Miniatura plakatu filmu Wielkie oczy

Wielkie oczy

Big Eyes

2015 | USA | Biograficzny, Dramat | 105 min

Pani od "dzieci z oczami"

Nie dajmy się zwieść palecie kolorów najnowszego filmu Tima Burtona, bo za „Wielkimi oczami” kryje się historia o wiele bardziej zagmatwana i smutna, niż postacie z obrazów malowane grubą kreską przez główną bohaterkę. Mało znane życie malarki Margaret Keane nie mogło zostać lepiej opowiedziane, skoro zarówno reżysera, jak i artystkę kojarzymy właśnie po owym charakterystycznym atrybucie ich twórczości. Przypadek?

Każdemu z nas przynajmniej raz w życiu przewinął się obraz dziecka z wielkimi, smutnymi oczami, z którego poza niewinną naiwnością bił wielki niepokój. Rozpowszechnione na pocztówkach, zeszytach, plakatach czy wypełźniętych obrazkach w salonikach starszych pań reprodukcje zalewają z powodzeniem rynek od przełomu lat 50. i 60. XX wieku. Stoi za nimi typowa gospodyni tamtych czasów – Margaret, która przełamując własny strach i role przypisaną jej przez społeczeństwo, ucieka z córką od męża do San Francisco, gdzie mieszka jej, obracająca się w modnym świecie bohemy, przyjaciółka De-Ann. Tam za grosze sprzedaje swoje pierwsze obrazy jako uliczna malarka. Dostrzega ją nonszalancki artysta-bywalec Walter Keane. Znajomość szybko zaprowadza ich przed ołtarz, a za sprawą przedsiębiorczego sprytu męża i wielkiemu kłamstwu Keanowie tworzą własne imperium warte miliony dolarów. Marzeniem Waltera od zawsze było zostać uznanym artystą, do czego czuł się stworzony. Brakowało mu tylko talentu. Ten z kolei posiadała Margaret. Zmanipulowana przez męża, który zapewniał ją, że sztuka tworzona przez kobietę nigdy nie odniesie sukcesu, zgodziła się podpisywać jego nazwiskiem, co Walter szybko wykorzystał. Przypisał sobie autorstwo charakterystycznych obrazów dzieci z wielkimi, smutnymi oczami, zaskarbił przychylność mediów i socjety swoim nieodpartym urokiem, ale nigdy nie udało mu się pozyskać dobrego słowa od krytyków sztuki. Postanowił zatem przenieść „swoją” twórczość do popkultury, rozpowszechniając reprodukcje po atrakcyjnych cenach, na które mógł sobie pozwolić przeciętny zjadacz chleba. Wyprzedził swoje czasy, będąc prawdziwym geniuszem auto-marketingu, pozostawiając w tyle konkurencję, wrogów i uczucia własnej żony. Stłamszona Margaret najbardziej nie radzi sobie z tym, że musi okłamywać własną córkę. W końcu nie wytrzymuje i ucieka na Hawaje, gdzie pod wpływem Świadków Jehowy postanawia zmienić swoje życie. Wyjawienie prawdy, może okazać się zgubne dla jej dotychczasowego życia i dalszej kariery, jednak postanawia zaryzykować.

Twórcy scenariusza Scott Alexander i Larry Karaszewski niemal przez 10 lat próbowali doprowadzić projekt do skutku. Dopiero gdy za kamerą stanął Tim Burton (nota bene fan twórczości Margaret Keane na długo przez filmowymi planami), prace ruszyły z kopyta. Zarówno scenarzyści, jak i reżyser lubią historię o prostych ludziach z misją – spotkali się już razem na planie „Eda Wooda”. Ostateczna obsada za sprawą Burtona została dosyć szybko skompletowana, na planie towarzyszyli mu zaufani kompani po fachu – scenograf Rick Heinrich, operator Bruno Delbonnel i niezrównana kreatorka kostiumów Colleen Atwood. Ze stosunkowo niskiego budżetu trzeba powiedzieć, że wykrzesali, co się dało. W klimat lat 50. – 60. przenoszą nas kameralne sceny i małe przestrzenie, klasyczne ujęcia (chociażby ucieczki autem Margaret i Jane), czy właśnie kostiumy i charakteryzacja. Tim Burton dostał dosyć prostą historię do opowiedzenia, ale zrobił to z malowniczym wyczuciem, tak jak się tego po nim oczekuje. Może i nie jest zaskakująco, ale dalej ujmuje. Tutaj nic się nie dłuży, nie ma natłoku faktów (jak to w biografiach bywa), postaci również za sprawą zgranej obsady są rysowane grubą kreską, ale nie przerysowane i co najważniejsze wiarygodne. Jesteśmy w stanie zrozumieć ich postępowanie, choć jest nieracjonalne. Film jak na Burtona jest bardzo skromny i skąpy w efekty specjalne, ale nie odpuścił sobie mocnej kolorystyki. Ociera się w tym o kiczowatość, ale i ona ma tu swoje specjalne miejsce – dyktowane głównym zarzutem wobec twórczości Margaret Keaton.

Christoph Waltz z wirtuozerią, do której już dawno nas przyzwyczaił, kradnie uwagę w każdej scenie. Rola rozgadanego, czarującego bon vivanta i manipulatora w jednym była niemal oczywistym wyborem w obsadzie. Z ujmującym uśmiechem podcina żyły tak, aby ofiara jeszcze zdążyła mu pomachać na do widzenia. Mimo iż nie jestem fanką perfekcyjnej dykcji z wysoką nutą naiwności w głosie Amy Adams, to trzeba przyznać, że stworzyli z Waltzem świetny ekranowy duet. Miałam bardzo sceptyczne podejście co do głównej roli. Adams moim zdaniem z pełnym zaangażowaniem oddała wrażliwość Margaret Keane, jak i stłamszoną odwagę artystki przez mentalność tamtych czasów i charakternego męża. Jednak dalej miała w sobie coś irytującego. Wyrobiony na deskach Wesa Andersona Jason Schwartzman stworzył niezwykle zabawnie małą rolę sztampowego kuratora galerii. Nie mniej ciekawie wypada wyrywający Waltera ze świata splendoru i chwały Terence Stamp, grający Johna Canadaya – wpływowego krytyka sztuki. Burtonowskie postaci jak zwykle świetnie wpisują się w świat reżysera, jednocześnie pozostając w klimacie samej historii.

Film ogląda się bardzo dobrze, bez zbędnej rzewności, a pamiętajmy, że to ciągle dramat. Tym razem również czuć, kto stał za kamerą. Bo mało kto potrafi tak oczarować prostą historią. Jedyne co pozostawia niedosyt, to ciągle przewijające się pytanie, na które nie dostaniemy odpowiedzi z ust samej zainteresowanej. Skąd te wielkie oczy? Jak widać nie to było najważniejsze dla twórców, którzy historię Margaret Keane poznali od podszewki. A szkoda. Mimo tego „Wielkie oczy” zdecydowanie polecam, tym bardziej że po gorącym przyjęciu krytyki, pewnie powalczy o nie jedną statuetkę. 
Reżyseria
Premiera
02-01-2015 (Polska)
24-12-2014 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
swomma
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk