8 Mile
2002 | Niemcy, USA | Dramat, Muzyczny | 110 min
Są pewne dziedziny życia, w których światowy prymat bezsprzecznie należy do czarnoskórych. Czy ktoś wyobraża sobie, że najlepszym sprinterem lub koszykarzem świata mógłby być biały? Czarni są sprawniejsi, mają lepsze wyczucie rytmu, lepiej tańczą. Czy na świecie istnieją lepsi wykonawcy soulu lub jazzu niż Murzyni? Do niedawna wydawało się także, że domenami zarezerwowanymi dla czarnoskórych są hip-hop i rap. Dr. Dre, Snoop Dogg, P. Diddy, Jay-Z czy Kanye West na przestrzeni lat udowadniali, że ten rodzaj muzyki zarezerwowany jest dla ciemnoskórych wykonawców. W 1998 roku mit ten jednak został obalony przez 26-letniego białego rapera z Kansas City - Marshalla Mathersa, znanego bardziej jako Eminem. Chcecie wiedzieć jakim cudem pewien "Białas" podbił serca fanów rymowanej muzyki na całym świecie? Jeśli tak, to właśnie o kształtowaniu się tego fenomenu opowie Wam „8 Mila".
Obraz ten nie jest jednak klasyczną filmową biografią. Po pierwsze, historia jest jedynie inspirowana fragmentem życia Eminema, nie jest natomiast dokładnym odwzorowaniem przeszłości artysty. Po drugie, główną rolę gra tu sam Marshall Mathers. Jest to na pewno ciekawy i dość odważny zabieg reżysera Curtisa Hansona. Moim zdaniem jak najbardziej trafiony, bo nie dość że świetny raper jest także nie najgorszym aktorem (świetnie wypada zwłaszcza w scenach przedstawiających bitwy na rymy), to ponadto cała historia staje się przez to bardziej wiarygodna, gdyż widz zaczyna ją odbierać niemal jako paradokument.
„8 Mila" przestawia trudne początki kariery Rabbita, chłopaka który nie dość, że znajduje się w katastrofalnej sytuacji finansowej (mieszka z mamą i siostrą w starej przyczepie), a miast pisać rymy do debiutanckiego demo musi ciężko pracować na każdy grosz w fabryce zderzaków, to na dodatek stara się przezwyciężyć stereotypy i udowodnić środowisku, że potrafi rymować szybciej i lepiej niż czarnoskórzy koledzy „po fachu". Wadą filmu są na pewno liczne uproszczenia fabularne, przez co obraz staje się przewidywalny i zbyt naiwny. Wszystko dzieje się tu zdecydowanie za szybko. Niepotrzebne wprowadzony zostaje także wątek Alex (Brittany Murphy), gdyż jej relacje z głównym bohaterem nie do końca pozostają jasne.
W tym miejscu trzeba też wspomnieć o wyróżnieniach, które zgarnęła „8 Mila" w 2002 roku, na czele z Oscarem za najlepszą piosenkę (bardzo dobry kawałek „Lose Yourself" w wykonaniu Eminema, który trafił na listę 100 najlepszych piosenek filmowych wszechczasów). Ponadto film może się także poszczycić nominacją m.in. do Złotego Globu i Złotego Satelity w kategorii „Najlepsza piosenka".
„8 Mila" jest na pewno filmem godnym polecenia. Fani rapowych brzmień znajdą tu charakterystyczny hip-hopowy klimat, niezłą muzykę i sporo naprawdę dobrych tekstów, wypowiadanych przez głównego bohatera z prędkością karabinu maszynowego. Natomiast pozostali podczas seansu mogą się trochę nudzić. No chyba, że nastawią się na oglądanie historii o realizowaniu słynnego AMERICAN DREAM, w warunkach, w których dosięgnięcie marzeń wydaje się być całkowicie nierealne. A siła tej opowieści tkwi w tym, że choć wydaje się być ona bajką, to wydarzyła się naprawdę...