duża fotografia filmu Barbie
Miniatura plakatu filmu Barbie

Barbie

2023 | Wielka Brytania, USA | Przygodowy, Komedia, Fantasy, Romans

Life in plastic? It’s fantastic! [recenzja Blu-ray]

Arkadiusz Kajling | 10-11-2023
Gdyby dwa lata temu ktoś mi powiedział, że pełnometrażowy, aktorski film o przygodach „Barbie” będzie największym wydarzeniem kinowym tego lata to pewnie bym go wyśmiał. Plastikowa lalka, której filmowa kariera kręci się wokół komputerowych animacji wydawanych kiedyś na płytach DVD i kasetach VHS zapisała się w pamięci millenialsów i z pewnością jej najnowszą historię chętnie pozna nowe pokolenie małych dziewczynek –dorosłe kobiety i heteroseksualni faceci nie chadzają przecież na filmy o lalkach, to nie film na babski wieczór, czy randkę, a już na pewno żaden mężczyzna nie odwiedziłby kina w pojedynkę. Zresztą multipleksy przygotowały na ten dzień inną propozycję: najświeższą produkcję Christophera Nolana pt. „Oppenheimer” opowiadającą o ojcu bomby atomowej z Cillianem Murphy’m w roli głównej. Równoczesna premiera tych dwóch tytułów mogła zaszkodzić sobie nawzajem, jednak finalnie obie produkcje wyszły zwycięsko z tego starcia – „Barbie” rozbiła bank zarabiając ponad 1,4 miliarda dolarów przy budżecie wynoszącym zaledwie 145 milionów „zielonych” i stała się najbardziej dochodowym filmem wytwórni Warner Bros i jedynym tytułem wyreżyserowanym przez kobietę, który przekroczył miliard przychodu. Sukces „Barbie” nie spadł jednak z nieba, bo poprzedziła go ogromna kampania reklamowa, w którą zaangażowały się takie marki jak Burger King, Aldo, Gap, telewizja HGTV, producent konsoli Xbox, magazyn o wnętrzach Architectural Digest, czy światowej sławy gwiazdy muzyki pop, które angażowały się w promocję już na kilka miesięcy przed premierą kinową blockbustera. Ostatecznie aktorski film o lalce oryginalnie stworzonej w 1959 roku przez Ruth Handler okazał się również sukcesem artystycznym i medialnym, jednocząc ludzi w każdym wieku przed ekranami kin, nierzadko przyodzianymi w różowe stylizacje – i tak, również mężczyzn. Czy zatem możemy już mówić o różowym fenomenie?
 
Od kiedy na świecie pojawiła się pierwsza dziewczynka, ich czas umilały lalki. Problem w tym, że wszystkie wyglądały jak bobasy – tak było aż do 1959 roku, gdy pojawiła się „ona” wzorowana na niemieckiej Bild Lilli, przeznaczonej zresztą dla dorosłych (a dokładnie jej męskiej części wielbicieli kobiecych kształtów). Wykonana z plastiku, długonoga Barbie zmieniła wszystko – miała swój własny dom, samochód i karierę, mogła mieć wszystko i być kimkolwiek chciała: lekarką, prawniczką, aktorką, piosenkarką, a nawet prezydentką, czy kosmonautką. Barbie jest tymi wszystkimi kobietami, dzięki czemu każda mała dziewczynka wie, że może zostać kim tylko zapragnie. Czyżby więc lalki rozwiązały wszystkie problemy z feminizmem i równością płci? Cóż, tylko pozornie, choć każda Barbie tak uważa – któż miałby serce przebić tę bańkę, w której egzystują? Ta „bańka” ma zresztą swoją nazwę – to Barbie Land, w której żyją wszystkie nasze plastikowe protagonistki, w tym główna bohaterka określana jako „stereotypowa Barbie”. Każdy jej dzień nie różni się od poprzedniego, jest tak samo idealny i tak już ma zostać do końca świata – czas upływa jej na zabawie, imprezach, plażowaniu i częstym zmienianiu garderoby. W tej krainie mieszkają też Kenowie, których jedynym celem jest być w pobliżu swojej Barbie – tylko po to, by na nich spojrzała, uśmiechnęła się, zagadała, pochwaliła…I być może ta sielanka trwałaby w nieskończoność, gdyby nie to, że nasza „stereotypowa Barbie” zaczyna się „psuć” – coraz częściej odczuwa niedogodności, przeszkody i problemy: nieświeży oddech, przypalony tost i najgorsze z możliwych płaskie stopy! Wkrótce okazuje się, że wszystkie powikłania mają powiązanie z prawdziwym światem, a Barbie będzie musiała wyruszyć na wyprawę do szarej rzeczywistości, odnaleźć osobę, która bawi się nią w realnym życiu i rozwiązać jej problemy. Tylko czy powrót do idyllicznej krainy będzie możliwy z bagażem nowych wrażeń i  doświadczeń? Albo w ogóle jeszcze potrzebny?

Omawiając fenomen „Barbie” trzeba wspomnieć o wydarzeniu zwanym „Barbenheimer”, a odnoszącym się do jednoczesnej premiery dwóch różnych (zarówno pod względem fabularnym, jak i wizualnym) produkcji: „Barbie” Grety Gerwig opowiadającej o losach plastikowej lalki w prawdziwym świecie i „Oppenheimera” Christophera Nolana o twórcy bomby atomowej. W pewnym sensie jest tu troszkę „winy” brytyjskiego reżysera, który we wrześniu 2021 roku ogłosił, że dystrybucją jego kolejnego dzieła zajmie się Universal, a nie Warner, a już następnego dnia nowe studio ogłosiło datę premiery „Oppenheimera” na 21. lipca 2023 roku – w tym czasie Warner miał przygotowany zupełnie inny obraz, ale w kwietniu 2022 roku ogłosił, że to „Barbie” będzie walczyć o widza z „nowym Nolanem” pod koniec lipca. To właśnie w tym miesiącu po raz pierwszy użyto terminu „Barbenheimer”, a zestawienie dwóch pierwszych produkcyjnych fotek odbiło się głośnym echem wśród użytkowników Twittera do tego stopnia, że po dziś dzień tworzone są kolejne memy nawiązujące do tego wydarzenia. Jednak oba filmy zamiast konkurować ze sobą, zaczęły grać w tej samej drużynie – wielu bywalców kin postawiło sobie za cel obejrzenie dwóch produkcji już nawet nie w jeden weekend, a tego samego dnia! Sieć amerykańskich kin AMC poinformowała na dwa tygodnie przed wyczekiwaną projekcją, że ponad dwadzieścia tysięcy fanów należących do ich klubu online wykupiło bilety na dwa seanse tego samego dnia, a do kampanii promującej wydarzenie włączyła się m.in. sieć Barnes & Noble ze swoim filmowym starter packiem i sam Tom Cruise, mimo, iż „Barbenheimer” przyćmił echa premiery jego ostatniej części „Mission Impossible”. Dla wielu osób ta okoliczność była też powodem powrotu rzeszy kinomaniaków do kin od czasu pandemii, co wyraźnie pokazała ankieta portalu Quorum – ostatecznie więc „Barbenheimer” okazało się wielkim świętem kina na dosłownie chwilę przed „wybuchem” strajków aktorów zrzeszonych w SAG-AFTRA.
 
Świat Barbie został pieczołowicie odtworzony przez zespół artystów pod wodzą Sary Greenwood, znanej ze swej pracy nad disnejowską „Piękną i Bestią”, czy filmami Joe Wrighta – „Cyrano”, „Anna Karenina”, „Pokuta”, czy „Duma i uprzedzenie”. Do wykreowania kultowego „Barbie’s Dreamhouse” razem z Katie Spencer postanowiły zainspirować się fotografiami Slima Aaronsa, przedstawiającymi gwiazdy i celebrytów w plenerze oraz modernizmem przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku tak wyrazistym w architekturze kalifornijskiego Palm Springs – cechują go proste, geometryczne kształty lekkich mebli, duże, rozświetlone przestrzenie, funkcjonalność i oryginalne połączenia kolorystyczne. Jako, że obie panie nigdy nie bawiły się tego typu lalkami w młodości postanowiły zamówić z Amazona oryginalny dom Barbie, by go dogłębnie przestudiować. Finalny efekt czerpie garściami z rezydencji The Kaufmann House – posiadłość zaprojektował architekt Richard Neutra w 1946 roku na zlecenie biznesmena Edgara J. Kaufmanna (właściciela sklepów Kaufmann’s) i w czasie powstania określana była jako „architektoniczny cud, który pozwolił zdefiniować modernistyczną estetykę Palm Springs”. Trzypiętrowy, zaprojektowany dla singla, w odcieniach różu i fuksji „Dreamhouse” robi ogromne wrażenie na widzu z wiernie odwzorowanymi detalami prawdziwego domku dla lalek, a oldchoolowego klimatu nadają ręcznie malowane tła przestawiające niebo nad górami San Jacinto. Wszystko musiało być w różowym kolorze, a twórcy wcześniej sami testowali różne odcienie sprowadzając tyle farby od firmy Rosco, że doprowadziło to do chwilowych niedoborów różu w magazynach producenta na całym świecie.
 
Mimo, iż „Barbie” reklamowana jest jako komedia, to film porusza również wiele poważniejszych kwestii – co niektórzy fani zaczęli już podejrzewać przy ogłoszeniu reżyserki i scenarzysty. Filmowy duet jest również parą w prawdziwym życiu, a oboje mają na koncie szereg sukcesów – twórca scenariusza Noah Baumbach ma w swoim portfolio takie głośne filmy jak „Walka żywiołów”, „Margot jedzie na ślub”, „Frances Ha”, czy nagrodzoną Oscarem za najlepszy film „Historię małżeńską” z brawurowymi rolami Adama Drivera i Scarlett Johansson. Jego żona prócz aktorstwa sprawdza się też jako reżyserka, co potwierdziły „Lady Bird” i nowa wersja „Małych kobietek” – w obu zobaczymy Saoirse Ronan i partnerującego jej Timothee’ego Chalameta, których Gerwig początkowo planowała obsadzić również w „Barbie”. Fascynacja Grety słynną plastikową zabawką ma swoje korzenie w dzieciństwie – artystkę zawsze zastanawiał fakt, że to ludzie tworzą lalki, by te imitowały ich samych i prawdopodobnie stąd pochodzi główna idea filmu zakładająca, że Barbie może należeć do realnego świata i być prawdziwą kobietą. Widoczna jest też paralela do biblijnej przypowieści o wygnaniu pierwszych ludzi z raju, a także inspiracje poematem epickim Johna Miltona pt. „Raj utracony” – Barbie i Ken niczym Adam i Ewa opuszczają krainę wiecznego szczęścia, by zasmakować trudów, niewygód i przeszkód na ziemi; to wtedy „stereotypowa Barbie” styka się po raz pierwszy ze starością, roni pierwsze łzy, czy doświadcza wrogości ze strony innych kobiet, które wyraźnie jej nie lubią. Gdy bohaterka poznaje prawdę o faktycznym świecie poza Barbie Landem, nie ma już mowy o powrocie do poprzedniego życia w utopii po tym, czego empirycznie doświadczyła, gdyż zmieniły się jej osobiste pragnienia.
 
Po wycieczce do prawdziwego świata zmieniło się też postrzeganie rzeczywistości i pragnienia jej partnera – Kena. Mężczyzna żyjący na co dzień w cieniu Barbie w matriarchalnym społeczeństwie odkrywa, że nie musi być tylko ładnym dodatkiem – może też mieć własne cele i aspiracje, być równy kobiecie, a nawet przejąć władzę w krainie lalek wprowadzając patriarchat. W filmie nie brakuje przedstawień toksycznej męskości – Kenowie wydają się w pewnym momencie nie zdawać sprawy z tego, że potrafią wyrażać emocje w zdrowy sposób. W efekcie bunkrują się w swoim męskim świecie i sprowadzają kobiety do roli służących, które powoli zaczynają dostrzegać absurdy nowej władzy. Tak naprawdę Ken nie walczy z Barbie, ale podstępnie zdobytą władzą próbuje jedynie podbudować poczucie własnej godności i wartości jako autonomicznej jednostki – do tej pory był znany jako „Ken od Barbie”, gdyż Ken bez Barbie nie miał prawa istnieć. Bo i jaki miałby być cel jego egzystencji? Film Grety Gerwig z odpowiednią dozą empatii i zrozumienia podchodzi jednak do męskich problemów i tłumaczy w jaki sposób niezdrowa męskość wpływa na świat. By podkreślić poszczególne emocje, które targają „głównym” Kenem, bohater śpiewa aż dwie piosenki, w tym oryginalny utwór „I’m Just Ken”, uwypuklający jego skrywane przez lata żale i lęki – pod koniec filmu mamy wrażenie, że mimo idealnej męskiej budowy ciała, wewnętrznie jest ciągle małym chłopcem, którego trzeba prowadzić za rękę. To zresztą Barbie, która znacznie szybciej „dojrzała” i odnalazła swoją tożsamość uświadamia partnerowi, że nie może uzależniać własnego szczęścia od drugiej osoby, płacz wcale nie jest oznaką słabości i wcale nie musimy sprostać wszystkim oczekiwaniom, które nakłada na nas społeczeństwo.
 
W głównej roli „stereotypowej Barbie” obsadzono Margot Robbie, choć amerykańska aktorka nie była wcale pierwszym wyborem studia – plany realizacji pełnometrażowego filmu o najsłynniejszej lalce świata sięgają jeszcze 2009 roku, ale dopiero w 2016 roku z produkcją powiązano pierwsze nazwisko kandydatki do sportretowania Barbie: była nią stand-uperka Amy Schumer, którą wkrótce zastąpiła Anne Hathaway, znana z roli Andy w „Diabeł ubiera się u Prady”. Gdy jednak prawa do ekranizacji wygasły Warner Bros przejął projekt od Sony, a wraz ze zmianą studia przyszły też wymiana obsady – pierwsza wkroczyła właśnie Robbie, która prócz objęcia głównej roli podjęła się też pełnienia obowiązków producenckich. Świeżo upieczona pani producent osobiście zaprezentowała swoją wizję nowemu studiu, które dało zielone światło na realizację, a wkrótce potem zaangażowała Gretę Gerwig, której ostatnie filmy (ze szczególnym naciskiem na „Małe kobietki”) szczególnie przypadły Robbie do gustu. Gwiazda „Babilonu” podczas wywiadów wyjawiła, że pierwotnie planowała ograniczyć się jedynie do swojej pracy producenta, ale prezes Mattela Ynon Kreiz (którego na ekranie odtworzył Will Ferrell) przekonał ją do zmiany zdania – decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę, bowiem Margot wydaje się być stworzona do nowej roli: nie tylko fizycznie upodobniła się do kultowej lalki, ale i potrafiła zaangażować nas emocjonalnie w kryzys egzystencjonalny, który przeżywała i do samego końca kibicowaliśmy jej postaci. W drugiej części filmu na pierwszy plan wysuwa się Ryan Gosling, który kradnie show w każdej scenie, w której się pojawia – szczególnie w musicalowych wstawkach, które zapadają w pamięć. Obsadę dopełniają Issa Rae, Hari Nef, Simu Liu, Kate McKinnon, America Ferrera i Rhea Perlman w roli Ruth Handler, w epizodycznych rolach zobaczymy piosenkarkę Duę Lipę i wrestlera Johna Cenę, a narratorem w wersji oryginalnej jest Helen Mirren.
 
„Barbie” swój sukces zawdzięcza również zręcznie poprowadzonej kampanii reklamowej, wliczając w to muzykę promującą film. Premierę soundtracku poprzedziło aż pięć singli, a pierwszy z nich „Dance The Night” w wykonaniu Duy Lipy został wydany już dwa miesiące wcześniej – w filmie piosenka pojawia się podczas „spontanicznej” imprezy u Barbie granej przez Margot Robbie, a jej produkcją zajął się Mark Ronson, spędzając cały rok z Gretą Gerwig na poszukiwaniu odpowiednich artystów, którzy wpasowaliby się w wizję reżyserki. W tym samym czasie podano także tracklistę albumu, ale ujawnienie nazwy dwóch wykonawców zostawiono na później jako niespodziankę – bliżej premiery okazało się, że to Sam Smith z „Man I Am”, towarzyszący patriarchalnej wersji Barbie Landu i „What Was I Made For?” Billie Eilish, który usłyszymy w jednej z ostatnich, emocjonalnych scen filmu. Skomponowanie muzyki instrumentalnej powierzono Markowi Ronsonowi i Andrew Wyattowi, którzy zastąpili na tym stanowisku Alexandre’a Desplata – mimo, iż chętniej bym usłyszał propozycje francuskiego kompozytora, to trzeba przyznać, że brytyjski DJ i amerykański muzyk świetnie sobie poradzili z tłem ilustracyjnym, doskonale wypełniając luki pomiędzy kolejnymi piosenkami. Wielkim nieobecnym jest kultowy utwór duńsko-norweskiego bandu europop pt. „Barbie Girl” z 1997 roku, jednak z uwagi na sądowe utarczki zespołu z firmą Mattel o zniesławienie plastikowej lalki jest to w pełno zrozumiałe. Twórcy (na usilną prośbę Margot Robbie) znaleźli jednak kreatywny sposób, by przemycić słynny refren w formie remixu „Barbie World” w wykonaniu raperek Nicki Minaj i Ice Spice na napisach końcowych.

WYDANIE BLU-RAY
 
Po ponad trzech miesiącach tryumfu w kinach „Barbie” zmierza na nośniki fizyczne. Obraz na dysku został zapisany w formacie 2.00:1 (niewielkie czarne pasy u dołu i góry) i prezentuje się znakomicie – świat Barbie Landu jest wypełniony różem i pastelami, od których nie możemy oderwać wręcz oczu! W wysokiej rozdzielczości dostrzeżemy wiele detali licznej garderoby Barbie i plastikowych rekwizytów lalkowej krainy, natomiast w prawdziwym świecie odpoczniemy trochę od różu na rzecz bardziej naturalnych i stonowanych kolorów; ciekawie prezentuje się to zderzenie dwóch rzeczywistości, szczególnie gdy w drugiej połowie filmu ponownie wracamy co cukierkowej utopii po zmianach (także wizualnych) wprowadzonych przez Kenów. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast polski dubbing otrzymujemy jako Dolby Digital 5.1 – choć najnowszy film Grety Gerwig to nie film akcji, w filmie znajdziemy kilka żywszych scen, m.in. ucieczka głównej bohaterki samochodem Glorii przez zarządem Mattela, a mix prawidłowo wykorzystuje swój potencjał przystosowany do domowych warunków. Większą rolę odgrywa tu jednak ścieżka dźwiękowa z piosenkami i muzycznymi scenami, które skutecznie przykuwają naszą uwagę i słuch zarówno w większych numerach („Dance The Night”), jak i spokojniejszych i refleksyjnych („What I Was Meant For?”). W polskim dubbingu usłyszymy głosy takich aktorów, jak Paulina Gałązka (Barbie), Marcin Czarnik (Ken), Barbara Kurdej-Szatan (Gloria), Antonina Żbikowska (Sasha), czy Zbigniew Suszyński (Prezes) oraz Maria Pakulnis w roli narratorki (która zastąpiła słyszaną w trailerach Krystynę Czubównę).
 
Na wydaniu Blu-ray prócz filmu umieszczono też materiały dodatkowe, które trwają ok. 40 minut. Pierwszym z nich jest „Jak powstawał świat Barbie” (5:03), czyli mini making of, w którym reżyserka Greta Gerwig, a także aktorki Margot Robbie, czy Kate McKinnon krótko opowiadają o powstawianiu filmu i roli „dziwnej Barbie”. „Impreza z gwiazdami u Barbie” (4:57) to dodatek, w którym do pań dołącza Ryan Gosling i producent David Heyman, którzy omawiają casting i wypełnioną zabawą atmosferę na planie produkcji. „Rola muzyki w filmie” (9:11) skupia się na tanecznej i kolorowej początkowej sekwencji „Dance The Night”, w materiale zobaczymy m.in. próby z przygotowań do filmowania sceny okraszone komentarzem aktorów i ekipy produkcyjnej. „Zostać Barbie” (6:29) to z kolei zbliżenie na gwiazdę letniego blockbustera, czyli Margot Robbie i jej ekranową transformację w najsłynniejszą lalkę świata. Ciekawostką dla fanów będzie kilka odrzuconych i niewykorzystanych pomysłów. Najdłuższy materiał w sekcji dodatków to „Witamy w Barbie Land” (12:01) poświęcony spektakularnej scenografii obejmującej m.in. malowane tła. Filmowcy tłumaczą też wagę dziecięcej perspektywy w finałowej wizji lalkowej krainy. Na koniec przejrzymy „Kostiumy Barbie” (7:27), w którym główni aktorzy omawiają niezwykle bogatą i często pojawiającą się na zaledwie ułamek sekundy garderobę Barbie i Kenów. Statyczne, acz udźwiękowione menu główne dostępne jest w języku angielskim.
 
Chociaż plastikowa lalka Barbie jest od ponad sześciu dekad obecna w popkulturze i naszej świadomości, to dopiero teraz debiutuje na wielkim ekranie w pierwszym aktorskim filmie i udowadnia, że jest produkcją skierowaną tak naprawdę do wszystkich (co zręcznie próbowały przekazać nam zresztą świetnie zmontowane zwiastuny obrazu). Na przestrzeni lat ta skierowana do dziewczynek zabawka oryginalnie stworzona przez Ruth Handler w 1959 roku mierzyła się z ogromną liczbą kontrowersji, a przeciwnicy zarzucali jej m.in. promowanie nierealnych wzorców ciała, czy kobiecości, dlatego Mattel w ostatnich latach postawił na akceptację dla inności – w ich ofercie znajdziemy dziś m.in. niepełnosprawną Barbie, lalkę bez włosów, plus size, rudego Kena, a od tego roku także lalkę z syndromem Downa. Dla twórców filmu ważne było uzmysłowienie widzom, że plastikowa zabawka anno domini 2023 nie tylko nie jest idealna, ale i nie chce taką być – przeżywając na naszych oczach kryzys egzystencjonalny redefiniuje siebie na nowo, budując swoją tożsamość i wzorując się na istotach ludzkich, które powołały ją do życia. Pod koniec filmu bohaterka słyszy frazę „ludziom pisany jest tylko jeden koniec, idee natomiast żyją wiecznie”, ale już rozumie, że życie i świat ma zdecydowanie więcej odcieni, niż cukierkowy róż – w końcu tym, co określa nasze istnienie oraz pozwala zrozumieć, kim jesteśmy i do czego zmierzamy, jest śmierć. To świadomość przemijania, obserwowanie dorastania dzieci, a także dostrzeganie starzenia się własnego ciała, stanowi istotę człowieczeństwa. Barbie uczy się, że może być kimś, kim sobie wymarzy, a nie iść ścieżką wytyczoną przez innych dawno temu - to prowokuje całą drogę, którą przyjdzie jej przebyć, by w końcu lepiej rozumieć emocje, a także niedoskonałości naszego życia i ludzkich ciał. Uczy także nas – i jest to najlepsza lekcja, jaką dotąd nam dała.
 
Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

Reżyseria
Dystrybutor
Warner Bros.
Premiera
21-07-2023 (Polska)
19-07-2023 (Świat)
5,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Arkadiusz Chorób