Miniatura plakatu filmu Dead Silence

Dead Silence

2007 | USA | Horror, Mystery, Thriller | 90 min

Skonstruowane by straszyć

Wydawałoby się, że tematyka lalek w horrorach jest już tak wyeksploatowana, że więcej po prostu nie uda się z niej wycisnąć. Te najbardziej znane, czyli „Chucky” i „Władca lalek” uznaje się za najlepsze. Tylko że, patrząc z perspektywy czasu, te filmy wydają się mocno naiwne, by nie powiedzieć głupie. Z pewnością potrafiły straszyć do 12 roku życia, potem już było im bliżej do serii „Robot chicken” niż do trzymającej w napięciu produkcji. Ludzie odpowiedzialni za tasiemiec pod tytułem „Piła”, czyli Leigh Whannell i James Wan, oferują nam odświeżenie tego specyficznego rodzaju horrorów i robią to naprawdę nieźle.

„Dead Silence” opowiada historię Jamie'go Ashena, który pewnego dnia znajduje pod drzwiami swojego mieszkania pudełko, a w nim lalkę brzuchomówcy. Od tego momentu jego życie zamienia się w koszmar. Jego żona zostaje zamordowana w tajemniczych okolicznościach, przez co Jamie zmuszony jest powrócić do rodzinnego miasteczka Raven Fair, by wyjaśnić sprawę jej śmierci, oraz własnej przeszłości. Tam natyka się na starą legendę o Mary Shaw, brzuchomówczyni, którą straszy się małe dzieci. Jamie dowiaduje się, że została ona wiele lat temu zamordowana przez mieszkańców miasteczka, gdyż podejrzewano ją o udział w zaginięciu jednego z mieszkańców. Okazuje się, że wszyscy ci, którzy przyłożyli rękę do jej śmierci, zostali przeklęci wraz z kolejnymi pokoleniami.

Wyjątkowo, jak na horror, fabuła nie jest tylko i wyłącznie tłem dla filmu, a skrzętnie poprowadzoną historią, która ma swój czynny udział w podnoszeniu napięcia. Ba! Zaskakujące jest to, że film opieraja się na schemacie iście hitchcock'owskim - zacznij od mocnego uderzenia, a potem wzmacniaj napięcie - i wychodzi mu to całkiem nieźle. Bardzo dobrze temu schematowi służy atmosfera małego miasteczka, które zatrzymało się się w czasie, a krajobraz w nim jest mroczny i iście gotycki. Momentami klimatem przypomina „Silent Hill”, ale jest to ledwie pierwsze wrażenie, które szybko się rozmywa.

Znacznym plusem jest ścieżka dźwiękowa, która nie naprzykrza się, ani nie tłumi innych dźwięków. Odpowiednio dozowana pobudza gęsią skórkę na skórze i (co jest bardzo dużym plusem) wprowadza w błąd widza, oczekującego „tego momentu”, który ostatecznie dostaje w całkiem innej chwili. Zresztą tworzenie atmosfery wiecznego napięcia dzięki efektom dźwiękowym jest głównym atutem wielu horrorów, ale nie każdy potrafi ten pomysł dobrze sprzedać.

Gra aktorska praktycznie nie przeszkadza. Ledwie początek filmu wskazuje iście amatorską grę rodem z horrorów klasy B. Ale im dalej, tym lepiej (może to zasługa śmierci żony głównego bohatera?). Najbardziej rażą niektóre efekty specjalne generowane komputerowo, co akurat nie dziwi, gdyż horrory i wizualizacja cyfrowa nie są dobrą kombinacją. Na szczęście są to rzadkie momenty nie psujące przyjemności (czy też nieprzyjemności) z oglądania filmu.

„Dead Silence” z pewnością jest jedną z bardziej udanych produkcji z gatunku grozy, zwłaszcza w dobie młodzieżowych papek, które często ogląda się z politowaniem, a momentami z pewną dozą zażenowania, myśląc: „Gdzie te dobre horrory, przez które tydzień nie potrafiłem spokojnie zasypiać?”. „Dead Silence” przepełniony niezwykle miłą atmosferą przyprawia nie raz o odruch ucieczki sprzed ekranu. A to w horrorach jest po prostu nieodzowną rzeczą.

 

Podsumowując. Należy pochwalić twórców „Dead Silence”, którzy są wciąż kojarzeni z masową produkcją „Piły”, filmu, który już dawno rozmienił się na drobne. Tym obrazem udowadniają, że znają się na rzeczy, a sukces „Piły” to bardziej wypadek przy pracy, niż popis ich umiejętności tworzenia horrorów. I całe szczęście.

4,0
Ocena filmu
głosów: 5
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Przemo
arcio
swomma
Kucharz