The Switch
2010 | USA | Komedia, Romans | 102 min
Singielką jest bohaterka filmu „Tak to się teraz robi” Kassie Larson (Jennifer Aniston). Atrakcyjna, niezależna, robiąca karierę w telewizji kobieta, pod wpływem lekarskiej diagnozy - jej zegar biologiczny wszedł w etap ostatecznego odliczania - podejmuje życiową decyzję. Pragnie dziecka i zamierza jak najprędzej zajść w ciąże. Nie zraża się tym, że jest samotna. Wystarczy, że wybierze potencjonalnego dawcę nasienia. Resztę załatwi sztuczne zapłodnienie. Nie musi bawić się w skomplikowane randki, uczucia czy miłość. Jednak by nie było zbyt prosto, jej najlepszy przyjaciel Wally Mars (Jason Bateman) kompletnie upojony mieszanką zielarsko-alkoholową w trakcie przyjęcia „przed zapłodnieniem”, zamienia spermę mężczyzny, którego wybrała Kassie na ojca dziecka, na swoją własną. I zapomina o tym na 6 lat. Bodźcem do poszperania w zakamarkach pamięci jest dopiero powrót Kassie, która wcześniej zdecydowała się wychowywać syna poza granicami Nowego Jorku. Wally z przerażeniem dostrzega w małym Sebastianie dokładne odbicie siebie samego.
Josh Gordon i Will Speck – twórcy upiornie tandetnego i pozbawionego humoru „Ostrza chwały”, tym razem stanęli w szranki z komedią romantyczną. Efekt? Twór dziwny. Ani stuprocentowa komedia, ani ckliwy film o miłości, lecz całkiem przyzwoity film obyczajowy, kreślący portret współczesnego społeczeństwa.
W „Tak to się teraz robi” nie ma nachalnego humoru opartego na slapstickowych gagach i galerii zakręconych bohaterów. Są za to momenty śmieszne, zabawne głównie za sprawą nieźle napisanych dialogów (rozmowy Wally’ego z Sebastianem wiodą tu prym) i bardzo przyzwoitego aktorstwa. Na drugim planie obsadzeni zostali: żywiołowa i szalona Juliette Lewis, spokojny Jeff Goldblum i idealny wiking Patrick Wilson. Choć ten ostatni swoją wyważoną i zimną grą sprawił, że przez cały seans miałam irracjonalne wrażenie, że za chwilę przeobrazi się w postać kreowaną przez niego w „Pułapce”. Na pierwszym planie Jason Bateman w roli neurotycznego, bojącego się życia, samotnego chłopca, który w trakcie filmu ewoluuje w mężczyznę gotowego podjąć się roli męża i przede wszystkim ojca - spisuje się doskonale. Cała filmowa, szyta grubymi nićmi historia opowiedziana z jego perspektywy nabiera realności. Bateman nie szarżując, bezbłędnie wykorzystuje swoje emploi, by podkreślić lęki i nerwice Walle’ego. Towarzyszy mu Jennifer Aniston. Świeża i pełna energii powiela rolę swojego życia, czyli szalonej Rachel Green, która po wielu perypetiach swoje przeznaczenie odnajduje u boku najlepszego przyjaciela. Bateman i Aniston tworzą ładną i zabawną parę, jednakże wątek miłosny w filmie potraktowany został dość osobliwie i po macoszemu. Ich relacje są płaskie, jednowymiarowe. Nie ma tutaj ani wielkich uniesień, ani wielkich dramatów. Zbyt łatwo tych dwoje się zakochuje w sobie (chociaż, by być razem muszą czekać wiele lat), zbyt łatwo sobie wybaczają w związku z czym ich losy nie do końca są dla nas znaczące. Bliskie są nam za to relacje Wally’ego z jego synem. Błyskotliwy i uroczy Thomas Robinson w roli Sebastiana kradnie dorosłym aktorom każdą scenę, w której się pojawi. Dlatego też najlepsze fragmenty filmu to spotkania i szczere rozmowy tego małego chłopca o sarnich oczach i zapędach hipochondrycznych z Wally’m. W ten sposób komedia romantyczna stała się filmem o relacjach ojca i syna, o dojrzewaniu do rodzicielstwa.