duża fotografia filmu Furiosa: Saga Mad Max
Miniatura plakatu filmu Furiosa: Saga Mad Max

Furiosa: Saga Mad Max

Furiosa: A Mad Max Saga

2024 | Australia | Akcja, Przygodowy, Sci-fi, Thriller | 148 min

U źródła gniewu [recenzja Blu-ray]

Arkadiusz Kajling | 08-09-2024
Czy gdy George Miller tworzył pierwszą z pięciu odsłon wchodzących w skład serii Mad Max jeszcze w 1979 roku z Melem Gibsonem w roli głównej mógł przypuszczać, że jego przygoda z tym postapokaliptycznym światem będzie trwać nieprzerwanie przed następne ćwierć wieku? Oryginalny film sprzed dwudziestu pięciu lat, który przedstawił widzom na srebrnym ekranie postać Maxa Rockatansky’ego o przydomku „Mad” dokonał wówczas nie lada wyczynu – pomimo skromnego budżetu produkcyjnego rzędu zaledwie czterystu tysięcy dolarów, ten osadzony w dystopijnej rzeczywistości film akcji zdołał zgarnąć z kin na całym świecie aż sto milionów „zielonych”, czyniąc go wówczas najlepiej zarabiającą produkcją, którą wpisano do księgi rekordów Guinnessa (tytuł ten odebrał dopiero po dwóch dekadach horror „The Blair Witch Project” w reżyserii Daniela Myricka i Eduardo Sancheza). Na przestrzeni wielu lat cała franczyza studia Warner Bros. zdołała zdobyć nie tylko uznanie krytyków, czy zgromadzić grono zagorzałych fanów, którzy dziś zaliczają filmy Millera do jednych z najlepszych w historii kinematografii akcyjniaków, ale i dostąpić prestiżu związanego z najważniejszymi nagrodami w USA – czwarta odsłona serii pt. „Mad Max: Na drodze gniewu” z 2015 roku z Tomem Hardy’m przejmującym pałeczkę od Mela Gibsona i debiutującym w roli Maxa Rockatansky’ego została nominowana do nagród Akademii aż w dziesięciu kategoriach, kończąc emocjonujący wieczór rozdania Oscarów z sześcioma statuetkami m.in. za Najlepszy Miks Dźwięku, Najlepszy Montaż, czy Najlepszą Scenografię. Nie dziwi więc fakt, że mający dziś prawie osiemdziesiąt lat filmowiec powraca do znanego i uwielbianego nam świata, w którym non-stop słyszymy pisk opon, krztusimy się zapachem benzyny i czujemy piasek w oczach. Tym razem otrzymujemy spin-off koncentrujący się na jednej z bohaterek filmu sprzed dekady, będącej swoistą ozdobą ostatniego „Mad Maxa” – czy jednak pod piękną, choć otrzaskaną już karoserią kryje się silnik o wystarczającej mocy, gotów dalej napędzać dochodową serię?

Fabuła filmu opowiada o piętnastu latach z życia tytułowej protagonistki i rozgrywa się dziesiątki lat po nuklearnej apokalipsie – w jej wyniku powierzchnia Ziemi stała się radioaktywnym i jałowym pustkowiem, podzielonym na trzy obszary: Fabrykę Paliwa, Fabrykę Broni oraz Cytadelę, w której znajdziemy roślinność oraz żywność. Furiosę poznajemy jako małą dziewczynką zamieszkującą bezpieczną przystań – Zielone Miejsce Wielu Matek na australijskiej pustyni jako jedną z ostatnich enklaw porośniętych lasem ze słodką wodą i rozwiniętym rolnictwem, gdzie kobiety są przywódczyniami. Bohaterka zostaje brutalnie uprowadzona przez najeźdźców z Hordy Motocyklistów, na których czele stoi bezwzględny i brutalny Dementus. Tym sposobem mała Furiosa zostaje wbrew swojej woli wplątana w bezlitosną wojnę o dominację pomiędzy porywaczami, a Wiecznym Joe, tyranem i manipulatorem, który włada Cytadelą i pobliskimi obszarami – na szali jest dostęp do cennych, acz deficytowych zasobów naturalnych wyniszczonej planety. W obliczu osobistej tragedii matka Furiosy – Mary – ściga kidnapperów do ich bazy. I chociaż początkowo kobietom udaje się razem zbiec, mała Furiosa zostaje złapana, a jej rodzicielka zostaje stracona na oczach córki w brutalny sposób przez Dementusa, który od tej pory bierze dziewczynkę pod swoje skrzydła w nadziei, że ta doprowadzi go kiedyś do Zielonego Miejsca. Bohaterka dorasta w zupełnie nowym i obcym dla niej świecie, ucząc się reguł życia brutalnej rzeczywistości rządzonej przez twardych mężczyzn, ale i skrycie tęskniąc za utraconym rajem. Gdy jako dorosła kobieta Furiosa znajduje w sobie siłę i determinację, by ostatecznie uwolnić się ze szponów swojego długoletniego oprawcy, jej jedynym życiowym celem od tej pory staje się osobista wendetta – żądza krwawego rewanżu za brutalną śmierć swojej matki. Jednak w swojej misji nie jest zupełnie sama – Furiosa może liczyć na pomoc męskiego sojusznika, praetorianina Jacka…

Chociaż „Furiosa” to technicznie prequel serii „Mad Max”, to twórca franczyzy George Miller potwierdził, że wstępny draft spin-offu koncentrującego się wokół jednorękiej, szukającej zemsty za wyrządzone z przeszłości krzywdy żeńskiej bohaterki powstał na długo jeszcze zanim zdjęcia do ostatniej części sagi pt. „Mad Max: Na drodze gniewu” rozpoczęły się na dobre – i chociaż film z 2015 roku zaledwie uchylał rąbka tajemnicy odnośnie przeszłości Furiosy, to enigmatyczna postać odegrana przez Charlize Theron szybko stała się faworytem publiczności, a zagadkowa „back story” została misternie zaplanowana przez Millera. Jak sam twierdzi: „To był jeden z naszych tricków w Mad Maxie: Na drodze gniewu – odniesienia do historii bohaterki, jednak bez szczegółowych odpowiedzi: nigdy nie wyjaśniliśmy dlaczego straciła ramię, czym jest Zielone Miejsce Wielu Matek, czy zasad na których opierało się funkcjonowanie Cytadeli. Postanowiliśmy zatem stworzyć scenariusz do prequela, by wytłumaczyć motywacje Furiosy dla Charlize Theron i politykę działania Cytadeli dla reszty obsady. Czytając gotowy szkic zrozumiałem, że jest to świetny materiał na osobny film – w końcu jeśli Mad Max zadziałał, to może również i Furiosa”. Historia mścicielki z pomalowanym na czarno czołem jest jednak znacznie dłuższa – w rzeczywistości Miller już w 2010 roku chciał nakręcić jednocześnie nie tylko kontynuację, ale i jej prequel (zatytułowany wtedy roboczo „Mad Max: Furiosa”), jednak plany te porzucono przy preprodukcji „Na drodze gniewu”. W pewnym momencie kultowy filmowiec rozważał także rozwinięcie historii Furiosy w formie anime pod kierunkiem Mahiro Maedy, który odpowiadał za takie klasyki jak Animatrix, Neon Genesis Evangelion, czy Porco Rosso ze Studia Ghibli, co jasno pokazuje, że niedokończony projekt wywodzący się z postapokaliptycznego świata rządzonego przez gangi motocyklowe mimo iż dojrzewał aż piętnaście lat, to w końcu znalazł swoje ujście w postaci filmowego spin-offu – i chociaż George Miller spędził lata na opracowywaniu scenariusza do „Na drodze gniewu”, w tym czasie tworząc poboczne życiorysy dla każdego z bohaterów serii, to właśnie origin story Furiosy okazało się historią nie tylko ciekawą, ale i ważną z punktu widzenia serii do opowiedzenia publiczności, która pokochała dystopijny świat Mad Maxa.

Gdy dziewięć lat temu po dokładnie trzech dekadach seria o przygodach Maxa Rockatansky’ego zapoczątkowana w 1979 roku została przywrócona do życia jawiła się jako esencja dawnej trylogii, która potrafiła wciągnąć widza w świat przedstawiony już od pierwszych chwil seansu z oszczędnymi w słowach bohaterami, przemyślaną fabułą i klimatem znanym z poprzednich części. Jednak to nie nostalgiczne wskrzeszenie marki zdecydowało o sukcesie „Fury Road”, która zapisała się na kartach kinematografii jako kinowa rewolucja – utrzymana w duchu komiksowego kampu i ocierająca się o pulpową konwencję wysokobudżetowa produkcja oparta została na prostym scenariuszu, stawiając na charyzmę aktorów, widowiskową i nieprzerwaną akcję, porywający soundtrack oraz mocno zaznaczony przekaz o poszukiwaniu nadziei i sprawiedliwości w brutalnym świecie. To była jazda bez hamulców i pasów bezpieczeństwa, której wówczas X muza jeszcze na taką skalę nie widziała – a to wszystko przy niewielkim udziale efektów specjalnych. W pewnym sensie „Na drodze gniewu” wytyczał zupełnie nową ścieżkę dla kinowych widowisk i widać, że mimo prawie osiemdziesięciu wiosen na karku australijski filmowiec (o dosyć zróżnicowanym reżyserskim portfolio) pragnął ponownie wskrzesić młodzieńczy zapał oraz ducha nie tylko w sobie, ale i tych nieco starszych widzach, a przy okazji zarazić nim zupełnie nowe pokolenie – „Furiosa” to dosłownie powtórka z rozrywki, mieszanina dobrze znanej nam akcji, czarnego humoru, groteski i kiczu, która pomimo upływu lat nie spowszedniała i wciąż otrzepuje z siebie kolejne warstwy pyłu, kurzu i piachu jednocześnie przedstawiając nam przekonującą i emocjonalną „coming of age story”, w której dialogi ciągle nie są centralnym elementem filmu, a historię poznajemy za pomocą epickich obrazów.

W tytułową rolę szukającej zemsty na swoich oprawcach sprzed lat bohaterki wcieliła się Anya Taylor-Joy, która zastąpiła na tym stanowisku Charlize Theron, odgrywającą tę samą postać dziewięć lat temu w „Fury Road”. I chociaż początkowo George Miller przyznał, że rozważał cyfrowe odmłodzenie zdobywczyni Oscara za film „Monster”, jednak obserwując takie produkcje jak „Irlandczyk” Martina Scorsese, czy „Gemini Man” Anga Lee zrozumiał, że wynik końcowy nie jest dla niego do końca przekonujący – wiedział, że publiczność od razu rozpozna komputerowy efekt, więc zdecydował się postawić na młodszą aktorkę. Miller po raz pierwszy miał okazję zobaczyć Taylor-Joy w „Ostatniej nocy w Soho” – na seans zabrał go sam Edgar Wright, a jej interpretacja zrobiła na wiekowym filmowcu tak wielkie wrażenie, że od razu postanowił przetestować możliwości brytyjskiej aktorki o argentyńskich korzeniach poprzez zoom. Anya Taylor-Joy w ciągu swojej trwającej prawie dekadę karierze dała poznać się jako aktorka wszechstronna, tak umiejętnie dobierając kolejne ekranowe role, by jej filmowe portfolio było jak najbardziej zróżnicowane: znajdziemy w nim niszowe thrillery („Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii”), komedie romantyczne oparte na klasyce literatury („Emma”), filmy animowane („Super Mario Bros: Film”), czy spektakularne blockbustery sci-fi („Diuna: Część druga”). Jak twierdzi sam Miller, Anya potrafiła ucieleśnić Furiosę dzięki swojej wrodzonej naturalności i charyzmie: jest elektryzująca, choć jej bohaterka jest oszczędna w słowach, a swoją interpretację opiera głównie na ekspresyjnej mimice twarzy z której bezbłędnie potrafimy odczytać emocje i przemyślenia, które się w niej gotują. Gwiazda „Gambitu królowej” świetnie też odnalazła się we współpracy z Chrisem Hemsworthem, portretującego filmowego antagonistę Dementusa, nieco przypominającego wyglądem jedno z poprzednich wcieleń aktora, marvelowskiego Thora, któremu tym razem zamiast młota przypisano inny atrybut: pluszowego misia (sic!). Jego komiczna i przerysowana, acz zagrana z brawurą postać, w której Hemsworth nie musiał kryć swojego australijskiego akcentu stanowi świetną przeciwwagę dla tytułowej Furiosy.

Na stanowisku kompozytora melduje się ponownie Tom Holkenborg (znany także pod pseudonimem Junkie XL), choć w rzeczywistości to nie drugie, ale już trzecie spotkanie holenderskiego kompozytora i DJ-a z George’m Millerem – panowie mieli bowiem okazję w międzyczasie współpracować nad projektem „Trzy tysiące lat tęsknoty”, a w czasie produkcji Holkenborg postanowił nawet przeprowadzić się do Australii. Jako że „Furiosa” to film, który koncentruje się na jednej bohaterce i rozwój akcji obserwujemy z jej perspektywy, twórcom zależało, by również ścieżka dźwiękowa oddawała podobny nastrój i ducha historii. Jak przyznaje Junkie XL, Miller chciał, by score do prequela był bardziej subtelny, niż ten do „Fury Road”, którego akcja rozgrywała się na przestrzeni zaledwie kilku dni – miała to być ilustracja muzyczna, którą nie tylko usłyszymy, ale i poczujemy śledząc kolejne przygody Furiosy. Być może to dlatego soundtrack zawiera również intrygująco wkomponowane i wytworzone dźwięki ludzkiego głosu, czy pojazdów, a jednocześnie umiejętnie operuje ciszą, która pozwala złapać słuchaczom oddech i działa niczym muzyczne katharsis, rozdzielając poszczególne momenty wypełnione akcją. Holkenborg postanowił także porzucić wykorzystane w poprzedniej części smyczki i rogi na rzecz mniej popularnych instrumentów dętych, jak armeński duduk, czy używany przez Aborygenów didgeridoo, by stworzyć pradawną i przyziemną aurę. Holenderski muzyk przyznaje, że praca nie zawsze szła jednak łatwo i przyjemnie – jedną z trudniejszych sekwencji do udźwiękowienia była scena porwania małej Furiosy, która choć trwa poniżej trzydziestu sekund, to twórcy odpowiedzialni za ścieżkę dźwiękową potrzebowali całego dnia, by zmiksować poprawie obraz z muzyką i dźwiękami. Wraz z rozwojem bohaterki zmienia się też tempo score’u – na początku rozwija się niespiesznie, jednak soundtrack staje się agresywniejszy, gdy Furiosa znajduje w sobie determinację do walki, w pełni rozwijając się w scenach czystej i nieprzerwanej akcji, bezbłędnie i natychmiastowo dopasowując się do stanów emocjonalnych ekranowej heroiny.

WYDANIE BLU-RAY

Obraz na błękitnym dysku został zapisany w formacie szerokoekranowym 2.39:1, a jego transfer przypomina pod względem użytej kolorystki ten z wydania „Mad Max: Na drodze gniewu”: dominuje monochromatyczna i wręcz organiczna paleta barw od pochodnych beżu i pomarańczowego w sekwencjach pustynnych po ciemne odcienie niebieskiego w scenach nocnych. Za dnia kolory są naturalne i doskonale blendują się z tłami poszczególnych sekwencji, po zachodzie słońca natomiast dalej jesteśmy w stanie dostrzec rozgrywające się sylwetki postaci i wydarzenia, a czerń nigdy nie jest smolista. Naszą uwagę zwracają pomysłowo zagospodarowane szerokie kadry, cechujące się niezwykłą ostrością sceny akcji, czy zbliżenia na specyficzną charakteryzację aktorów z widocznymi porami, czy zabrudzeniami twarzy. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast polski dubbing otrzymujemy standardowo jako Dolby Digital 5.1. – nikogo chyba nie powinien dziwić fakt, że również w kwestii soundtracku studio Warner Bros. stanęło na wysokości zadania oferując nam doznania dźwiękowe znane z sali kinowej dzięki bezstratnej ścieżce w wersji angielskiej: także pod tym względem prezentacja audio prequela przypomina swojego poprzednika z serii i mimo iż „Furiosa” nie jest naładowana po brzegi akcją (a przynajmniej nie do tego stopnia, co „Fury Road”) to audiofile z pewnością docenią dynamikę muzycznej warstwy z wybijającymi się efektami dźwiękowymi i elektronicznym scorem Toma Holkenborga, która może śmiało konkurować o najlepszy miks dźwięku na dysku fizycznym w 2024 roku z niedawnym sequelem „Diuny” o palmę pierwszeństwa. W polskim dubbingu usłyszymy m.in. znaną z aktorskiej „Mulan” Vanessę Aleksander jako Furiosę, Przemysława Glapińskiego jako Dementusa, Grzegorza Małeckiego jako Jacka, Mirosława Zbrojewicza jako Wiecznego Joe, Tomasza Traczyńskiego jako Historyka, a rolę małej Furiosy powierzono Zuzannie Wąsiewicz, słyszanej wcześniej we „Flashu”.

Na wydaniu Blu-ray oprócz filmu znajdziemy także dwa dodatki specjalne – nie dajcie się jednak zwieść pozorom, ponieważ tym razem to nie są krótkie materiały promocyjne, a ich łączny czas to ok. 70 minut! Pierwszy z nich to niemal godzinny dokument „Autostrada do Walhalli: W poszukiwaniu Furiosy” (57:00), który skupia się na szczegółowo na konkretnych aspektach produkcji jak efekty specjalne, szkice koncepcyjne, czy wideo z przygotowań i prób do poszczególnych sekwencji. Klipy z filmu przeplatane są ze scenami spoza kadru i opatrzone wywiadami z ekipą realizacyjną na czele z reżyserem Georgem Millerem, producentem Dougem Mitchellem, asystentem reżysera PJ Voetenem, scenografem Colinem Gibsonem, a także obsadą, którą reprezentują Anya Taylor-Joy, Lachy Hulme, Quaden Bayles i Chris Hemsworth. Drugim i ostatnim bonusem jest „Furiosa: Na gapę donikąd” (11:13) poświęcony piętnastominutowej sekwencji w filmie, wykorzystującej aż dwustu statystów, potrzebującej stu dziewięćdziesięciu siedmiu ujęć i tworzonej w ciągu dziewięciu miesięcy z komentarzami ekipy stojącej za obiektywem kamery. Na wydaniu 4K UHD znajdziemy kolejne trzy dodatki trwające ok. 35 minut i poświęcone m.in. odtwórcom głównych ról: Furiosie i Dementusowi, a także dokładniejsze spojrzenie na filmowe maszyny. Statyczne menu główne dostępne jest w języku angielskim.

George Miller kazał nam czekać niemal dekadę na powrót do zainicjowanego ćwierć wieku temu postnuklearnego świata, którym władała wszechobecna przemoc i paraliżujący strach – australijski reżyser w 2015 roku przedstawił publiczności czwartą odsłonę hitowej serii, która w 1979 roku rozpoczęła karierę Mela Gibsona i z miejsca został okrzyknięty zbawicielem widowiskowego kina akcji bawiąc się nową formą kontynuacji i przykuwając oko nie tylko zagorzałych fanów franczyzy, ale i zupełnie nowych odbiorców. To wtedy poznaliśmy Furiosę brawurowo zagraną przez Charlize Theron, której wyrazista postać niespodziewanie zaczęła wysuwać się na pierwszy plan nowego rozdziału przygody, jednocześnie jej przeszłość celowo została okryta woalem tajemnicy przed widzem, przygotowując solidny fundament pod osobny film eksplorujący historię i motywacje tej heroiny. Mogłoby się wydawać, że w ciągu tych dziewięciu lat od ostatniego filmu z cyklu „Mad Max” nie tylko gniew protagonistki (tym razem sportretowanej przez charyzmatyczną Anyę Taylor-Joy), ale i zapał sędziwego filmowca z krainy kangurów oraz ekscytacja kinomaniaków zdołały się już na dobre ulotnić i opaść niczym kurz i piach z opon, ale nic z tego – „Furiosa” tak naprawdę kontynuuje kino niekończącej się akcji (wciskając jednak od czasu do czasu hamulec, który pozwala nam odetchnąć), a Miller ponownie daje ujście swojej kreatywności, dowodząc, że ciągle świetnie czuje się za obiektywem kamery rejestrując postapokaliptyczną rzeczywistość – i chociaż sposób prowadzenia akcji, jej tempo oraz aktorzy różnią się od poprzednich odsłon, to dalej jesteśmy w stanie rozpoznać ten fascynujący świat, który tym razem cofa nas do źródeł gniewu i odkrywa przed nami detale z przeszłości jednej z najbardziej fascynujących postaci franczyzy. Być może potrzeba będzie chwili z tego 2,5-godzinnego epickiego widowiska, by nowa „Furiosa” wskoczyła na właściwy tor, ale jej opętana pragnieniem zemsty i osobistej wendetty filmowa droga (kluczowa do rozwikłania zagadki postaci) z pewnością jest warta przebycia każdej minuty i kilometra.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

Furiosa (Blu-ray)
Reżyseria
Dystrybutor
Warner Bros. Entertainment Polska
Premiera
15-05-2024 (Festiwal Filmowy w Cannes)
24-05-2024 (Polska)
5,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Radosław Sztaba