Miniatura plakatu filmu Frank

Frank

2014 | Wielka Brytania, Irlandia | Komedia, Dramat, Mystery | 95 min

Po drugiej stronie

Każda maska skrywa jakąś tajemnicę. Ta ma ich kilka. Składają się na nie historie ludzi, którzy związali się z nią na dobre i złe tworząc zespół muzyczny. Czarny humor z undergroundową muzyką w tle, plejada nietuzinkowych osobowości i rozmyślnie dozowana dawka niespodziewanych wzruszeń. Co jeszcze kryje się po drugiej stronie?

Film Lenny’ego Abrahamsona „Frank” to historia zaczynająca się z pozoru mało oryginalnie. Oto 30-letni Jon (Domhnall Gleeson), dzięki niefortunnemu zbiegowi okoliczności zostaje przyjęty do alternatywnego zespołu muzycznego, którego nazwy nie potrafią wymówić nawet sami muzycy. Zdawać by się mogło, że jego marzenia w mgnieniu oka zaczną się spełniać – koncerty przed wielką publicznością, napalone fanki, autorskie teksty, sława, chwała, pieniądze i wieczne uwielbienie. Zostawia za sobą wszystko i jedzie z nowymi kompanami na jakieś irlandzkie odludzie  nagrać najlepszą płytę w historii muzyki. Ok, brzmi znajomo, więc co  w całej historii niesamowitego? Lider zespołu, czyli tytułowy Frank (Michael Fassbender). Jak na wodza przystało jest charyzmatyczny, ludzie lgną do niego, tworzy niecodzienną muzykę, jest nieźle zbudowany, nosi wielką głowę, ma seksowny głos i całkowicie oddaje się twórczości. Chwila ciszy. Nosi wielką głowę. Głowę, której nigdy, ale to nigdy nie ściąga. Nikt nie wie jak Frank naprawdę wygląda, nawet najbliżej z nim związani członkowie zespołu. Może to właśnie jest powód, dla którego ludzie chcą się do niego zbliżyć. Każdy chce wiedzieć jak wygląda, kim właściwie jest? Geniuszem? Grafomanem? Czy po prostu wariatem? Każdy postrzega go przez swój pryzmat. Stwierdzenie, że ma niekonwencjonalne podejście do pracy nad albumem nie odda tego, co wyprawia się na obozie twórczym. Cały proces nagrywa i na bieżąco udostępnia w sieci najnowszy nabytek bandu Jon, któremu bardzo długo zejdzie zanim dotrze do niego o co im w tym wszystkim chodzi, bo przecież nie jemu. Gleeson sprawdził się w tej roli bardzo dobrze – irytujący ile trzeba, ale przy tym rozumiemy jego, tak bardzo dzisiejszą potrzebę zaistnienia i motywacje.

Reszta zespołu to outsiderzy pozbierani z najróżniejszych skrawków niewyrozumiałego świata: manager i impresario Don, francuski gitarzysta Baraque, tajemnicza perkusistka Nana i grająca na dziwnych instrumentach ekscentryczna Clara. Upatrzyli sobie we Franku swoje oświecone guru i wierzą, czują i rozumieją po co tworzą taką, a nie inna muzykę. Chociaż nie każdy odbiera ją jak swojego rodzaju katharsis. Femme fatale zespołu i jej najsilniejsza osobowość- Clara, momentami zbyt poważnie i perfekcyjnie podchodzi do sprawy, co w połączeniu z jej wybuchowym charakterem skutkuje atakami histerii. Od razu spisuje nowego klawiszowca- Jona na straty nie ukrywając przy tym obrzydzenia do jego osoby. Jon i Clara przez cały czas będą zawzięcie walczyć o bycie prawą ręką Franka.

Pierwszym tłem konfliktu, jaki się pojawia jest ogromna przepaść między sposobem bycia Jona, a reszty zespołu. Jon jest typowym produktem swoich czasów – uzależniony od mediów społecznościowych, chce tworzyć muzykę dla sławy, wierzy w pokłady swojego bardzo skrzętnie ukrytego talentu. Tymczasem reszta to dzieci urodzone za późno, zagubieni artyści w rozsypce, intuicyjnie garnący się do wolności, jaką daje im muzyka, bo to jedyne miejsce w świecie, do którego  pasują, gdzie mogą być sobą. Dla nich dziwność jest normalnością, dlatego (prócz Dona i Franka) nie akceptują wychowanego na fejsie i innych instagramach Jona. Ten z kolei ma wielką potrzebę przynależenia, akceptacji i „stania się”, bo dla niego zwykłe bycie, to za mało. Ale dajmy spokój z patosem i nie zapominajmy, że faktycznie jest to czarna komedia. Humor sytuacyjny na genialnym poziomie, nic nie jest wymuszone. I z całym brakiem sympatii jaki żywię do Maggie Gyllenhaal muszę przyznać, że w końcu właśnie w filmie „Frank” jest jakaś i to z wielką, barwną gracją. Kreacja do zapamiętania i może zacznę na nią patrzeć łaskawiej (choć wątpię).

Po tym filmie każdy, kto po dotychczasowych sukcesach Fassbendera w dalszym ciągu wątpił w jego niezaprzeczalny talent, może pokornie bić się w pierś. Jednak nie powiedziałabym, że jest to najlepsza rola Fassbendera – te już ma za sobą i bez wątpienia przed sobą. Jednak jest tak inna od tego, co mieliśmy przyjemność widzieć do tej pory, że robi na widzach powalające wrażenie. Sztuką jest przekazać taką dawkę emocji, kiedy nie widać mimiki. Sceny, w których opisuje, co w danej chwili rysuje się na jego twarzy tylko podkręcają humor i absurd sytuacyjny, bowiem z łatwością domyślamy się, co dzieje się pod wielką łepetyną. Ale to nie jest kluczowe pytanie. Zadaje je Don: „co mu chodzi po głowie schowanej pod tą głową?”. I będzie nas to męczyło przez cały, rewelacyjny film.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
17-01-2014 (Festiwal Filmowy w Sundance)
11-07-2014 (Polska)
02-05-2014 (Świat)
4,5
Ocena filmu
głosów: 2
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
Radosław Sztaba
ColeDunham
Agnieszka Janczyk