Niedoszły napis na nagrobku Alfreda Hitchcocka doskonale oddaje skomplikowaną i kontrowersyjną istotę jego twórczości, niezrozumianej i niedocenionej w ówczesnych czasach, czego efektem było wyłącznie 5 nominacji do Oscara. Niedawny seans „Hitchcocka” Sachy Gervasiego zmotywował mnie do ponownego seansu najbardziej znanego i kontrowersyjnego dzieła reżysera - „Psychozy” , która do dziś stanowi niedościgniony wzór dla wielu współczesnych twórców. Co stanowiło o wizjonerskim geniuszu i artystycznym kunszcie Hitchcocka?
W epokowym filmie grozy Alfreda Hitchcocka Anthony Perkins wciela się w rolę chorego umysłowo Normana Batesa, którego stare, ponure domostwo i stojący obok motel na pewno nie nadają się do spędzenia spokojnego wieczoru. Doświadcza tego na własnej skórze niefortunna podróżniczka Marion Crane (Janet Leigh), której wyprawę kończy słynna, mrożąca krew w żyłach scena pod prysznicem. Kiedy śladem zaginionej podążają najpierw prywatny detektyw (Martin Balsam), a potem jej siostra (Vera Miles), groza i suspens wzrastają, aż wreszcie kulminują w przerażającej scenie ujawnienia tajemniczego zabójcy.
Nie przypadkiem Alfred Hitchcock uważany był za mistrza suspensu i kina grozy, co reżyser potwierdził w doskonałej i monumentalnej „Psychozie”. Oglądając biografię twórcy poznaliśmy kulisy powstania klasyku kina oraz trudności związane z jego nakręceniem, wynikające z ortodoksyjności społeczeństwa i braku akceptacji ze środowiska cenzorów. Trudno wyobrazić sobie dzisiejsze thrillery pozbawione krwawych ataków, czy ograniczeń związanych np. z nagością aktorów. Tym większy geniusz „Psychozy”, która prostymi środkami oddziałuje na wyobraźnie widza. Czy kiedykolwiek przyjrzeliście się dokładnie genialnej scenie ataku pod prysznicem i ciosom zadanym głównej bohaterce? Dzisiejszemu widzowi trudno dostosować się do „Psychozy”, co zaobserwowałem na przykładzie mojej towarzyszki, obserwującej film z olbrzymim dystansem, niczym obraz w muzeum.
„Psychoza” do dziś zadziwia niezwykłym i błyskotliwym sposobem narracji. Reżyser umiejętnie buduje napięcie obrazu, wieńcząc je punktami kulminacyjnymi, po których następuje ponowne nakręcenie spirali ciekawości i lęku u widza. Hitchcock niemal przez cały seans podsuwa widzowi mylne tropy i rozwiązania, rewidując swój obraz rewoltą 180 stopniową. Co ciekawe, twórca, by wywołać u widza poczucie zaskoczenia finałem „Psychozy”, wykupił wszystkie egzemplarze książki na motywach, której powstał obraz oraz zamknął plan zdjęciowy przed dziennikarzami. Hitchcock to klasyczny Tarantino, złamał zasady i skostniałe struktury kina, wprowadzając ówczesną rewolucje w kinematografii. Trudno nie wspomnieć w przypadku obrazu legendarnego twórcy o genialnych dialogach, które stanowią wyłącznie wymagane minimum oraz podstawę dla wartkiej i zaskakującej fabuły. Niedoścignionym wzorcem dla współczesnych twórców jest scenariusz „Psychozy”, będące rozważaniami nad dwoistością natury ludzkiej, zawierającej w sobie pierwiastek zła. Fabuła oddaje również złożoność natury ludzkiej, to co niewidoczne w zachowaniu człowieka lecz leży ukryte w psychice ludzkiej, która pchana jest do złowieszczych czynów poprzez niezdrowe zapędy, w konsekwencji przeradzające się w obsesję. Warto zwrócić uwagę na zastosowany przez Hitchcocka syndrom Edypa, stanowiący zarówno podstawę do dyskusji na temat produkcji i główny składnik, cementujący komplementarność i spójność fabularną. „Psychoza” jest filmową mozaiką. W czasie kolejnych seansów zauważamy i wychwytujemy pojedyncze zdania wypowiadane przez bohaterów oraz symbole (niezauważone w czasie „naszego pierwszego razu”), które stają się podwalinami do rozwiązania przez widza kluczowej zagadki związanej z matką Normana.
Na uwagę zasługują genialny występ Anthony’ego Perkinsa w roli psychopatycznego mordercy Normana Batesa. Aktor w doskonały, wielowymiarowy sposób kreuje postać tragiczną, rozdartą pomiędzy rzeczywistością, a rozdwojeniem jaźni. Gwiazdor kina w kolejnych scenach nadaje swojej postaci wyrazisty i wielowymiarowy charakter (pozwalający wierzyć w istnienie matki-dominatorki) oraz w odpowiednim momencie uzewnętrznia tytułową psychozę głównego bohatera, wyegzaltowaną za pomocą przekonującej i minimalistycznej mimiki twarzy oraz szaleńczego, pełnego nienawiści i opętania wzroku. Perkinsowi w urzeczywistnieniu swojej kreacji w znaczny sposób pomogły problemy z matką i legendarny syndrom Edypa, który rzutował na życie aktora.
Hitchcock niewątpliwie był jednym z najbardziej utalentowanych i kontrowersyjnych twórców w historii kina. Najlepszym przykładem pełnowartościowego kina hitchcockowskiego jest właśnie recenzowana „Psychoza”, olśniewająca prozaiczną i klasyczną formą, zaskakująca intrygą, błyskotliwym scenariuszem i przerażającym klimatem grozy. To wszystko sprawia, że „Psychoza” to ikona kinematografii i pozycja obowiązkowa dla każdego widza.