Miniatura plakatu filmu Bruce Wszechmogący

Bruce Wszechmogący

Bruce Almighty

2003 | USA | Komedia, Fantasy | 101 min

"Ty też jesteś Bogiem, tylko wyobraź to sobie"

Zapewne większość ludzi zastanawiała się kiedykolwiek, co by zrobiła, gdyby posiadała nieograniczoną moc sprawczą. Oczywiste jest, że każdy wykorzystałby tę możliwość, by pozytywnie wpłynąć na własne życie, ale czy zarazem bezinteresownie pomógłby innym potrzebującym? O tym właśnie jest komedia Toma Shadyaca pt. „Bruce Wszechmogący”. Komedia bardzo udana.

Bruce Nolan (Jim Carrey) jest reporterem lokalnej stacji telewizyjnej w Buffalo. Choć dobiega czterdziestki, nie może pochwalić się specjalnymi sukcesami w życiu zawodowym i prywatnym. Sfrustrowany Bruce o wszystkie swoje niepowodzenia oskarża Boga, twierdząc, że ten uwziął się na niego. W końcu pewnego dnia Stwórca (Morgan Freeman) odpowiada na wołania Nolana i… przekazuje mu swoją moc. Reporter szybko przekonuje się, że bycie Bogiem nie jest wcale łatwe.

Jima Carreya za ekranowe wygłupy można lubić bądź nie znosić. Osobiście jestem zwolennikiem jego talentu i uważam, że w tego typu kreacjach jest bezkonkurencyjny. Owszem, rolą Bruce’a Nolana aktor nie zaprezentuje nic nowego, aczkolwiek patrząc na niego, na jego poczynania, trudno jest się nie śmiać.
Oczywiste jest, że pod względem aktorskim film zdominowany jest przez Carreya. Warto jednak zwrócić uwagę na Steve’a Carella, którego kariera po tej produkcji nabrała dużego rozpędu. Jego rola jest wprawdzie niewielka, ale na tyle udana i zabawna, że producenci postanowili oprzeć na nim niejako kontynuację „Bruce’a Wszechmogącego” – „Evan Wszechmogący”.
Kończąc wątek aktorski wspomnieć należy o samym Bogu, czyli Morganie Freemanie. Aktor stworzył postać niezwykle przewrotną, która nijak ma się do powszechnych wyobrażeń na temat Stwórcy. Nie miałbym jednak nic przeciwko, gdyby „prawdziwy” Bóg zachowywał się dokładnie tak, jak ten grany przez Freemana…

Od strony fabularnej filmowi Toma Shadyaca ciężko coś zarzucić. Z założenia miała to być lekka i przyjemna komedia i taka też jest. Perypetie Bruce’a ogląda się z uśmiechem na twarzy, dzięki czemu 101 minut projekcji mija błyskawicznie. Nie ma tu mowy o nudzie, a scenariusz nie zawiera dłużyzn. Nie zabrakło także niemal obowiązkowego, moralizatorskiego tonu na koniec. Że banalne? Że proste? Cóż, często przecież najlepsze rozwiązania bywają najprostsze.

Przyznam, że lubię tego typu filmy. Jedną z podstawowych funkcji kina jest bowiem dostarczanie widzom rozrywki, a pod tym względem „Bruce Wszechmogący” sprawdza się doskonale. Czasem dobrze jest przecież pozwolić odpocząć szarym komórkom.

Reżyseria
Premiera
14-08-2003 (Polska)
14-05-2003 (Świat)
3,5
Ocena filmu
głosów: 22
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
1 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
swomma
mikey89
Mikez