Miniatura plakatu filmu Yuma

Yuma

2012 | Polska, Czechy | Akcja, Kryminał | 113 min

Krótka historia o jumaniu

Ula Jagodzinska | 16-08-2012
„To trochę sport, ale i trochę sposób na zdobycie modnych ubrań lub walkmana, na które nie stać rodziców, na prezent dla dziewczyny – opisywała to zjawisko „Gazeta Wyborcza” w 1994 roku, piórem Wojciecha Jankowskiego. – Dwudziestoparolatków w kosztownych ubraniach, jeżdżących szybkimi zachodnimi samochodami z wielką antena CB-radia i mniejszą telefonu komórkowego widać codziennie w pobliżu przejścia granicznego, w najdroższych Zgorzelskich restauracjach. Wszyscy wiedzą czym się oni trudnią. Wśród kilkunastolatków wyrzucanych z Niemiec za kradzieże coraz więcej pochodzi z miejscowości oddalonych od zachodniej granicy. Moda na jumę zatacza coraz szerszy krąg”. „Yuma” to film Piotra Mularuka o tym właśnie procederze, podszyty nutą kina akcji, klimatem westernu, doprawiony romansem, zepsuciem i degeneracją.

Bohaterem filmu jest Zyga. Chłopak mieszka w Brzegach, równocześnie marząc o Eldorado. Pewnego dnia za sprawą operatywnej ciotki wkracza na drogę zła, szmuglując papierosy do Niemiec. Tam doświadcza istnego raju na ziemi: widzi sklepy, w których półki uginają się od towarów, a to wszystko na wyciągnięcie ręki. Nie ma jeszcze alarmów, ochrony, bramek, wystarczy wejść, by po chwili wyjść ubranym od góry do dołu. A na dole oczywiście najmodniejsze „adasie”. Jak łatwo się domyślić Zyga, jako obrotny, początkujący biznesmen, a do tego chłopak z aspiracjami by być współczesnym Robin Hoodem zaczyna od adidasów, by metodą małych kroczków dojść do statusu lokalnego celebryty. Tworzy własny gang, przewożąc do Polski, czego dusza zapragnie, wedle składanych przez lokalnych mieszkańców zamówień, od lekarza po księdza. Przy okazji zadziera także z rosyjską mafią, która trudni się branżą alkoholową.

Główną rolę w „Yumie” powierzono Jakubowi Gierszałowi, który kreowany jest na polskiego Jamesa Deana. Aktor, który ma na swoim koncie takie filmy jak „Wszystko, co kocham” czy „Sala samobójców” według reżysera przyciąga magnetyczną osobowością, był więc idealny do roli outsidera i buntownika, a równocześnie romantyka, kradnącego niewieście serca. Dla mnie owe zachwyty są tak zrozumiałe, jak hymn Japonii. Nie dostrzegam najwyraźniej potencjału aktora, który ma buźkę buńczucznego dziecka, z mimiką ograniczoną do miny: jestem zły, głodny, cieszę się dostałem cukierka. Nie twierdzę, iż nie jest to wina niesmaku, jaki pozostał po tworze, w którym ów pan brał czynny udział, mam tu na myśli oczywiście „Salę samobójców”. Zgoła inne wrażenie wywołuje natomiast Tomasz Kot, który po prostu jest Opatem, groźnym rosyjskim gangsterem, alfonsem i byłym żołnierzem z Afganistanu. Kot gra całym sobą, wytatuowanym ciałem, bliznami, wypracowaną sylwetką. Aktor pokazuje niesamowitą wszechstronność, udowadniając nie pierwszy raz, że nie jest tylko aktorem z serialu „Niania”.


„Yuma” to przerysowana opowieść o bogatych Niemcach i biednych Polakach, którzy czynią dobro, odbierając zagarnięte bogactwa. Zjawisko to cieszyło się bowiem całkowitym społecznym przyzwoleniem. To także efekt fascynacji reżysera westernami, takimi jak „Dodge City”, do którego to odnajdziemy kilka nawiązań. To także momentami taki polski, nieco ubogi „Kill Bill” ze skoczną muzyką. Równocześnie „Yuma” może być świetnym przewodnikiem dla obecnych hipsterów – znajdziemy w niej interesujące stylizacje. 


„Yuma” jest filmem poprawnym, z socjologicznego punktu widzenia nawet interesującym. Nie wywołuje jednak absolutnie żadnych emocji.

4,0
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
arcio
vaultdweller
Marta Suchocka
Radosław Sztaba