Miniatura plakatu filmu Funny Games

Funny Games

1997 | Austria | Dramat, Horror, Thriller | 108 min

Zło w białych rękawiczkach

W ostatnich latach można odnieść wrażenie, że coraz liczniejsza grupa twórców filmowych kieruje się zasadą, że im bardziej brutalny/krwawy/makabryczny obraz przedstawi, tym zyska on większą popularność, a zarazem przyniesie pokaźne zyski. Przyznać trzeba, że myślenie to nie jest wcale błędne, gdyż filmy takie jak „Piła”, „Hostel” czy „Wzgórza” mają oczy” zarobiły całkiem duże pieniądze (przy stosunkowo niskich nakładach). Gdzie więc tkwi sukces tego typu produkcji? W dużej dawce przemocy ukazanej na ekranie? Najprawdopodobniej. Czy zatem w tym kierunku (a może nawet bardziej ekstremalnym) ma podążać kino? Czy przez brutalne obrazy, które z takim spokojem (a pewnie też zaciekawieniem) oglądamy nie stajemy się na przemoc bardziej obojętni? Jeśli ktoś uważa że nie, to zapraszam do zapoznania się z „Funny Games” – filmem, który wbija w fotel!

Zwyczajna trzyosobowa rodzina wyjeżdża na wakacje do swego domu nad jeziorem. Po drodze zatrzymują się, by przywitać się z przyjaciółmi i przy okazji poprosić ich o pomoc przy wystawieniu łodzi na wodę. Sąsiedzi przystają na prośbę, ale zarazem zachowują się dziwnie nienaturalnie. Dodatkowo w ich towarzystwie przebywa dwójka nieznajomych młodzieńców. Wkrótce zjawiają się oni w domu bohaterów w celu pożyczenia jajek. Wraz z otwarciem im drzwi, rozpoczyna się koszmar...

Reżyser i autor scenariusza, Michael Haneke, dokonał rzeczy niespotykanej – nakręcił film brutalny, czasem wręcz odrażający, ale jednocześnie ukazujący minimalną dawkę przemocy. W „Funny Games” trup nie ściele się gęsto, krew nie leje strumieniami, odcięte kończymy nie fruwają swobodnie tu i ówdzie. Tutaj niemal wszystkie mocne sceny rozgrywają się poza kadrem – w wyobraźni widza. Efekt jest powalający. Ostatecznie film z olbrzymią siłą wbija się w świadomość odbiorcy i pozostaje w niej na długo po projekcji.

Sama konstrukcja „Funny Games” jest niezwykła. Na ekranie pojawia się zaledwie kilku aktorów, a dodatkowo jeden z nich, Paul (Arno Frisch), kilkakrotnie zwraca się bezpośrednio do widza, dając do zrozumienia, że to właśnie on (widz) jest bezpośrednim uczestnikiem tych jakże „zabawnych gierek”. Wydaje się, że za pośrednictwem Paula reżyser stara się zapytać, czy to jest właśnie to, co tak nas interesuje, czy tak bardzo podoba nam się widok cudzej tragedii. Jeśli tak, to nie ma sprawy i w związku z tym pod koniec filmu prezentuje jeden z najbardziej nieprzewidywalnych zwrotów akcji w historii kina! Co ciekawe, sekwencja ta uświadamia widza, że „Funny Games” nie jest „zwykłym” filmem z prostą i przewidywalną linią fabularną. To bardziej swego rodzaju studium, a nawet wykład na temat przemocy. Konkretnych odpowiedzi reżyser jednak nie podaje. Widz musi sam sobie na nie odpowiedzieć i ukształtować swój stosunek do przemocy. Tej ekranowej oraz prawdziwej...

Przyznam, że ciężko mi pisać o tym filmie tak, aby nie zdradzić kluczowych momentów. O jednym wspomniałem powyżej, drugi zaś miał miejsce po godzinie projekcji. Do owej chwili moja ocena filmu była raczej przeciętna, jednak wówczas zmieniłem zdanie całkowicie! Ta jedna scena sprawiła, że szczęka opadła mi na podłogę i pozostała na niej aż do napisów końcowych. Kamera nieruchomo tkwiąca w jednym miejscu, brak muzyki i jakichkolwiek słów (nie licząc tych wydobywających się z telewizora) – w takiej scenerii rozegrał się prawdziwy rodzinny dramat. Dla mnie jedna z najmocniejszych, najbardziej emocjonalnych scen, jakie kiedykolwiek widziałem. Majstersztyk!
Ciekawostką jest niemal całkowity brak muzyki, a jeśli już jakąś słyszymy, to tę wydobywającą się z radia. Zabieg bardzo intrygujący i być może w ten sposób Michael Haneke chciał sprawić, by widz jeszcze bardziej miał wrażenie, jakoby był bezpośrednim uczestnikiem wydarzeń.

Na słowa uznania zasłużyli także aktorzy, a zwłaszcza Susanne Lothar (jako Anna) oraz Arno Frisch (czyli wspomniany wyżej Paul). Lothar z każdą minutą prezentowała coraz lepszą kreację, by pod koniec (podczas modlitwy) wznieść się na wyżyny aktorskich umiejętności. Z kolei Arno Frisch w roli oprawcy oparł się o geniusz! Cyniczny, bezczelny, z szelmowskim uśmiechem, a zarazem grzeczny i usłużny – istny paradoks, ale jak ukazany! Zresztą pozostali aktorzy także spisali się bez zarzutu, kreując postaci bardzo przekonujące.

Z pewnością do filmu Michaela Haneke nie należy podchodzić z przekonaniem, że obejrzymy napędzany szybką akcją thriller, w którym dwójka psychopatów poddaje niewinnych ludzi wymyślnym torturom. To nie jest kino tego typu. „Funny Games” dotyka problemu przemocy z dość nietypowej strony, przy czym czyni to w sposób niezwykle poruszający. Do tego stopnia, że po seansie widz tak łatwo o nim nie zapomina...
Reżyseria
Premiera
14-05-1997 (Festiwal Filmowy w Cannes)
20-03-1998 (Polska)
11-09-1997 (Świat)
5,3
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
swomma
lysywujta
Marta Suchocka