2014 | Wielka Brytania, Francja | Komedia, Familijny | 95 min
Wyprawa do mrocznych zakątków Peru kończy się sukcesem... znany brytyjski podróżnik nie tylko dociera do najdzikszych miejsc nieznanego kraju, ale i zaprzyjaźnia się z pewna parą niedźwiedzi. Okazuje się, że zwierzaki są bardziej inteligentne, niż mogłoby się wydawać i wiele lat po spotkaniu z podróżnikiem robią niezwykły użytek z jego prezentów, ucząc się angielskiego i pławią się w pomarańczowej marmoladzie. Niestety wszystko, co dobre się kończy. Pewnego dnia trzęsienie ziemi zaburza ten sielankowy nastrój, a stara niedźwiedzica wysyła swojego podopiecznego, nie gdzie indziej, ale do centrum miejskiej dżungli – do samego Londynu. Tam mały miś próbuje znaleźć dla siebie dom. Jednak nie jest to wcale takie proste – ludzie są nieufni i nieprzyjaźni, nikt już nie pamięta zasad wpajanych 50 lat wcześniej prawdziwym angielskim dżentelmenom. W końcu misia spotyka rodzina Brownów, która nadaje mu imię – Paddington (od nazwy stacji kolejowej, na której go spotkali) i czasowo przygarnia pod swój dach. I od tej pory nic nie jest już takie jak dawniej – ani dla Brownów, ani dla Paddingtona.
Mam poczucie, że „Paddington” Paula Kinga jest powrotem do kina familijnego dawnych lat. Ciepły, grzeczny, poukładany – zupełnie jak tytułowy miś. Czasami bywa dramatycznie, a i samemu „Paddigtonowi” w chwili wyjątkowego zdenerwowania wymsknie się „stul mordę”, ale granica dobrego smaku nigdy przekroczona nie zostaje. I nie tylko fabuła prezentuje się w ciepły sposób, ale i sam świat przedstawiony. Niby nie animowany, a nie można się pozbyć wrażenia, że wszystko wygląda jak ze starych przygód Paddingtona, albo Kubusia Puchatka. Komputerowy lifting i film aktorski naprawdę niczemu nie szkodzą. Do tego morał płynący z całej opowieści – że to rodzina jest najważniejsza, sprawiają, że to kino familijne w starym stylu pełną gębą. Naprawdę trudno się nie uśmiechnąć.
Historia misia z mrocznych zakątków Peru wypełniona jest po brzegi naukami dla najmłodszych. Choć w dzisiejszych czasach, gdzie niedźwiedziowi bliżej do człowieczeństwa, niż zabieganemu, współczesnemu człowiekowi, dorosłym też to i owo w głowie zostać powinno. Paddington próbuje nam udowodnić, że inność nie powinna być odrzucana. Wygląd to nie wszystko – wszak dziki niedźwiedź jest grzeczniejszy od niejednego Londyńczyka. Siła przyjaźni potrafi zwalczyć niejedną przeszkodę, choć ukryć się nie da, że czasem rodzi się w bólach. Do tego jeszcze dodać należy hasło: rodzina górą i wychodzi nam całkiem okrągły zbiór nauk. Nie myślcie sobie tylko, że widz ma poczucie, że tego jest za dużo. Wcale nie. Wszystko podane jest w taki sposób, że ogląda się to niezwykle przyjemnie, nie mając poczucia, że wciska się nam coś na siłę.
Wspomniałam wyżej, że obraz Kinga to film aktorski (z komputerowo zliftingowanym misiem) i przyznać muszę, że obsada została całkiem nieźle skompletowana. Rodzina Brownów to zbiór różnych osobowości, które zostały świetnie oddane przez czwórkę, a właściwie piątkę aktorów. Hugh Bonneville, Sally Hawkins, Madeleine Harris, Samuel Joslin wspierani przez Julie Walters tworzą uroczą charakterologiczną mieszankę wybuchową. Pełen przegląd. Dobrze prezentuje się również Nicole Kidman w roli czarnego charakteru. Może i przypomina Cruellę de Mon, ale nic to – patrzy się na nią przyjemnie.
Kuleje chyba jedynie dubbing, ale to
może dlatego, że prócz animacji, filmy z podłożonym głosem
wywołują u mnie lekką alergię. Co zabawne nawet sam miś lekko
irytuje, mówiąc spokojnym głosem księdza Mateusza – poważnie
to pierwsze, co urodziło mi się pod czaszką na dźwięk głosu
Artura Żmijewskiego. Czepiać się więc za bardzo nie będę, tym
bardziej że „Paddington” jest obrazem skierowanym do bardzo
młodych widzów, a Ci z dubbingu na pewno się ucieszą.
Płyta DVD została wydana z dołączoną 20-stronnicową książeczką. Papierowy dodatek do płyty zawiera m.in. fragmenty wywiadów z twórcami filmu, nawiązania i cytaty, które umiejscawiają Paddingtona na popkulturowej mapie Wielkiej Brytanii – podkreśla się, że miś rodem z mrocznych zakątków Peru jest wręcz dobrem kulturowym Brytyjczyków. Książeczka może nie jest tak barwna, jak filmowe dodatki, ale z iście dziennikarskim zacięciem przybliża nam fenomen Paddingtona.
„Paddington” to fantastyczna rozrywka dla dzieciaków. Dorośli za to chętnie powrócą do bajek ze swojego dzieciństwa, tym bardziej, że film o misiu prosto z Peru jest bardzo przyjemny dla oka.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.