Miniatura plakatu filmu Porwanie Michela Houellebecqa

Porwanie Michela Houellebecqa

L'enlèvement de Michel Houellebecq

2014 | Francja | Komedia, Dramat | 93 min

Syndrom sztokholmski po francusku

Nie trzeba być wielkim fanem twórczości Michela Houellebecqa, żeby dobrze bawić się na filmie, na którego scenariusz pomysł podsunęło samo życie. Niewymuszony humor, który przemyca wielkie prawdy życiowe i mockumentalna konwencja powinny przypaść do gustu polskim widzom, którzy pamiętają jeszcze czasy, kiedy w Polsce kręciło się naprawdę dobre komedie.

Wszystko zaczyna się od tego w jaki sposób Michel Houellebecq w 2011 roku postanowił spędzić najgorętszy czas w życiu każdego znanego pisarza, czyli promocję własnej książki. Otóż kontrowersyjny Francuz zostawił sławę, znajomych, agenta i książkę „Mapa i terytorium” za sobą i nie mówiąc nikomu o swoich planach wyjechał gdzieś na odludzie na kilka tygodni. To jeszcze bardziej spotęgowało zainteresowanie jego osobą i było nie mniej dobrą reklamą dla nowego dzieła, co liczne spotkania z fanami wpisane w trasę promocyjną. Historia okazała się na tyle absurdalna i ciekawa, że reżyser Guillaume Nicloux znalazł w niej potencjał do nakręcenia filmu o bardzo wskazującym tytule. We współpracy z samym prowodyrem zamieszania stworzyli alternatywną wersję tego, co działo się przez kilka tygodni podczas których Houellebecq zapadł się pod ziemię. A mieli z czego wybierać, bo hipotez było wiele, tym bardziej, że pisarz miał równie sporo fanów, co wrogów - jawnie krytykując islam, będąc zwolennikiem prostytucji czy głosząc inne kontrowersyjne poglądy łamiące prawa tabu społecznego. Oprócz porwania przez UFO czy Al-Kaidę powstała także luźna teoria o uprowadzeniu i przetrzymywaniu Houellebecqa dla okupu. I tego chwycił się Nicloux.

W filmie „Porwanie Michela Houellebecqa” pisarz jawi się jako znudzony doczesnością artysta, który na dobrą sprawę żyje, jakby nigdy nie zaznał sławy. Nosi stare, znoszone ubrania, nie rozstaje się z papierosami i winem, ma błądzące spojrzenie i przez większość czasu jest samotny, a jeśli nie, to i tak ciężko mu przychodzi komunikacja z otoczeniem. Pewnego nudnego dnia (jak z resztą większość jego dni) zostaje porwany przez trzech potężnych zbirów i w metalowej skrzyni przewieziony z dala od Paryża do prowincjonalnego domku, gdzie jak się później okaże będzie więziony. Jego „gospodarzami” jest starsze polsko-francuskie małżeństwo, z którym uprowadzony bardzo szybko i swobodnie łapie kontakt. Podobnie dzieje się z resztą oprawców, która zamiast traktować swojego jeńca zgodnie z kodeksem porywaczy (bo jakieś zasady chyba muszą istnieć w tym światku), to na wstępie przepraszają Houellebecqa za niedogodności jakie jest zmuszony znosić i odpalają mu papierosa. Pisarz szybko zorientował się o nieporadności i braku organizacji drabów, co bardzo sprytnie wykorzystuje na swoją korzyść chociażby delikatnie zamęczając ich swoimi zdziecinniałymi zachciankami czy sępiąc papierosy. Po jakimś czasie, mimo iż ciągle pilnowany, artysta już bez kajdan staje się poniekąd częścią rodziny, która kręci się wokół jego osoby. Wieczorne uczty, zwierzenia, treningi MMA czy huczne urodziny Houellebecqa z prezentem w postaci opłaconej prostytutki - to niektóre z atrakcji jakie dzieją się podczas przymusowego zatrzymania. Pisarz wcale nie zdaje się tam być bardziej nieszczęśliwy niż na wolności. Z czasem jest coraz bardziej bezczelny w kontaktach z porywaczami, co wywołuje przezabawne sytuacje. Mało tego - on wręcz rozumie położenie porywaczy i wcale nie rzuca się o to, że odebrano mu wolność.

Ogólnie rzecz biorąc humor w filmie Guillaume’a Nicloux jest niewymuszony, absurd sytuacyjny wypada bardzo naturalnie jak chociażby w scenie, w której jeden z pakujących na siłowni porywaczy, deklamuje z największą powagą poezje. Nie zabrakło także filozofii życiowej i poglądów głoszonych bezpretensjonalnie przez pisarza, ale nie robi tego ze sztuczną demagogią wielkiego twórcy. Ot po prostu wychodzi mu to pomiędzy jedną a drugą lampką wina.  Poza tymi atutami polskiego widza zachwyci oczywiście pochwała naszej rodzimej kiełbasy, która stała się przysmakiem Houellebecqa, bo poza nią do Polaków większych sentymentów nie żywi. Obsada wypada niezwykle przekonująco w dużej mierze przez to, że grają tam samych siebie. Jest to bardzo sprytna i inteligentnie rozegrana zagrywka ze strony reżysera, który przecież odpowiada na dręczące wszystkich pytanie: co właściwie się wtedy wydarzyło? Ja kupuję jego wersję.

Najzabawniejsze w filmie jest to, że to właśnie Michela Houellebecqa gra sam Houellebecqa. Co okazało się świetną sztuczką promocyjną nie tylko dla filmu, ale i dla samego pisarza, który kreuje swój obraz na podobieństwo takiego, jakim chcą go widzieć ludzie. Dekadencki artysta, który ma mocno ugruntowaną filozofię życiową, za nic mając sobie poprawność polityczną, ludzką sympatię, czy poczucie strachu przed odrzuceniem i linczem. Dodatkowo jest świetnym manipulatorem, co skrywa za niewinną powierzchownością nie w pełni świadomego rzeczywistości dżentelmena spod sklepu.

Nicloux chcąc przedstawić historię, którą przez kilka ładnych tygodni żyła nie tylko francuska część fanów Houellebecqa porwał się na gatunek mockumentalny i naprawdę dobrze mu to wyszło. Sceny wypadają bardzo naturalnie, postaci nie są przerysowane, jest zabawnie, trochę filozofowania, dużo używek i obraz Michela Houellebecqa, jakiego myślę że fani jego twórczości oczekiwali.

Dystrybutor
Premiera
26-09-2014 (Polska)
29-08-2014 (Świat)
4,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
Agnieszka Janczyk