duża fotografia filmu Wołyń
Miniatura plakatu filmu Wołyń

Wołyń

2016 | Polska | Wojenny | 150 min

Sąsiedzi z piekła rodem

Adam Kubaszewski | 17-10-2016
Wydawałoby się, że nie ma lepszego kandydata do nakręcenia filmu o wołyńskiej masakrze – Smarzowski ma doskonały warsztat, a co ważniejsze, potrafi opowiadać historie dosadnie i czytelnie, w żadnym razie jednak nie prostacko. Mimo wielomiesięcznego opóźnienia w końcu udało się doprowadzić do premiery „Wołynia” i okazało się, że reżyser udźwignął ciężar, wychodząc z tego starcia obronną ręką. Nie obyło się jednak bez ofiar.

O ofiarach, zarówno ludzkich, jak i artystycznych będzie jednak mowa w dalszej części tekstu. Na wstępie muszę podkreślić, że jestem pod wielkim wrażeniem warstwy wizualnej. Kombinacja rewelacyjnej scenografii, wręcz obsesyjnej dbałości o szczegóły i bardzo dobre efekty sprawiły, że realizacyjnie „Wołyń” spokojnie może rywalizować ze światową ekstraklasą. Dogrywane na samym końcu sceny zbiorowe nie zawiodły i w ogóle nie widać jakichkolwiek problemów finansowych, z którymi produkcja musiała się zmagać od niemal samego początku. Otwierająca sekwencja przedstawiająca ludowy ślub ujmuje folklorem (trudno mi zweryfikować zgodność z realiami, ale znajomy etnofil nie miał zastrzeżeń), późniejsze bitewne ujęcia porażają realizmem, a wszystko to dzieje się na tle malowniczych krajobrazów.

O ile oprawa cieszy oko, o tyle można mieć scenariuszowi za złe brak prezentacji szerszego kontekstu historycznego. Przemarsze wojsk pokazują aktualnego okupanta, co kilkadziesiąt minut pojawia się posłaniec z zewnątrz, który z grubsza wyjaśnia sytuację na froncie, ale w gruncie rzeczy to bardzo niewiele. Zapewne taki był cel reżysera – skoro widzimy wydarzenia z perspektywy prostej, niewykształconej chłopki, która nie ma większego pojęcia o przemianach politycznych, ten mord wydaje się więc jeszcze bardziej bezsensowny i nieuzasadniony. Historyczną obudowę większość widzów zapewne już zna – a jeśli nie, to wizyta w kinie jest doskonałym pretekstem do poczytania o historii Wołynia. Takie podejście z jednej strony faktycznie wzmacnia efekt i bardziej przytłacza widza wszechobecnym złem, niestety jest to miecz obusieczny, ponieważ cierpi na tym sam film. Nazwanie „Wołynia” zwykłym torture porn byłoby sporym nadużyciem, ale nie da się ukryć, że skupienie się na brutalności i narastającym terrorze pozwoliło na tylko trochę więcej niż zarysowanie postaci. Nawet bohaterowie, którzy dostali sporo „czasu antenowego” są pozbawieni większej głębi, ponieważ główną wolę gra tutaj rozlew krwi. Z trzeciej strony, dzięki temu film pomimo dość jasnego przedstawienia agresora i ofiary stara się jak może, by uniknąć martyrologii – naturalistyczne sceny tortur i egzekucji nie mają wiele wspólnego z dumą i honorem, a odwetowa akcja Polaków na cywilach nadaje niejednoznaczności i wprowadza pewien moralny dysonans. Innymi słowy, „Wołyń” mimo historycznego ciężaru pozostaje apolityczny.

Problem zdaje się też stanowić konwencja, która zaczyna się wyczerpywać. Na dobrą sprawę wszystkie filmy Smarzowskiego, pomimo różnych realiów i motywów przewodnich, są do siebie dość podobne. „Wołyń” nie jest wyjątkiem i choć brutalnością zdecydowanie przebija nawet „Różę”, to ten sam sposób cięcia scen, często ci sami aktorzy (choć oczywiście świetni), minimalistyczna muzyka i specyficzna, fatalistyczna atmosfera, mogą być nieco wtórne dla osoby zaznajomionej z poprzednimi dziełami tego reżysera. „Wołyń” broni się jakością i bardzo dobrze się go ogląda, ale trudno mi sobie wyobrazić kolejny film zrealizowany według tego samego schematu.
Premiera
23-08-2016 (Festiwal Filmowy w Gdyni)
07-10-2016 (Polska)
4,0
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Marta Suchocka
Radosław Sztaba
Arkadiusz Chorób