Miniatura plakatu filmu Super Size Me

Super Size Me

2004 | USA | Komedia, Dokumentalny, Dramat | 100 min

Am I lovin’ it?

Radosław Sztaba | 03-12-2009

„W Ameryce wszystko jest największe. Mamy największe samochody, największe domy, największe firmy, największe jedzenie... Amerykanie stali się też najgrubszym narodem świata.” Tymi słowami rozpoczyna się film Morgana Spurlocka, reżysera, scenarzysty i prowokacyjnego eksperymentatora w jednym. Przerażające dane przytaczane tu co kilka minut sprowadzają się do jednego prostego wniosku: „Ponad połowa dorosłej populacji Stanów Zjednoczonych ma problemy z nadwagą i wszystkimi wynikającymi z niej dolegliwościami. Otyłość to druga po paleniu tytoniu przyczyna zgonów”. Jest diagnoza, musi paść i oskarżenie. Kto jest winny takiemu stanowi rzeczy, jeśli nie wszędobylskie fast foody, a szczególnie globalna sieć McDonald’s? Nie wszystkich to jednak przekonuje. Wystarczy spojrzeć na rzesze klientów czekających w kolejce po porcję promocyjnych lodów albo superwielkie opakowanie frytek w cenie średniego zestawu. Smaczne jedzenie i gigantyczna reklama, adresowana głównie do dzieci, robią swoje. Morgan postanowił więc udowodnić, że związek przyczynowo-skutkowy między przybywaniem centymetrów w pasie a częstymi wizytami w fast foodach jest, a efekty takiego stylu odżywania się mogą przejść nasze najśmielsze oczekiwania. Kontrowersyjne to i jak najbardziej na czasie.

 

Masochistyczny eksperyment Spurlocka polegał na spożywaniu przez 30 dni wszystkiego tego, co znalazło się w McMenu. Morgan nie był przy tym specjalnie wybredny i zjadał nawet największe zestawy, gdy tylko mu to zaproponowano. Oczywiście badanie, jak każde badanie mające znamiona naukowości, przeprowadzone musiało być pod czujnym okiem medyków: kardiologa, gastroenterologa i lekarza rodzinnego. Poza tym Morgan korzystał z usług dietetyczki, która kontrolowała jego osobliwą dietę, a żeby było bardziej wiarygodnie, za pomocą krokomierza ograniczał się do 5 tysięcy kroków dziennie, podobnie jak większość Amerykanów. No i zaczęło się. Big Mac’i, frytki, cheeseburgery, cole i inne smakołyki Morgan połykał trzy razy dziennie, obserwując w swoim organizmie stopniowe, negatywne zmiany: wzrost masy ciała, zaburzenia pracy serca, drgawki w rękach, wahania nastrojów, spadek aktywności seksualnej etc. Przy okazji podróżował po "najgrubszych" miastach USA, bacznie obserwując wszędzie politykę „zdrowego” odżywiania i jej wcielanie w życie, zwłaszcza w szkołach, gdzie stołówki na obiad proponują dzieciakom wielką, smakowitą pizzę. Lekarze radzili Morganowi przerwać eksperyment już po upływie 20 dni, ale ten postanowił cierpieć dalej za miliony otyłych rodaków, by wreszcie na światło dzienne wypłynęła ta oczywista nie dla wszystkich prawda: „McDonald’s szkodzi! Opamiętajcie się!”. Po upływie miesiąca Spurlock przytył 11 kilogramów, doznał stłuszczenia wątroby, wzrósł mu poziom cholesterolu, zawartość tkanki tłuszczowej, dwukrotnie wzrosło ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej i zawału serca. Lekarze porównali stan jego wątroby do wątroby Bena Sandersona z „Zostawić Las Vegas”, który to w 3 tygodnie wykończył się przy pomocy alkoholu. I w ten sposób doszliśmy do ostatecznego zdefiniowania naszego cichego zabójcy. Alkohol, tytoń i… pachnące, cieplutkie hamburgery możemy sobie wrzucić do jednego worka. A społeczna postawa wobec tych używek jest przecież tak różna. Jeszcze…

 

Film „Super Size Me”, zbierający liczne nagrody (m.in. na festiwalu w Sundance) wywołał sporo zamieszania. Stawia jednak kilka ważnych pytań. Czy za tę epidemię otyłości powinniśmy winić jedynie sieci fast foodów? Gdzie kończy się odpowiedzialność człowieka, a zaczyna korporacji? Czy to jedzenie jest naprawdę aż tak groźne? W zasadzie nie trzeba było żadnych ryzykownych eksperymentów, niemiłosiernego dręczenia organizmu biednego Morgana, żeby spróbować odpowiedzieć na te pytania, a sam popis Spurlocka był niezbyt poważny i od początku nastawiony na udowodnienie lansowanych przez siebie, a ocierających się o demagogię haseł. Bo cóż chciał Morgan Spurlock udowodnić wymiotowaniem po skonsumowaniu McZestawu? Że zjadanie 3 posiłków dziennie w McDonald’s jest szkodliwe dla zdrowia? Jasne jest, że ludzie lekceważą ten problem i zwrócenie uwagi osobie palącej jest społecznie akceptowane a złośliwe nagabywanie grubasków jest już politycznie niepoprawne, ale też wątpliwe jest, czy Morgan zrobił to wszystko w imię dobra gatunku ludzkiego, by wreszcie otworzyły im się oczy i opadły brzuchy. Wydaje się raczej, że chwycił temat popularny i szpikując go liczbami, danymi statystycznymi, wypowiedziami znanych i nieznanych osób reprezentujących różne warstwy i zawody (od spotkanych przypadkowo na ulicy nastolatków do przedstawicieli rządu) chciał zwyczajnie osiągnąć sukces. Bo najłatwiej jest go osiągnąć tam, gdzie temat jest poważny, uderzający w zakorzenione mocno nawyki i upodobania, a do tego kontrowersyjny. I przede wszystkim w tym znaczeniu 30-dniowa Mcdieta Spurlocka odniosła pełen sukces.

 

W Polsce dokument nie wywołał tak wielkich emocji jak w USA. To kwestia mentalności i zupełnie innego stylu życia. Z pewnością niewielu Polaków traktuje jedzenie w McDonald’s, KFC czy PizzaHut jak substytut prawdziwego, zaspokajającego apetyt posiłku. Jest ono raczej dodatkiem, miłym dla podniebienia urozmaiceniem codziennej diety, a nie alternatywą dla kanapki z serem lub wędliną. To się już nie przyjęło, więc nie ma też tej skali problemu. Może i naprawdę ludzie za oceanem nie zdają sobie do końca sprawy, do czego prowadzi taka niewłaściwa dieta, ale czy „Super Size Me” spowodował jakieś radykalne zmiany w świadomości społeczeństwa i polityce żywieniowej państwa? Jest głosem w słusznej sprawie, ale nie jedynym i na pewno nie decydującym.

 

Trudno oceniać eksperyment Spurlocka pod względem wartości filmowych, ponieważ najważniejsze w nim jest właśnie jego przesłanie. Z tezami zawartymi w filmie można się zgodzić: że fast foody, bogate w konserwanty, środki spulchniające, smakowe, zapachowe i inne chemiczne substancje szkodzą; że McDonald’s powinien zaprzestać tak sugestywnej w stosunku do dzieci kampanii i poważnie zastanowić się nad informowaniem swoich klientów o możliwych skutkach „przedawkowania” ich żywności; że otyłość to poważny problem. „Super Size Me” to jednak produkcja słaba od strony wizualnej, nużąca, chaotyczna i tendencyjna. Najważniejsze jest przecież umiarkowanie i zdrowy rozsądek. Jedynym plusem filmu jest to, że trudno po czymś takim powiedzieć „I’m lovin’ it”.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
17-01-2004 (Festiwal Filmowy w Sundance)
19-11-2004 (Polska)
07-05-2004 (Świat)
2,7
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Radosław Sztaba