Istnieją profesje z którymi wielu z nas nie chciałoby mieć nic wspólnego, bo przecież ciężko pochwalić się sukcesami, gdy podejmuje się pracę śmieciarza, grabarza czy chociażby patologa. Z drugiej strony ktoś tę czarną robotę odwalać musi, by nam żyło się lepiej.

Tom z pozoru wykonuje prostą pracę – sprząta. Zostaje jednak wynajęty wyłącznie wtedy, gdy do wyczyszczenia jest miejsce, w którym doszło do wypadku, morderstwa bądź innych krwawych wydarzeń. Pewnego dnia otrzymuje z pozoru normalne zlecenie, gdzie ma zająć się miejscem w którym zastrzelono mężczyznę. Po kilku dniach orientuje się, że wyczyścił dowody zbrodni tuż przed tym, jak władze dowiedziały się o całym zdarzeniu. Postanawia z pomocą przyjaciela i żony zamordowanego wyjaśnić całą sprawę.

"Cleaner" to ciekawa historia o człowieku, którego roli w określonych zdarzeniach nikt nie docenia, co więcej wielu nie chce mieć z nim nic wspólnego, gdyż zajmuje się czymś mało popularnym. Co to za przyjemność zeskrobywać rozbryzganą krew, czy zbierać czyjeś kawałki ciała? Mimo wszystko Renny Harlin w swoim filmie udowadnia, iż tacy ludzie odgrywają istotną rolę w otaczającym nas świecie. Po reżyserze „Długiego pocałunku na dobranoc” czy „Łowców umysłów” można się wiele ciekawego spodziewać, i tak dość interesującym zabiegiem jest skonfrontowanie dwóch postaci negatywnych, interesującym tym bardziej, że przecież amerykańskie kino przyzwyczaiło nas do typowego zestawienia – dobry kontra zły. Z czasem widz dowiaduje się, że Tom w przeszłości, gdy był policjantem zemścił się na mordercy swojej żony, a całą sprawę udało mu się zatuszować. Po latach wciąż jeszcze tkwi w nim poczucie winy w związku z tym chce odszukać mordercę po którym posprzątał. Chociaż trzeba przyznać, że wątki powrotu do przeszłości, wspomnienia zmarłej małżonki są przydługawe i zbyt częste. Jednak pomimo to, moim zdaniem film nie traci na atrakcyjności.

"Cleaner" może zainteresować nie tylko dobrym pomysłem, ale i świetną obsadą. Po raz kolejny bardzo przyzwoitą rolę odegrał Samuel L. Jackson, który ostatnio pojawia się w wielu filmach, ale wciąż potrafi zaskoczyć. Oprócz tego możemy podziwiać pełną uroku Evę Mendes oraz będącego w całkiem dobrej formie Eda Harrisa.

Warto sięgnąć po tę pozycję ze względu na ciekawą historię i doborową obsadę. Dla wielbicieli thrillerów "Cleaner" to 93 minuty dobrze spożytkowanego czasu.