Miniatura plakatu filmu Wzgórze nadziei

Wzgórze nadziei

Cold Mountain

2003 | USA | Dramat, Romans, Wojenny | 154 min

Miłość z wojną w tle

Ton niniejszej recenzji będzie bardziej subiektywny niż zwykle. Powód jest prosty: niecałą godzinę przed rozpoczęciem seansu skończyłem czytać powieść „Zimna Góra” autorstwa Charlesa Fraziera. Film „Wzgórze nadziei” Anthony’ego Minghelli jest jej adaptacją. Przyznam, że bardzo lubię ze sobą konfrontować te dwa światy – filmu i książki. Choć rzadko X muza wychodzi z tego „starcia” zwycięsko, to jednak kolejne próby są przeze mnie ochoczo podejmowane. Chęć weryfikacji tego, co stworzyła wyobraźnia podczas lektury, jest bowiem bardzo silna.

 

Powieść Fraziera nie jest najlepszą, jaką w życiu przeczytałem, ale potrafiła mnie skutecznie wciągnąć, pomimo paru wyraźnie nudnych fragmentów. Opowiada o losach żołnierza armii Południa, Inmana (Jude Law), który po odniesieniu poważnych obrażeń dezerteruje i udaje się w daleką podróż do ukochanej Ady (Nicole Kidman). Ta zaś po śmierci ojca (Donald Sutherland) próbuje przetrwać na zaniedbanej farmie.

 

Adaptowany scenariusz autorstwa Anthony’ego Minghelli został rzecz jasna znacznie uproszczony na potrzeby filmu. I tak, to nie Wojna Secesyjna jest tutaj przewodnim tematem, nie ma dosadnej próby ukazania jej bezsensu. Uważam to za zaletę, ponieważ filmów piętnujących wojnę powstało multum. Owszem, w obrazie Minghelli nie brakuje scen batalistycznych (większych bądź mniejszych), jednak przez cały czas ma się wrażenie, że ambicją twórców było ukazanie bardziej sfery obyczajowej. Świadczyć o tym może przede wszystkim postać Ruby, notabene najlepsza kreacja „Wzgórza nadziei”, za którą Renée Zellweger zasłużenie otrzymała Oscara, Złoty Glob oraz nagrodę BAFTA. Jej bohaterka to prosta, wiejska dziewczyna, którą życie szybko zmusiło do samodzielności. Jest energiczna, pełna entuzjazmu i zapału do pracy. Ponadto jest dumna i nie daje się traktować jak służąca. Uczy Adę prowadzenia gospodarstwa, co na ekranie ukazane zostało w sposób humorystyczny. Dzięki temu widz dobitnie przekonuje się, że „Wzgórze nadziei” nie jest typową, pełną patosu amerykańską superprodukcją, nastawioną wyłącznie na ukazanie bohaterstwa dawnych mieszkańców Stanów Zjednoczonych.

 

Akcja „Zimnej Góry” osadzona została w czasie Wojny Secesyjnej oraz w latach ją poprzedzających (przybliżenie przeszłości bohaterów). Minghella postanowił być wiernym tej konwencji, ale na szczęście nie stosował jej przez cały film. To, co sprawdziło się w książce, na ekranie wypadło słabo. Zaburzenia chronologii wprowadzone zostały bez ładu i składu, przez co widz nie bardzo wiedział na czym ma się skupić i przechodził jakby obok przedstawianej historii. Dobrze o tyle, że jednak zdecydowanie częściej reżyser przedstawia czasy Wojny Secesyjnej niż przeszłość bohaterów.

 

Na historię Inmana i Ady patrzyło mi się bardzo przyjemnie. Zdaję sobie sprawę, że duży wpływ miała na to lektura powieści, i że tych, których wersja pisana „Wzgórza nadziei” ominęła, film może znudzić. Mnie jednak ponad 150 minut projekcji minęło bardzo szybko.  

 

Obraz Anthony’ego Minghelli posiada wszelkie cechy superprodukcji: gwiazdorską obsadę, sceny batalistyczne, piękne plenery, ckliwą muzykę i miłość z wojną w tle. Pomimo tego nie odnosi się wrażenia, że właśnie ogląda się kolejną wielką, patetyczną, filmową epopeję, co jest jednym z decydujących czynników o mojej dobrej ocenie tego dzieła. Pozostaje zatem ogromnie żałować, że Anthony Minghella już nigdy nie usiądzie na reżyserskim krześle…

Premiera
06-02-2004 (Polska)
25-12-2003 (Świat)
3,1
Ocena filmu
głosów: 7
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
Marta Suchocka