Miniatura plakatu filmu Łowca androidów

Łowca androidów

Blade Runner

1982 | USA | Dramat, Sci-fi, Thriller | 117 min

Klasyka sama w sobie

Petra | 14-12-2007

    Z okazji premiery reżyserskiej, tzw. ''finałowej'' wersji ''Łowcy androidów'' postanowiłam napisać kilka słów o filmie, który dziś zaliczany jest do klasyki kina i uznawany za arcydzieło. Nie miałam jeszcze szczęścia obejrzeć wersji finałowej; a jednak już ta pierwsza, nie całkiem autorska wersja filmu Ridleya Scotta zasługuje na miano filmu genialnego.

    ''Łowca androidów'' to wizja. Sugestywna i przejmująca wizja przyszłości, oparta na wspaniałej prozie Philipa K. Dicka, kultowego autora licznych powieści i opowiadań science – fiction.
Co ciekawe, sięgając po literacki oryginał zauważyć można duże rozbieżności między filmem a książką (choćby zakończenie; sam Ridley Scott protestował przeciwko filmowemu happy endowi, który w końcu wymogli na nim producenci). Dickowi filmowcy wyrządzili już wiele krzywd – za przykład może posłużyć niedawny ''Next'' z Nicholasem Cage'em, który w zamierzeniu miał być luźną ekranizacją niesamowitego opowiadania ''Złotoskóry''. Skończyło się na zaczerpnięciu z pierwowzoru koncepcji kilkuminutowego przewidywania przyszłości; reszta nie ma z opowiadaniem nic wspólnego i jest nudną i banalną historyjką z niemieckimi terrorystami w tle.

    Ridleyowi Scottowi natomiast udała się rzecz wspaniała. Nie udała się ona żadnemu z rzeszy filmowców biorących na warsztat prozę Dicka. Z reguły niewielkie nawet zmiany w literackim pierwowzorze powodowały fatalne skutki w filmowych adaptacjach. Scott jest tutaj wyjątkiem – po wprowadzonych zmianach film zyskał nowy wymiar, którego nie zepsuło nawet dodane wbrew woli reżysera szczęśliwe zakończenie. Jeśli dałoby się porównać, stawiałabym na wyższość filmowej adaptacji nad oryginałem, nawet pomimo tego, że jestem wielką fanką książek Dicka.

    Dwie rzeczy zapadają w pamięć najmocniej po pierwszym obejrzeniu ''Łowcy androidów''. Pierwsza to mroczna, duszna sceneria miasta przyszłości, zasnutego oparami i trującymi wyziewami, gdzie jedynym jasnym punktem jest reklama Coca – Coli. Drugą rzeczą jest scena śmierci – genialnie odegrana przez Rutgera Hauera scena zgonu replikanta Roy'a Batty, który dogorywa z białym gołębiem w dłoni, zadając nam fundamentalne pytania o naturę człowieczeństwa. W filmie pojawia się galeria charakterystycznych postaci. Jedną z nielicznych dobrych kreacji w swojej karierze stworzył Harrison Ford w roli Decarda, zmęczonego życiem łowcy androidów. Wybitni w swoich rolach są Rutger Hauer i Edward James Olmos, pierwszy w roli bezwzględnego jasnowłosego androida, drugi – tajemniczego, milczącego policjanta. Trudno nie wspomnieć także o  małej, ale zapadającej w pamięć roli Daryl Hannah – jej Pris jest połączeniem dziecięcej niewinności z beznamiętnym okrucieństwem.

    Dobre aktorstwo, bezbłędna reżyseria, scenariusz twórczo wykorzystujący dzieło najbardziej poczytnego pisarza sci-fi, niesamowita muzyka Vangelisa kontrapunktująca mroczną wizję przyszłości, wspaniała scenografia – wszystko to tworzy konglomerat elementów charakteryzujących prawdziwe arcydzieło. Co ciekawe, początkowo się na to nie zapowiadało – film nie został entuzjastycznie przyjęty ani przez widzów, ani przez krytykę. Dopiero z biegiem lat film Scotta zdobył należne sobie uznanie. Dziś uważany jest za sztandarowe dzieło filmowego science-fiction. Dlatego jeśli ktoś jakimś cudem przeoczył ''Łowcę androidów', niech jeszcze dziś nadrobi  te skandaliczne zaległości. Dla mnie nie znać tego filmu to grzech. Ja natomiast jak tylko obejrzę wersję finałową, niezwłocznie o tym napiszę.

Reżyseria
Premiera
01-12-1990 (Polska)
21-06-1982 (Świat)
4,7
Ocena filmu
głosów: 26
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

vaultdweller
swomma
lysywujta
G-man
rdk
Yasha
kobe