duża fotografia filmu Nowokaina
Miniatura plakatu filmu Nowokaina

Nowokaina

Novocaine

2025 | USA | Akcja, Komedia, Thriller | 110 min

Cierpienia młodego Nathana [recenzja Blu-ray]

Arkadiusz Kajling | 30-06-2025
Patrząc na to, jak wielkim uznaniem wśród krytyków cieszyły się tegoroczne produkcje z udziałem Jacka Quaida, nie sposób nie odnieść wrażenia, że początek 2025 roku był dla amerykańskiego aktora kojarzonego z serialem Amazona „The Boys” wyjątkowo udany. Nie dość, że w styczniu w kinach pojawiła się pierwsza niespodzianka w postaci „Towarzysza”, czyli wykorzystującego elementy romansu filmu z dreszczykiem bezbłędnie wpisującego się w ramy gatunku sci-fi z odpowiednim tłem do rozważań odnośnie kierunku rozwoju sztucznej inteligencji i niebezpieczeństw z jakimi się wiąże postęp technologiczny, a całkiem niedawno mogliśmy oglądać trzydziestodwuletniego gwiazdora w innym dreszczowcu o kryminalnym zabarwieniu „Neighborhood Watch”, to między tymi dwoma podnoszącymi ciśnienie thrillerami premiery doczekała się również czarna komedia „Nowokaina”, która dość nieoczekiwanie wywołała niemałe poruszenie w gamingowym środowisku. Nowy film w reżyserii Dana Berka i Roberta Olsena rozbudził ciekawość graczy i nadzieje na ujrzenie ekranizacji kultowej gry „Max Payne”, a to wszystko z powodu niezwykłego podobieństwa filmowej roli syna Meg Ryan i Dennisa Quaida do tytułowego bohatera z gry Remedy Entertainment – paralele do postaci napędzanej chęcią zemsty za morderstwo rodziny i nieustannej walki o przetrwanie w mrocznym świecie nowojorskiego podziemia są tak wielkie, że trudno nie przyznać racji fanom. Czyżby zatem „Nowokaina” nieświadomie stała się testowym polem dla potencjalnego filmu o przygodach byłego gliniarza?

Chociaż porównany do Maxa Payne’a podczas sesji „Ask Me Anything” na platformie Reddit Jack Quaid pomimo zaskoczenia uderzającym podobieństwem do swojej niedawnej roli z rozbrajającą szczerością wyjawił, że nigdy nie miał okazji sprawdzić słynnej gry, to nie da się ukryć, że analogie do głównej postaci z „Nowokainy” są prawidłowe – seria „Max Payne” to mroczna opowieść o byłym policjancie, który zostaje mścicielem po zamordowaniu bliskich, a znakiem rozpoznawczym gier jest styl neo-noir, dynamiczna akcja i efekt „bullet time”, których ślady możemy odnaleźć także w filmie „Nowokaina”. Wchodząca gwiazda Hollywoodu wciela się w nim w Nathana Caine’a, bankiera ze słonecznego San Diego cierpiącego na rzadką chorobę, która sprawia, że nie odczuwa najmniejszego nawet bólu. Introwertyczny mężczyzna prowadzi samotne życie, jednak ma słabość do swojej koleżanki po fachu – Sherry – w której się potajemnie podkochuje. Magia zbliżających się wielkim krokiem Świąt Bożego Narodzenia zdaje się czynić cuda, bowiem obiekt westchnień Nathana odwzajemnia zainteresowanie i zgadza się na romantyczną randkę. Sielankowa atmosfera znika jednak wraz z napadem na ich oddział banku, a trójka przestępców w mikołajowych strojach bierze Sherry jako zakładniczkę. Nathan, który całe swoje życie musiał kontrolować każdy swój ruch w obawie przed jakimkolwiek urazem, teraz rusza w pogoń za ukochaną, ale genetyczna przypadłość w jego misji stanie się dla niego większym zagrożeniem, niż przypuszczał –  każda bowiem odniesiona rana może doprowadzić do jego śmierci…


Każdy, kto choć trochę zna amerykański duet reżyserów Dana Berka i Roberta Olsena mógł się nieco zdziwić zapowiedzią ich piątego wspólnego projektu o wyraźnym komediowym wydźwięku dla wielkiego studia filmowego – para filmowców słynie w końcu w Hollywood z tworzenia niszowych horrorów dla niezależnych wytwórni i w ciągu dekady dorobiła się wiernej grupy fanów, więc ich dotychczasowe portfolio nie tylko nie sugerowało żadnej niespodzianki, ani tym bardziej spektakularnego sukcesu w box office’ie. Istniało realne ryzyko, że produkcja się nie zwróci – tym bardziej, że choć jej premiera przypadła w Ameryce na okres wiosennej przerwy w nauce, to według aktualnych szacunków był to najgorszy weekend pod względem kinowych przychodów w tym roku! By nieco zachęcić kinomaniaków, sam Jack Quaid w jednym z wywiadów określił swój najnowszy obraz jako film akcji dla fanów horrorów, czyli gatunku które obecnie przeżywa renesans: „Chciałem mieć pewność, że końcowy produkt będzie wystarczająco brutalny. Szczególnie spodoba się on fanom horroru, jako że jest w nim tyle gore, ale także czuć w nim ducha akcyjniaków z lat 80. ubiegłego wieku – produkcji, w których troszczysz się o postać w takim stopniu, że akcja jest jeszcze lepsza. Chciałem się upewnić, że stworzę kreację, której ludzie będą kibicować i uwierzą w ekranowy romans”. Okazuje się, że „Nowokaina” to przyjemnie odświeżający mariaż gatunków z superbohaterskimi odniesieniami do przypadłości głównego bohatera, które przypadną do gustu szczególnie fanom blockbusterów z komiksowymi herosami.

Dan Berk i Robert Olsen wychodząc ze swojej strefy komfortu postanowili trochę poeksperymentować, opierając jednak koncepcję swojego najnowszego dzieła na dwóch solidnych filarach – jednym z nich jest sama idea niewrażliwości na ból, którą postanowiono ugryźć na dwa różne sposoby wykorzystując zarówno czarny humor, jak i metody rodem z body horrorów w klimacie gore. Ten drugi podgatunek filmów grozy, który za pomocą ikonografii przemocy celowo skupia się na graficznym ukazaniu krwawych scen ma nie tyle straszyć widzów, co wzbudzać obrzydzenie i szok – duet reżyserów pomysłowo łączy drastyczną stylistkę z komedią śmiesząc publiczność w momentach, które powinny przerażać, jak tortury głównego bohatera lub jego przerysowane symulowanie cierpienia. Chociaż wydawać by się mogło, że najzabawniejsze scenki przedstawiono już w trailerach, to na szczęście oficjalne zwiastuny nie zepsuły zabawy (tak jak w przypadku „Towarzysza”) i pomysłowość twórców potrafi nas nie raz pozytywnie zaskoczyć. Druga kolumna podtrzymująca całe doświadczenie to tempo narracji wyniesione rodem z retro akcyjniaków z poprzednich dekad – nieoczekiwany zwrot akcji i życia Nathana dzielący „Nowokainę” na dwie uzupełniające się części, byłby nierealistyczny w typowym współczesnym filmie sensacyjnym, ale tu pasują jak ulał. Podkreślają to również urozmaicone i kreatywnie przedstawione sceny walk w stylu Jackie Chana, które tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że filmowcy postanowili w pełni objąć absurdalność całego przedsięwzięcia.


Sukces „Nowokainy” to również zasługa jego jasno świecącej gwiazdy w osobie Jacka Quaida, który daje tutaj prawdziwy „one man show”. Choć dorastanie w aktorskiej rodzinie dało mu wiele możliwości, to artysta od zawsze był zdeterminowany, by swoimi osiągnięciami udowodnić, że zasługuje na wszystkie pochwały – syn Dennisa Quaida i Meg Ryan zadebiutował na wielkim ekranie w epizodycznej roli w dystopijnej ekranizacji „Igrzysk śmierci” z 2012 roku i ten mocny początek kariery przyczynił się do jego dalszych sukcesów: na przestrzeni lat mogliśmy podziwiać Quaida m.in. w „Lucky Logan” z 2017 roku, „Krzyku” z 2022 roku, czy „Oppenheimerze” z 2023 roku, gdzie zagrał fizyka Richarda Feynmana. Amerykański aktor z powodzeniem odnajduje się także na małym ekranie – do tej pory mogliśmy go ujrzeć m.in. w serialu HBO „Vinyl”, czy „The Boys” od Amazona, który okazał się dla niego przełomem i pomógł mu w podbiciu serc milionowej publiczności. Ten ostatni to nawiązująca do komiksu Gartha Ennisa i Daricka Robertsona „Chłopaki” odcinkowa seria o grupie walczącej z superbohaterami nadużywającymi swoich umiejętności, która świetnie przygotowała Jacka do jego następnej roli: w „Nowokainie” on sam staje się współczesnym, choć nie przygotowanym w pełni do swej rycerskiej misji herosem, a jego komediowy timing jest bezbłędny. Partneruje mu Amber Midthunder znana z prequela kultowej franczyzy „Predator: Prey” jako ekranowa dama w opałach, której bohaterka w rzeczywistości skrywa pewien sekret, będący jednym z plot twistów w dalszej części krwawego widowiska.

Oryginalny filmowy soundtrack stworzył Lorne Balfe, którego całkiem niedawne dokonania obejmują takie głośne produkcje wypełnione akcją, jak „Ambulans”, „Argyle”, czy „Mission Impossible – Dead Reckoning: Part 1”. W swojej najnowszej pracy szkocki kompozytor potwierdza, że doskonale zrozumiał przesłanie obrazu Dana Berka i Roberta Olsena i na przestrzeni godziny zabiera słuchaczy w muzyczną podróż, w której intensyfikuje wizualne doznania praktycznie od samego początku, aż po napisy końcowe – takie energetyczne utwory jak „Epinephrine”, „Open The Vault”, czy „Bad Day To Quit Drinking” przyśpieszają tylko bicie serca i trzymają słuchacza na skraju fotela dzięki ciężkim orkiestracjom, choć Balfe pozwala sobie też na oddech i nutkę sentymentu, m.in. w otwierającym tracku „Skinny Guy In A Suit”, czy końcowej przesiąkniętej melancholią kompozycji „Ever After”: to zapewne zasługa jego wiernego pomocnika, który również otrzymał kompozytorski kredyt. Podczas komponowania score’u Lorne blisko współpracował z Andrew Kawczynskim, który zaczynał jako częsty asystent nie tylko samego Balfe, ale i Hansa Zimmera – wszechstronny amerykański muzyk o polsko brzmiącym nazwisku od samego początku swojej kariery w Hollywood starał się odnajdywać nowe drogi w tworzeniu muzycznych narracji, co pozwoliło mu wykształcić naturalną zdolność do przekazywania emocji za pomocą melodii. Wspólnie panowie zaproponowali muzyczny zastrzyk z adrenaliny z licznymi odwołaniami do akcyjniaków z przeszłych dekad z kategorii „R” dzięki zwróceniu się w stronę syntezatorów.


WYDANIE BLU-RAY

Film „Nowokaina” to już kolejny tytuł po zeszłorocznej animacji „Transformers: Początek”, który debiutuje w Polsce na rynku kina domowego wyłącznie w edycji Blu-ray. Obraz na niebieskim krążku został zapisany w formacie 2.39:1, a więc jego szerokoekranowy aspekt wyświetli się na telewizorze z czarnymi pasami na dole i u góry ekranu – studio Paramount przygotowało solidny transfer, choć utrzymany w stonowanych odcieniach, prawdopodobnie by wiernie oddać naturalność świata i rezerwując nasycone barwy dla pojawiającej się krwi, co świetnie kontrastuje z resztą prezentacji wideo. Oryginalna ścieżka dźwiękowa została zapisana w formacie Dolby Atmos, natomiast polskiego lektora otrzymujemy standardowo jako Dolby Digital 5.1 – w obu przypadkach nie ma do czego się przyczepić, a ścieżki audio doskonale oddają dynamikę scen akcji, jak podczas sekwencji z napadem na bank, nie zagłuszając przy tym dialogów, które przez głośniki są prawidłowo traktowane priorytetowo.

Na błękitnym dysku oprócz filmu znajdziemy też zestaw materiałów dodatkowych, które trwają prawie pół godziny i odsłaniają przed widzami kolejne etapy tworzenia krwawego przedsięwzięcia. Pierwszym materiałem jest „Gotowi na ból? Produkcja od kulis” (12:56), który skupia się na procesie preprodukcji: od pomysłu, poprzez sylwetki bohaterów i wizję reżysera, aż po kreacje aktorskie. „Bolesne doświadczenie – z kamerą na planie” (15:53) to z kolei wideo poświęcone filmowym lokacjom, tworzeniu kluczowych scen (w tym ujęć z wykorzystaniem kaskaderów i choreografii walk), scenografii i zdjęciom. Ostatnim bonusem jest „Kompletna demolka – make up na planie” (9:31), czyli tak jak sugeruje to tytuł poznamy w nim kulisy misternej charakteryzacji i użyte zabiegi do wiarygodnego przedstawienia licznych okaleczeń. Statyczne menu główne jest dostępne w angielskiej wersji językowej.


PODSUMOWANIE

Patrząc na tegoroczne filmowe portfolio Jacka Quaida, bez wątpienia można stwierdzić, że amerykański aktor przeżywa właśnie swoje „5 minut sławy” skutecznie pozbywając się niechlubnego tytułu „nepo baby”, a jeden z jego ostatnich obrazów zdaje się skutecznie utwierdzać publiczność o wszechstronności syna Dennisa Quaida i Meg Ryan. Podszyta czarnym humorem z elementami romansu „Nowokaina” odhacza wszystkie boxy kina popcornowego, puszczając oko do fanów sensacyjnych retroprodukcji z lat 80. ubiegłego wieku, a Quaid Jr. znakomicie odnajduje się w tej nietypowej konwencji przyciągając wzrok coraz to szerszej widowni, która już widzi go jako nowego Maxa Payne’a – ostatni film inspirowany neo-noirową serią z Markiem Wahlbergiem w roli głównej z 2008 roku nie spełnił oczekiwań graczy, którzy wciąż z nadzieją patrzą na potencjalny reboot. I chociaż internet wybrał już nowy filmowy kierunek dla Jacka, to aktor wydaje się być zainteresowany innym potencjalnym projektem, również osadzonym w gamingowym uniwersum – niedawno Quaid ujawnił, że jego wymarzoną rolą byłoby wystąpienie w wielkoekranowej adaptacji „BioShocka”, a sam aktor nie krył swojej fascynacji grą ze swojej młodości, podkreślając, że jej bogaty świat i historia idealnie nadają się do przeniesienia na srebrny ekran. Co ciekawe, platforma streamingowa Netflix od kilku lat pracuje nad filmem na postawie słynnej gry i ma nawet wybraną ekipę: za reżyserię ma odpowiadać Francis Lawrence, scenariusz pisze Michael Green, a producentem jest m.in. Roy Lee, który w zeszłym roku zdradził, że projekt przybierze bardziej kameralny charakter. Póki co gwiazdor „Nowokainy” pochwalił się za pośrednictwem mediów społecznościowych zakulisową fotką z planu ostatniego sezonu „The Boys”, która jednoznacznie sugeruje, że będzie krwawo i zapewne finał hitu Amazona znowu przyciągnie wielomilionową oglądalność. Ale przecież my już od dawna wiemy, że Jack Quaid sukces ma we krwi zapisany od urodzenia.

Recenzja powstała dzięki współpracy z Galapagos – dystrybutorem filmu na Blu-ray.


Zdj. Galapagos

Dystrybutor
United International Pictures Sp. z o.o.
Premiera
14-03-2025 (Polska)
13-03-2025 (Świat)
5,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Radosław Sztaba