duża fotografia filmu Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat
Miniatura plakatu filmu Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat

Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat

Captain America: Brave New World

2025 | USA | Akcja, Przygodowy, Sci-fi

Ludzkie oblicze superbohatera [recenzja Blu-ray]

Arkadiusz Kajling | 14-05-2025
Wprowadzając do kin latem ubiegłego roku trzeciego „Deadpoola” jako jedyną propozycję ze stajni Marvela w 2024 roku Disney postanowił nie tylko wykorzystać swoje znane marki, ale i trochę namieszać – a dokładniej pomieszać superbohaterskie światy w jednym filmie, odradzając tym samym nieco zapomniane uniwersum herosów 20th Century Studios i nadając środkowej części z V fazy MCU kategorię wiekową R jako pierwszej produkcji Marvela w historii! Brzmi jak szaleństwo? Być może, ale w końcu Ryan Reynolds obiecał fanom jazdę bez trzymanki i z odpiętymi pasami bezpieczeństwa. Od czasu, gdy ostatni raz widzieliśmy na wielkim ekranie Deadpoola i Wolverine’a w jeszcze osobnych filmach, kino superbohaterskie w ciągu kilku lat przeszło wiele zmian, którym nierzadko towarzyszyły niemałe skandale – ten spadek formy i przesyt debiutującymi w coraz mniejszym odstępie czasowym kolejnymi produkcjami z herosami zaowocowały pogarszającymi się wynikami światowego box office’u i zdawało się, że dalekie jest jeszcze odkupienie win twórców. Trzeci „Deadpool” odwrócił ten trend przychodząc na ratunek nie tylko MCU, ale i całemu światowi superbohaterskiemu, przywracając temu gatunkowi właściwe miejsce na piedestale kinowej rozrywki – nie dziwi zatem fakt, że wierny fandom wyczekiwał kolejnej kinowej propozycji, po ciuchu licząc, że nowy Kapitan Ameryka pokaże im to oblicze Marvela, za którym tęsknią od ostatniej części „Avengers”. Spore nadzieje na powrót do formy także innych herosów z komiksowego uniwersum zrobiła kampania reklamowa z widowiskowymi scenami, w których to Anthony Mackie przejął rolę tytułowego herosa po Chrisie Evansie. Czy nowy Kapitan Ameryka wróci ze swojej pierwszej pełnometrażowej bitwy z tarczą, czy na niej?

Zanim przejdziemy do streszczenia przedostatniej produkcji z V fazy MCU warto poświęcić kilka zdań na zarys fabuły serialu „Falcon i Zimowy żołnierz”, rozgrywającego się po wydarzeniach z „Avengers: Końca gry”, którego finał na małym ekranie stanowił wstęp do czwartego kinowego filmu o przygodach Kapitana Ameryki. Już w 2018 roku Marvel rozpoczął prace na kilkoma limitowanymi seriami na potrzeby serwisu Disney+, które miały koncentrować się na postaciach drugoplanowych z superbohaterskiego panteonu – to wówczas Kevin Feige uznał, że kinowe produkcje nie pokazały wystarczająco charakteru dwóch pobocznych herosów: Sama Wilsona, znanego jako Falcona i Bucky’ego Barnesa ukrywającego się pod pseudonimem Zimowego Żołnierza, których zabawną dynamikę zachwalali widzowie. Kiedy studio otrzymało w końcu zielone światło, twórcy postanowili przedstawić całą historię o Wilsonie, pierwszym czarnoskórym Kapitanie Ameryce. Odgrywający go Anthony Mackie nie był początkowo przekonany do przyszłej roli, ale zmienił zdanie po przeczytaniu scenariusza Malcolma Spellmana – serial ukazywał Wilsona jako zwykłego faceta w fantastycznym świecie superbohaterów, a amerykański aktor chciał jednocześnie przejąć schedę pozostawioną przez Chadwicka Bosemana, gwiazdy pierwszej „Czarnej Pantery”. Co interesujące, pierwsze wątpliwości Mackie’go odnośnie zasilenia obsady stały się naturalnym konfliktem wewnętrznym, na którym oparła się cała seria – od niechętnego władania tarczą przez ekranowego protagonistę do ostatecznego jej użycia, co pomogło Anthony’emu określić znaczenie bycia bohaterem we współczesnym świecie i idei patriotyzmu, a charakterystyczna tarcza stała się uniwersalnym symbolem interpretowanym subiektywnie przez każdego widza.


Dłuższy czas trwania serialu, niż jego kinowego odpowiednika pozwolił serii zgłębić życie osobiste zarówno Falcona, jak i Zimowego Żołnierza, skupiając się na psychologii jednostek poprzez udział w terapii – trend ten był już widoczny przy innej odcinkowej produkcji WandaVision, który był intymną opowieścią o kruchej psychice superbohaterki, jednak twórcy „Falcona” postanowili stworzyć serial bliższy temu, co zapamiętaliśmy z kina w którym wątek spuścizny obrońcy Ameryki wcale nie był najważniejszy. Steve Rogers przeszedł na emeryturę, jednak zanim jego tarcza trafiła w ręce Wilsona, nowym Kapitanem został bohater grany przez Wyatta Russela, choć od początku było jasne, że misja Johna Walkera zakończy porażka. Sporo miejsca poświęcono też problemowi rasizmu w USA, jednak w rozmowie z magazynem „Empire” Anthony Mackie podkreślił, że fabuła czwartej odsłony Kapitana Ameryki nie będzie powtarzać elementów fabularnych z serialu w kwestii koloru skory bohatera i związanych z tym problemów, które były poruszane na małym ekranie: „Nowy wspaniały świat to nie Falcon i Zimowy Żołnierz w skróconej wersji. Bycie czarnoskórym mężczyzną w Ameryce nie jest czymś, czego nie można ignorować, ponieważ każdego dnia, gdy wychodzisz z domu, musisz się z tym mierzyć. Ten aspekt zawsze jest podtekstowy, ale nie na nim się skupiamy w filmie”. W trzydziestej piątej superbohaterskiej produkcji Marvela Sam Wilson zostaje wezwany do Białego Domu, gdzie świeżo wybrany na prezydenta Stanów Thaddeus Ross (w przeszłości łowca Hulka) proponuje nowemu strażnikowi Ameryki odbudowanie zespołu Mścicieli, prosząc jednocześnie o odzyskanie skradzionych materiałów z wyspy Celestiali. Od powodzenia nowej misji będą zależeć losy nie tylko USA, bowiem widmo III wojny światowej wisi w powietrzu…

Mając na uwadze trudny temat, nowa propozycja Juliusa Onaha jawi się jako kino akcji na serio, mające jednak w zanadrzu wiele lżejszych momentów – w wykreowaniu filmowej wizji pomogło zapewne portfolio amerykańskiego reżysera o nigeryjskich korzeniach: w ciągu dekady czterdziestodwuletni filmowiec stworzył pięć filmów utrzymanych w konwencji dreszczowca („Dziewczyna ma kłopoty” z 2015 roku), science-fiction („Paradoks Cloverfield” z 2018 roku), kina z bronią w ręku („Genialny przekręt” z 2024 roku), a nawet połączenia thrillera z dramatem społecznym („Luce” z 2019 roku), a jego doświadczenie miało wpływ na końcowy wydźwięk czwartej odsłony o przygodach Kapitana Ameryki. To zresztą aktorka z tego ostatniego filmu pomogła Juliusowi zdobyć posadę reżysera, polecając jego świeże spojrzenie na tematy, które miały wybrzmiewać w marvelowskiej produkcji – nazwisko Octavii Spencer pojawia się finalnie na napisach końcowych w sekcji dotyczącej podziękowań. Pamiętając, że droga filmu na ekran była wyboista (wliczając w to kosztowne dokrętki z zupełnie nowymi bohaterami), ostateczna wersja superbohaterskiego przedsięwzięcia nie okazała się totalną katastrofą, a całkiem miłą niespodzianką – świetnie zrealizowane sceny akcji z prawie dziesięciominutową końcową sekwencją walki cieszą oko (co nie zawsze było regułą w przeszłości), a poruszone wątki będą miały znaczenie dla przyszłości uniwersum: to film wręcz potrzebny w chronologii MCU. Ciekawie wypada polityczno-szpiegowska intryga, mimo, że pozbawiona jest głębszych analiz, a fabuła koncentrująca się na konflikcie spowodowanym przez zewnętrzną ingerencję przy użyciu nowoczesnych technologii wydaje się w dzisiejszym świecie nie tylko bardzo aktualnym zagadnieniem, ale i całkiem realnym zagrożeniem.


W rolę tytułowego herosa wcielił się Anthony Mackie, zaskakująco dobrze wypełniając buty Kapitana Ameryki po Chrisie Evansie, który w poprzednich latach wykonał kawał solidnej roboty niezaprzeczalnie podnosząc jakość filmów Marvela. Amerykański aktor, który zadebiutował na wielkim ekranie w „8. mili” przez lata przyzwyczaił kinomaniaków do swojej nietuzinkowej charyzmy, nie dziwi więc fakt, że o Mackiego upomniał się panteon superherosów – jego postać Sama Wilsona pojawiła się po raz pierwszy w „Kapitanie Ameryce: Zimowym Żołnierzu” i aż do „Avengers: Końca gry” był partnerem Steve’a Rogersa. Jego przyjaźń z Bucky’m Barnesem została rozwinięta w solowym serialu na potrzeby platformy Disney+, gdzie w końcu wysunął się na pierwszy plan, a widz mógł obserwować jego dojrzewanie do nowej funkcji z perspektywy nieposiadającego supermocy człowieka. Anthony buduje jednak inną wersję obrońcy Ameryki, niż jego poprzednik, choć trzeba przyznać, że scenariusz nie daje mu wystarczająco dużo przestrzeni, by w pełni rozwinąć jego postać – ma jednak swoją odrębną osobowość i daje najlepszy dotąd występ w całym uniwersum, skutecznie wychodząc z cienia Steve’a Rogersa. Partneruje mu Danny Ramirez jako Joaquin Torres, który przejmuje rolę Falcona – kojarzony z serialem „The Last of Us” aktor wyrasta na jednego z najzabawniejszych bohaterów współczesnego MCU, choć nie wszystkim z pewnością przypadnie do gustu jego specyficzny humor. Harrison Ford zastępujący zmarłego Williama Hurta i znakomicie odnajduje się w marvelowskich realiach jako antagonista tytułowego herosa, a równie solidny występ zalicza kojarzony z ostatnich współprac z Mike’m Flanaganem Carl Lumbly, który podkreślając bezsilność Izajasza potrafi rozbudzić w widzach uczucie empatii dla swojej postaci, ważnej dla historii i rozwoju Sama.

Stworzenie muzyki oryginalnej powierzono Laurze Karpman, której dokonania w przeszłości uświetniały nie tylko produkcje kinowe, ale i liczne serie telewizyjne, gry komputerowe, a nawet sztuki teatralne. Laureatka pięciu nagród Emmy już wcześniej zdążyła dobrze poznać uniwersum Marvela, komponując soundtracki do dwóch seriali „What If…?” i „Ms. Marvel”, a także sequela „Kapitana Marvel” w reżyserii Nii DaCosty „The Marvels”. Amerykańska pani kompozytor napisała zupełnie świeży motyw przewodni dla nowego głównego protagonisty, a także osobny temat na fortepian dla Thaddeusa Rossa, zainspirowany twórczością legendarnego muzyka, dyrygenta i pedagoga Aarona Copelanda – ten drugi czerpie pełną garścią z konwencji kolejnych odsłon o „Godzilli”, gdy bohater grany przez Harrisona Forda zmienia się w Red Hulka. Polityczno-szpiegowski wydźwięk najnowszej marvelowskiej produkcji wymusił na Karpman stworzenie score’u, który nawiązywałby brzmieniowo do kultowych filmów z motywem spisku na pierwszym planie, jak franczyza „Mission Impossible”, nie zapominając jednocześnie o znanych fanom dźwiękach – sześćdziesięciosześcioletnia artystka wykorzystuje w swojej ponad godzinnej propozycji m.in. „Captain America March”, który oryginalnie napisał Alan Silvestri na potrzeby poprzednich części. Oprócz oryginalnej ścieżki dźwiękowej przy której Laurze pomagała stała współpracowniczka Nora Kroll-Rosenbaum, „Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” zawiera też piosenki stworzone głównie przez czarnoskórych piosenkarzy – na trackliście możemy dostrzec m.in. Kendricka Lamara z hitem „i”, który pojawia się na napisach końcowych, „Elephant” Tame Impala, a także szlagier z 1959 roku „Mr. Blue” The Fleetwoods jako podkład dla Samuela Sternsa i odwołanie do jego pseudonimu w „Hulku”.


WYDANIE BLU-RAY

„Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” kontynuuje zapoczątkowany w zeszłym roku trend edycji 4K, choć w tym wypadku wersja UHD dostępna jest jedynie opakowaniu typu „steelbook”. Obraz na płycie Blu-ray został zapisany w formacie 2.35:1 i jego prezentacja na fizycznym krążku prezentuje się wyśmienicie – transfer uchwycony za pomocą kamer Arri Alexa uwypukla wszelkie detale nie tylko praktycznych rekwizytów, czy kostiumów, ale i mankamenty urody aktorów (m.in. wyraźnie widzimy zmarszczki na twarzy Harrisona Forda), jednak zawsze w ciepłych, zdrowych barwach gdy występują w swoich ludzkich wcieleniach, natomiast zdecydowanie bardziej nasycone odcienie zobaczymy w scenach superbohaterskich walk z naciskiem na finał z Hulkiem. W wysokiej rozdzielczości wyraźnie widać, że spece od efektów specjalnych w ostatnich filmach ze świata MCU sumienniej przykładają się do swojej pracy i stawiają jakość ponad ilość, dzięki czemu zanikają powoli przerysowane sekwencje akcji z użyciem CGI sprzed kilku lat ocierające się wówczas o „kreskówkowość”. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie DTS-HD Master Audio 7.1, natomiast polski dubbing otrzymujemy standardowo jako Dolby Digital 5.1 – obie wersje oferują przyjemne doświadczenie audio, a pomagają w tym boczne i tylne głośniki, które podkreślają muzykę instrumentalną i liczne efekty dźwiękowe. W polskim dubbingu usłyszymy m.in. Mateusza Damięckiego w roli Sama Wilsona, Marka Lewandowskiego jako prezydenta Rossa, Piotra Kramera jako Joaquina Torresa, Krzysztofa Dracza jako Samulea Sternsa, Julię Borkowską jako Ruth i Elizę Borowska jako Betty Ross.

Na błękitnym dysku oprócz filmu znajdziemy również standardowy zestaw materiałów dodatkowych, które trwają poniżej trzydziestu minut i uchylają nieco tajemnicy z najnowszej produkcji Marvela. Pierwszym z nich jest „Nowy Kapitan Ameryka” (11:08), czyli typowy promocyjny making-of w pigułce, który pokrótce skupia się na poszczególnych aspektach widowiska, jak tworzenie filmowych kostiumów, ze wstępem dla niewtajemniczonych przybliżającym historię Sama przejmującego tarczę nowego obrońcy Ameryki. „Dawne porachunki, nowe blizny” (9:46) koncentruje się na postaci Samuela Sternsa, ukazując widzom jak jego wątek z oryginalnego „Hulka” został rozbudowany po latach. Na sam koniec obejrzymy „Gagi z planu” (2:12), czyli kompilację zabawnych i nieudanych ujęć zarejestrowanych na planie oraz „Sceny niewykorzystane” (4:45), czyli zestaw trzech scen, które nie znalazły się w finalnej wersji: „Podziękowania”, „Misja” oraz „Przeprosiny”. Jeśli komuś będzie jeszcze mało ciekawostek spoza planu, to istnieje także opcja odtworzenia filmu z „Komentarzem audio twórców” w wykonaniu Juliusa Onaha i Kramera Morgenthau, umieszczona w sekcji „Wersje językowe”. Menu główne dostępne jest w języku polskim.


PODSUMOWANIE

Najnowsze widowsko Marvela „Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat” to trzydziesty piąty superbohaterski film z uniwersum MCU i zarazem przedostatni rozdział V fazy, którą w tym miesiącu zamykają „Thunderbolts” – po zaledwie jednej (ale za to wychwalanej) wysokobudżetowej propozycji studia w 2024 roku ponownie wracamy do starej częstotliwości premier kinowych i jednocześnie spolaryzowanych opinii oraz zakulisowych kontrowersji: zaraz po kinowym debiucie współtwórca „Deadpoola” Rob Liefeld ostro skrytykował Kevina Feige i wezwał go do ustąpienia ze stanowiska szefa Marvel Studios (jego krytyka nie wynikała z finansowego rozczarowania produkcji, ale z osobistych urazów – Liefeld zarzucał producentom złe traktowanie twórców komiksowych oraz brak szacunku wobec niego samego). Choć filmowiec nie szczędził ostrych słów pod adresem kolegi po fachu, nie można zapomnieć, że to właśnie Kevin Feige jest architektem największego sukcesu komercyjnego w historii kina – Marvel Cinematic Universe, a jego poprzednie dzieło „Deadpool & Wolverine” zarobiło ponad 1,3 miliarda dolarów. „Nowy wspaniały świat” to zupełnie inna liga, niż poprzednie części „Kapitana Ameryki” w reżyserii Joe Johnstona i braci Russo, jednak czwarta odsłona naczelnego obrońcy USA w nieco poważniejszym tonie łączy wątki polityczne z aktualnymi obawami społecznymi, starając się rozwinąć pewne motywy poruszone nie tylko w serialu „Falcon i Zimowy Żołnierz”, ale i innych filmach z MCU, jak „Eternals”, a nawet „Incredible Hulk” (pomocna w rozeznaniu się w chronologii może być książka Marvela z 2023 roku, która porządkuje zagmatwaną linię czasu). Anthony Mackie godnie wypełnia buty Chrisa Evansa budując wiarygodny i wielowymiarowy wizerunek herosa, który zmaga się z nowymi obowiązkami i wewnętrznymi rozterkami przekonując nas o jakże ludzkim obliczu superbohatera – to obiecujący występ i zapewne dopiero początek historii Sama Wilsona.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.

Kapitan Ameryka: Nowy wspaniały świat (Blu-ray)

Zdj. Galapagos
Reżyseria
Dystrybutor
Disney
Premiera
14-02-2025 (Polska)
12-02-2025 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Radosław Sztaba