Morning Glory
2010 | USA | Komedia, Dramat, Romans | 107 min
Główną bohaterką „Dzień Dobry TV” jest Becky Fuller (Rachel McAdams), młoda, ambitna producentka programów śniadaniowych, która swoją pracę wykonuje z nieukrywaną pasją, oddaniem, wręcz z namaszczeniem. Przez pracoholizm cierpi jej życie prywatne, jej uwagę bardziej przyciąga dzwoniący telefon niż mężczyzna, z którym w danej chwili jest na randce. Jednakże oddanie nie wystarcza, Becky niespodziewanie traci pracę na rzecz bardziej doświadczonego i cenionego producenta. Nie poddaje się i zagorzale szuka nowej posady. Po wielu poszukiwaniach, trafia do wieżowca stacji IBS w Nowym Jorku i to odmienia jej życie, zwłaszcza spotkanie w windzie dwóch dżentelmenów. Becky zostaje producentką „DayBreak”, jednego z najstarszych programów śniadaniowym, który lata świetności ma dawno za sobą. Aby słupki oglądalności poszybowały w górę, a także - jak się później okazuje - by program nie wpadł w otchłań niebytu, Becky musi stoczyć zaciekłą walkę z przeciwnościami losu i dawną legendą wiadomości (Harrison Ford), którą zatrudnia, a raczej zmusza do prowadzenia „DayBreak” wraz z gwiazdą porannej telewizji Colleen Peck (Diane Keaton).
„Dzień Dobry TV” ogląda się bez wstydu czy znudzenia. Przede wszystkim dzięki aktorom jest świeżo i zabawnie. Dobrą robotę robi wplecenie w film radosnych i energetycznych przebojów Joss Stone, Michaela Bublé, Corinne Bailey Rae czy Natashy Bedingfield. A perełką jest urzekająco przezabawna postać pogodynka (Matt Malloy). Scenariuszowo film nie zaskakuje, ale całkiem dobrze się broni. „Dzień Dobry TV” jest oparty na dobrze sprawdzającej się formule. Zderzenie dwóch silnych charakterów, które komplikuje fabułę oraz powoduje splot zabawnych wydarzeń, sprawdza się w kinie od zawsze. Wie o tym dobrze scenarzystka „Morning Glory” Aline Brosh McKenna, która wcześniej popełniła podobne w zamyśle scenariusze do takich filmów jak „Diabeł ubiera się u Prady” czy „27 Sukienek”. Tym razem po przeciwnych stronach przychodzi zmierzyć się ze sobą Rachel McAdams i Harrisonowi Fordowi. Walka choć na pierwszy rzut oka przesądzona, to w praktyce okazuje się bardzo wyrównana, dodatkowo także dowcipna. Postać McAdams jest pełna życia, pasji. Jest hałaśliwa, czasem wręcz irytująca, ale rekompensuje to dużymi pokładami świeżości, uroku, niefrasobliwej pedantyczności. Dużo biega po planie produkcji, dynamicznie gestykuluje i popełnia przy tym urokliwe gafy. Po przeciwnej stronie staje Ford, który dawno nie był tak zabawny. Mike Pomeroy w jego interpretacji to przebrzmiała gwiazda reportaży politycznych, znudzona życiem i pracą, żyjąca wspomnieniami dawnych lat. Pomeroy jest cyniczny, szyderczy i zmanierowany. W przeciwieństwie do rywalki jest oszczędny w ruchach i gestach. Każde słowo cedzi przez ściśnięte w gniewie zęby. Gdy są razem na ekranie naprawdę iskrzy od emocji i humoru. Podobnie ma się rzecz, gdy do tych dwojga dołącza Diane Keaton, dawna muza Woody'ego Allena ciągle ma w oczach te młodzieńcze chochliki, co trzydzieści cztery lata temu w „Annie Hall”. W roli gospodyni porannego programu jest elegancka, sympatyczna i gotowa na wszystko, nawet na małą walkę sumo na śniadanie. Na ekranie zobaczymy także szykownego Jeffa Goldbluma w roli szefa Becky i niestety mało wyrazistego, nijakiego Patricka Wilsona jako Adama Bennetta, obiekt westchnień bohaterki.