Miniatura plakatu filmu Faraon

Faraon

1966 | Polska | Dramat, Historyczny | 180 min

Serce i rozum

Anna Szczesiak | 02-12-2014

„Faraon” to film wybitny i myślę, że trochę niedoceniony – choć był nominowany do Oscara. Wybija się sposobem realizacji ponad inne polskie produkcje. Nie tylko chodzi tu o przepych, ale i samą stylistykę, która, choć bogata, jest jednocześnie ascetyczna i wyważona. Tego filmu się nie ogląda, ten film się studiuje. Kadry są niczym strony albumu historycznego. Sama historia to najlepsza definicja systemu rządzenia i to nie tylko dotycząca starożytnego Egiptu. Kto czytał „Faraona” Bolesława Prusa ten wie, że nie jest to powieść, na którą wystarczy jeden dłuższy wieczór. Z tej kilkuset stronicowej książki zostało wyciągnięte to, co najważniejsze, sama esencja myśli, słowa i obrazu. Ten film jest jak biblia, nie można w nim niczego zmienić.


Film Jerzego Kawalerowicza z 1965 roku, obecnie zrekonstruowany cyfrowo rozkłada na czynniki pierwsze mechanizm władzy. Głównym bohaterem jest faraon Ramzes XIII – znakomita rola Jerzego Zelnika, który chce zreformować podupadające państwo Egipskie. Jego antagonistą jest arcykapłan Herhor (Piotr Pawłowski), który skutecznie blokuje jego zamiary. Młody książę przegrywa, bo w swych poczynaniach kieruje się emocjami i chęcią zemsty. Herhor to człowiek kierujący się głównie rozumem, który nigdy nie pozwala wziąć emocjom góry nad poczynaniami – nawet gdy następca tronu jawnie go do tego prowokuje. Jest w filmie więc niezaprzeczalne przesłanie, że emocje w polityce są złym doradcą. Ramzes XIII ma dobre intencje, jest wrażliwy na sprawy ludu, chce polepszyć ich byt, ale brakuje mu cierpliwości i konsekwencji. Kieruje się w swoich poczynaniach głosem serca, a nie rozumu. Na dodatek nie posiada pieniędzy potrzebnych na wprowadzenie swoich reform i poparcia kapłanów, którzy nie tylko posiadają obficie zgromadzone dobra materialne, których nie chcą naruszyć, ale także posiadają może skarb większy – wiedzę, która pozwala im manipulować zacofanym, niewykształconym ludem. Książę ma też słabość do kobiet – co także prowadzi go do zguby, bo o ile jego intencje względem nich są szczere pod względem uczuciowym – to nie można być pewnym, czy ta zasada działa w drugą stronę. Każda z kobiet na relacji z młodym księciem, chce ugrać coś dla siebie. Także i kapłani w pewnym momencie podsuwają mu kobietę i to nie byle jaką, bo kapłankę fenicką Kamę, w której postać wcieliła się obłędnie Barbara Brylska, tworząc niezapomnianą kreację żeńską polskiej kinematografii. Dzięki temu kapłani mogą swobodnie manipulować Ramzesem, który nieświadomy wielu koalicji, które zawiązują się za jego plecami, staje się ofiarą wojny, którą sam wytoczył. Na ten upadek składa się szereg czynników i błędów, na które młody władca Egiptu nie powinien był sobie pozwolić. Jest to historia, a właściwie kodeks, z którym powinien zapoznać się każdy, kto chciałby spróbować swoich sił w polityce. Paradoksalnie powieść Prusa „Faraon” była ulubioną książką Józefa Stalina i w owym czasie nie powstawały żadne recenzje negatywne na jej temat, bo nie wolno jej było krytykować.

Co do filmu zaś – to też nie będzie negatywna recenzja, bo nie ma się do czego przyczepić. Można się nim tylko zachwycać, napawać, chłonąć. Jest to film chłodny, „kartezjański”, jak większość produkcji Kawalerowicza. Kolory zdjęć utrzymane w ugrach, bieli, czerni i złocie. Zachwyca scenografia, kostiumy, muzyka i doniosły chór. Wspaniale wyważone szerokie kadry. Chyba najznakomitszym fragmentem jest ujęcie z góry podczas przemawiania kapłana z gmachu świątyni do zbuntowanego ludu tuż przed zaćmieniem słońca. Także pierwsza scena z toczącym kulkę żukiem czczonym w Egipcie jest arcydziełem samym w sobie. Cały film to bez wątpienia wizualny majstersztyk i chluba naszej kinematografii. Do tego niezapomnianego efektu przyczynia się też znakomicie dobrana i skompletowana obsada: Jerzy Zelnik, Wiesława Mazurkiewicz (świetnie odgrywająca surową i nieprzystępną matkę faraona) – królową Niktoris, Krystyna Mikołajewska, jako żydówka Sara i oczywiście kamienna twarz – czyli arcykapłan Herhor, w którego wcielił się Piotr Pawłowski.

Reżyser Jerzy Kawalerowicz nie nadużywa środków wyrazu, ale tworzy bardzo zrównoważoną w formie i treści produkcję, która mocno wbija się w pamięć. Nie stara się schlebiać widzowi i czarować tanim efekciarstwem, ale zmusza do skupienia uwagi i czerpania tej niezaprzeczalnie przydatnej wiedzy, bo to także znakomicie odtworzony starożytny Egipt, łącznie z pochówkiem faraona. Porusza tematy tak ważne, jak konflikt religii i władzy, które od zarania dziejów prowadzą cichą wojnę o wpływy nad podwładnymi. Wynika z niego także przesłanie, że tylko rozum i ciągłe pogłębianie wiedzy może uchronić przed manipulacją i ingerencją władzy – czy to państwowej, czy to kościelnej, w swobody obywatelskie. Nie powinno się ślepo zawierzać nikomu – ani politykom, ani kapłanom.

„Faraon” to historia uniwersalna, która się nie zestarzała – choć dotyczy nieistniejących już systemów władzy i religii. Warto go nie tylko zobaczyć, ale i też trochę postudiować, by stać się bardziej samodzielnym i niezależnym obywatelem.
5,5
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
swomma
Marta Suchocka