W ostatniej dekadzie fani azjatyckiego kina grozy z pewnością poczuli się docenieni przez twórców filmowych (choć przez polskich dystrybutorów już niekoniecznie). Powstała bowiem całkiem pokaźna ilość horrorów, co także niezmiernie ucieszyło producentów z Fabryki Snów, którzy na potęgę zaczęli wypuszczać ich remake’i. Wiadomo już, że „Nieodebrane połączenie” nie będzie wyjątkiem, gdyż amerykańska wersja filmu Takashi Miike zagości na dużym ekranie w 2008 roku. I w tym przypadku retoryczne jest oczywiście pytanie, jaki jest sens kręcić remake bardzo słabej produkcji...
Dzwoni komórka. Sygnał jakiś dziwny. Numer dzwoniącego to... numer właściciela telefonu. Jedno nieodebrane połączenie. Co jeszcze? Aha, wiadomość na poczcie. Nagrał się oczywiście... sam odbierający (a zarazem dzwoniący). Kilka nic nie znaczących słów. I krzyk. Data pozostawienia wiadomości... trzy dni naprzód. Mulder i Scully mieliby co robić. Tym bardziej, że osoba, która odebrała tajemniczą wiadomość równo po trzech dniach umiera, a przyczyny śmierci w racjonalny sposób wytłumaczyć nie sposób...
Pierwsze skojarzenie – „Krąg”. I słusznie, gdyż podobieństw jest więcej. Zatem już wiemy, że fabuła „Nieodebranego połączenia” jest wtórna, a co za tym idzie – przewidywalna. Co dalej? Napięcia brak. Chwil grozy zero. Nawet poziom adrenaliny w moim organizmie się nie podniósł podczas projekcji. Nuda, nuda, nuda. I wyjątkowo pogmatwane zakończenie, którego prawidłowe zrozumienie jest nie lada sztuką...
W zasadzie te kilka powyższych zdań mogłyby wystarczyć za całą recenzję, ale wypada napisać nieco więcej. Może o aktorstwie? Szkopuł w tym, że nie bardzo można się na ten temat rozwodzić. Odtwórcy głównych ról wypadli bardzo słabo – poprzez nieumiejętne oddanie emocji stworzyli „mechaniczne” postacie, których los jest widzowi zupełnie obojętny, co w znaczący sposób wypływa na odbiór całości. No bo nie jest najlepiej, gdy na poczynania bohaterów patrzy się z dystansem, prawda?
Choćbym chciał, to nie mogę o „Nieodebranym połączeniu” napisać nic pozytywnego. Klimatu charakteryzującego dobry horror nie znalazłem; efektów specjalnych, które byłyby właśnie „specjalne” nie zauważyłem; muzyki podnoszącej napięcie nie usłyszałem. Spotkałem się za to z opiniami, iż filmu tego nie należy traktować zupełnie poważnie, ponieważ Miike stworzył swego rodzaju satyrę na goniące za wszelką cenę za sensacją media oraz na niemal bezgraniczne uwielbienie i przywiązanie do najwspanialszego wynalazku XXI wieku, czyli telefonu komórkowego. Ponadto ma to być niejako kpina z innych popularnych horrorów rodem z Azji. Jeśli to prawda, to ja za bardzo tego puszczania oka do widza nie zauważyłem. Może byłoby inaczej, gdyby „Nieodebrane połączenie” twórcy określili jako horror komediowy. Niestety, to niby jest horror. Horror żałosny.