opis
Nie było łatwo o sukces tam, gdzie nawet Oliver Stone poniósł porażkę w starciu z biurokracją, niemniej jednak Petr Lom dzięki swojej wytrwałości, uporowi i sprytowi zrealizował film o irańskim prezydencie Mahmudzie Ahmadineżadzie.
Obraz przedstawia kilka ukradkowych spojrzeń na kraj pilnie strzeżony przed zagranicznymi dziennikarzami i filmowcami. Zobaczymy m.in. sceny z kilkudniowej podróży populistycznego przywódcy po prowincji, gdzie rozradowane tłumy witają go z wielkim entuzjazmem. Ci, którzy zarzucają reżyserowi pochwałę reżimu, nie oglądali filmu uważnie. Najwyraźniej umknęła im panująca wokół atmosfera nieufności i podejrzeń oraz wielokrotne sygnały, że reżyser nie do końca może pokazać to, co by chciał, gdyż władza depcze mu po piętach. Zatem prawdę możemy dostrzec na drugim planie, przede wszystkim w listach pisanych do prezydenta.
Leitmotivem filmu są właśnie pełne nadziei listy, które aż 10 milionów Irańczyków wysyła bezpośrednio do Mahmuda Ahmadineżada, licząc na pomoc w rozwiązaniu własnych problemów. W odpowiedzi sługa narodu osobiście odwiedza wioski, poklepuje mieszkańców po plecach, stwarza wrażenie bliskości. Tylko czy błagania zawarte w listach zostaną wysłuchane? Niektórzy są bardziej sceptyczni i nigdy nie przyszło im do głowy, żeby prezydenta o cokolwiek prosić. A gdyby jednak do niego napisali, co zawarliby w liście? Dowiemy się tego z rozmów z zamożniejszymi mieszkańcami Teheranu, którzy nie mogą się doczekać, aż ich podróżujący Marco Polo zajmie się wreszcie skutecznymi działaniami.
Bo chociaż ku zadowoleniu prezydenta Iranu film początkowo miał nosić tytuł "Demokracja w działaniu", to w efekcie dokument ujawnia całkowity brak sensownych działań zmierzających do rozwiązania problemów narodu. Wbrew oczekiwaniom władz na podstawie wywiadów z Irańczykami rysuje się obraz kraju szarpanego biedą, o szalejącej inflacji, ograniczonej wolności, pełnego problemów, jakie rodzi islam, którego tożsamość buduje się na pojęciu ofiary i wrogości do innych narodów. Powstał zatem obraz niekoniecznie taki, jakiego prezydent oczekiwał.