„Jeśli nie wracam do domu pokryty sztuczną krwią od stóp do głów, wtedy wiem, że nie spisałem się jako reżyser horrorów”, powiedział. Dokładnie taki jest przepis Eliego Rotha na dobry horror: dużo krwi, wnętrzności i nagości. Uważa, że ludzie lubią przemoc w filmach, a więc on oferuje im to, za co płacą – przerażenie i wytrącenie z równowagi. Roth czuje, że Hollywood zapomniało, jak powinno się straszyć widzów, więc on to wszystkim przypomni. Jak na ironię, na widok prawdziwej krwi robi mu się słabo. Roth miał szczęście, gdyż dorastał w domu, gdzie mógł bez przeszkód realizować swoje artystyczne zapędy. Jego…