Miniatura plakatu filmu Dziwolągi

Dziwolągi

Freaks

1932 | USA | Dramat, Horror, Thriller | 64 min

Karły intelektualne pod cyrkowym namiotem

Bartłomiej Picz | 19-06-2013
Lata trzydzieste ubiegłego wieku to w karierze Toda Browninga okres bardzo zacny. Można by rzec, że jest to dekada wypełniona przede wszystkim filmami bazującymi na fantastyczności fabuły i jej elementów. Po świetnym „Draculi” z tajemniczym Belą Lugosim, reżyser zaproponował widzom produkcję o miło brzmiącej nazwie „Freaks”' – Dziwolągi. Przyznaje, że do filmu podchodziłem bardzo neutralnie; ot to kolejny stary, czarno - biały horrorek pełen zombie, frankensteinów lub innych cudactw. Oj, w jak wielkim błędzie byłem.

Wydawać by się mogło, że wszystko będzie po staremu. Są ludzie, są i monstra, a to wszystko umieszczone zostało w przestrzeni, którą jest obozowisko cyrkowców.  Żyjące ze sobą sprzeczności bawią widownie. Ci zdrowi wykorzystują do tego własne umiejętności, w przypadku odmieńców - już sama ich obecność wywołuje śmiech lub strach u odbiorców. Obydwie grupy zmuszone są do przebywania w jednym obozie. Narastające między nimi napięcia doprowadzają do konfliktów. Zdawać by się mogło, że kolejne kadry filmu przepełnione będą wylewającymi się flakami i dość powszechnymi w tego typu kinie przeraźliwymi krzykami zabijanych kobiet. A jednak nie.                     
                                                
Twórca filmu postanowił zajrzeć troszkę głębiej do ludzkiej głowy i wywlec na wierzch wszystkie uprzedzenia i zaściankowe myślenie tych „zdrowych' o innych upośledzonych, zniekształconych jednostkach. Wykorzystany do tego celu główny wątek karła uwodzonego przez piękną gimnastyczkę, mającą chrapkę na jego duży majątek oraz pomniejsze epizody, jak chociażby wielki siłacz brutalnie gardzący odmieńcami składają się na pewien całkowicie inny obraz zaburzający stereotypową rzeczywistość. Browning stawia pytanie – Kto tak naprawdę jest potworem? Czy monstrum może być również ten, którego patologiczne myślenie szkodzi nie tylko jemu samemu, ale całemu otoczeniu? Tak misternie budowane napięcie i stawiane pytania mają swoje ujście w dość zaskakującym finale.   

Choć to już stare kino, nie ukrywam, że kilka rzeczy zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Moja paszcza sięgnęła poziomu podłogi, gdy przyglądając się dokładnie freaksom zdałem sobie sprawę, że to naprawdę odmieńcy. Nie ma tutaj żadnych specjalnych zabiegów, gier światłem i innych tricków. Prawdziwi ludzie ze swoimi fizycznymi ułomnościami zostali zaproszeni do udziału w tym jakże ciekawym filmie. Oni naprawdę istnieją – pomyślałem. W jednej ze scen rozgrywającej się w ulewny wieczór, czarny fokomelik trzymając nóż w zębach przesuwa się po ubłoconej ziemi w kierunku swojej ofiary. Kołysząc się z lewego boku na prawy co chwile spogląda w stronę widza. To robi wrażenie. Wszystko zostało okraszone tłustym, ciemnym obrazem, który w połączeniu z monochromem ówczesnych taśm buduje mroczny klimat wokół cyrkowego obozowiska i jego mieszkańców.

Są jeszcze filmy, które mimo swojej sędziwości, w konfrontacji z aktualnymi przedstawicielami gatunku nie wypadają karykaturalnie. Bez wątpienia „Freaks” Toda Browninga do takich produkcji należą.
5,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Radosław Sztaba