Scenariusz filmu „Kolacja” powstał na podstawie bestsellerowej powieści Hermana Kocha, który pierwotnie miejsce akcji umieścił w Holandii, w Europie. Oren Moverman, scenarzysta i reżyser zarazem, zaadaptował powieść na grunt amerykański. Książkowy bestseller, świetna obsada, której przewodzi Richard Gere (jako Stan, kongresman i głowa rodziny) – wydawałoby się, że sukces murowany, ale tak nie jest.
Bohaterami filmu są dwaj bracia Lohman: Stan i Paul. Pierwszy jest odnoszącym sukcesy kongresmanem, który zamierza kandydować na stanowisko gubernatora, drugi byłym nauczycielem historii, który zrezygnował z pracy z powodu choroby. Akcja filmu toczy się podczas wykwintnej kolacji, na którą zaprosił brata wraz z żoną Stan. Jego młoda małżonka również uczestniczy w spotkaniu, bo powód jest niezwykle ważny. Bracia Lohman nie przepadają za sobą, ale ich nastoletni synowie się przyjaźnią. Podczas jednej ze wspólnych eskapad chłopcy dopuścili się strasznej zbrodni. Rodzina musi zastanowić się, co robić, jako że sprawcy nie wpadli, a ich losy i losy ich rodziców właśnie się ważą.
Konstrukcja filmu oparta jest na menu tytułowej kolacji. Zaczyna się od aperitifu, przystawek, poprzez dania główne, po deser i „digestif”, czyli porcję jedzenia lub picia wspomagającego trawienie. Wszystko odbywa się w ciepłych, luksusowych wnętrzach restauracji. Podczas tych dań dochodzi do rozmów, często przerywanych sprawami kongresmana i licznymi retrospekcjami. Jest powrót do miejsca zbrodni małoletnich, do przeszłości dorosłych. Dowiadujemy się, czego doświadczyli.
Scenariusz jest rozwlekły i nieco chaotyczny. Moverman funduje nam oprócz licznych retrospekcji z prywatnego życia członków rodziny, nudne rozważania historyczne (w tym na temat wojen) Paula i retrospekcyjne dłużyzny na temat Gettysburga. Paul ma obsesję na punkcie tej bitwy. Stąd długie wstawki przypominające historię bitwy, z licznymi szczegółami, które nie powiedzą zbyt wiele przeciętnemu widzowi polskiemu. Do tego dochodzi głos Paula z offu prowadzący nudne tyrady. Dowiadujemy się z czasem, że cierpi na chorobę psychiczną.
Film ma swój oryginalny klimat dzięki zdjęciom i ścieżce dźwiękowej. Kadry w restauracji są kameralne, nasycone ciepłymi barwami. Miłe wrażenie psują zbyt liczne retrospekcje, o surowych barwach, rozedrgane. Bohaterowie wyglądają w nich tak samo, nie próbowano ich odmłodzić (jedynie dzieci grają młodsi aktorzy dziecięcy), co ogólnie psuje efekt powrotu do przeszłości. Udała się muzyka. Składa się na nią kilkadziesiąt różnorodnych utworów. Są to nastrojowe piosenki francuskie, melodie jazzowe, delikatne utwory muzyki klasycznej, piosenki Cohena i Dylana.
Gra aktorska jest ogólnie na dobrym poziomie, ale nie ma mistrzowskich popisów. Postaci ukazane są raczej powierzchownie, z wyjątkiem Paula, którego pogłębiona analiza może okazać się irytująca.
Atmosfera pod koniec filmu się zagęszcza, pełna jest wzajemnych pretensji. Kolacja kończy się wielką kłótnią. Nie dochodzi jednak do kompromisu, podjęcia wspólnej decyzji. Pada kilka filozoficznych tekstów. Stan stwierdza, że „nic nie jest jednoznacznie dobre, zawsze jest jakaś strategia, ktoś cierpi”.
Film porusza kwestię rodzicielskiej odpowiedzialności za dzieci, dylematu pomiędzy moralnością a miłością do dziecka i pragnieniem jego dobra. Widoczna jest w nim krytyka postaw pełnych obłudy i egoizmu. Moverman próbuje dokonać pewnej analizy bolączek społeczeństwa amerykańskiego i współczesnego świata, ale to gdzieś umyka.
Zakończenie jest niedopowiedziane, nie wiadomo jak postąpią bohaterowie, czyja postawa przeważy szalę. Jakkolwiek się stanie, na pewno nie będzie to łatwy orzech do zgryzienia, raczej ciężkostrawne doświadczenie dla wszystkich, lub przynajmniej dla większości.
Recenzja powstała dzięki współpracy z Monolith Video - dystrybutorem filmu na DVD.