Miniatura plakatu filmu Miś

Miś

1981 | Polska | Komedia | 111 min

Nieśmiertelna klasyka polskiej kinematografii

Wśród miłośników polskiego kina panuje powszechna opinia, według której „Miś” Stanisława Barei jest filmem absolutnie kultowym, jedną z najlepszych rodzimych komedii. Sam zaliczam się do grona fanów tej produkcji, pomimo faktu, iż przedstawionych w niej absurdów PRL-u nie mogę ani pamiętać, ani tak naprawdę rozumieć. Na szczęście nie jest to wcale wymogiem, by doskonale bawić się podczas seansu.

Prezes Klubu Sportowego Tęcza, Ryszard Ochódzki (Stanisław Tym), zostaje zawrócony na granicy z powodu brakujących kartek w paszporcie. Sprawczynią okazuje się była żona Ochódzkiego, Irena (Barbara Burska), która dzięki temu zamierza ubiec go przed wybraniem pieniędzy z ich wspólnego, londyńskiego konta. Przebiegły prezes postanawia jednak zrobić wszystko, by zdobyć nowy paszport i dotrzeć do Anglii przed Ireną. 

Jednym z najmocniejszych punktów „Misia” jest scenariusz. Na tym polu spółka Bareja-Tym dała prawdziwy popis. Tak ciekawej, pogmatwanej, pełnej rozmaitych niuansów intrygi nie było w polskim kinie chyba ani wcześniej, ani później. Ponadto warto odnotować, że z każdym następnym seansem „Misia”, widz wyłapuje kolejne detale, które przy jednorazowym podejściu są tu nie do wychwycenia. To z kolei dowodzi, że obraz ten wywołuje zainteresowanie nawet po kilkukrotnym obejrzeniu.

Pierwsze skojarzenia „Miś” budzi przede wszystkim ze specyficznym poczuciem humoru Stanisława Barei i charakterystycznym dla niego ukazaniem rzeczywistości Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zadziwiające, ile razy widz może śmiać się np. z łyżek na łańcuchach w barze mlecznym „Apis” czy z „uprzejmej” obsługi sklepowej (Jem przecież!). A jednak te i wiele innych scen bawią do dziś i wcale nie chcą się znudzić. Okazuje się, że nie potrzeba ani wulgaryzmów, ani prostackich dowcipów, by powstała znakomita komedia.

Rzecz jasna „Miś” nie jest filmem bezbłędnym. Można przyczepić się choćby do zbędnego wątku ukazującego twórców tekstów piosenek, jednak jakiekolwiek wady i tak nie rzutują na świetny odbiór całości. Zaś ostatnia scena, choć nie do końca związana z fabułą obrazu, stanowi zdecydowanie pozytywny akcent – jakże emocjonalny i odmienny od tego, co wcześniej twórcy zaprezentowali. Ewa Bem ustylizowana na Matkę Boską śpiewa piękną kołysankę, a jeden z bohaterów wygłasza wzruszający monolog na temat tradycji. Pozostali, skupieni wokół niego, z wyraźnym przejęciem na twarzy chłoną każde jego słowo. Widz także, nachodzi go chwila refleksji nad tym, co ważne, co powinniśmy pielęgnować, a czego niestety czasami się wstydzimy i o czym zapominamy. Jednocześnie zaś wspomniany monolog jest czytelną aluzją do ówczesnej władzy państwa polskiego. Majstersztyk!

Jakiekolwiek zakończenie czy podsumowanie wydaje mi się w tym przypadku zbędne. „Miś” genialnym filmem jest. I basta!

Premiera
30-01-2004 (Festiwal Filmowy Febio)
04-05-1981 (Polska)
4,6
Ocena filmu
głosów: 15
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Yasha
Marta Suchocka