Miniatura plakatu filmu Jesteśmy tym, co jemy

Jesteśmy tym, co jemy

Somos lo que hay

2010 | Meksyk | Dramat, Horror | 90 min

Kanibal też człowiek [recenzja DVD]

Marta Suchocka | 15-09-2013
Promocyjne kłamstwo to żadna nowość jeśli chodzi o premiery filmowe. Wchodzimy do kina, albo odpalamy film na nośniku DVD i po kilkunastu minutach okazuje się, że coś co miało być komedią, wcale nią nie jest, a to co powinno straszyć jest bardziej dramatyczne niż nasze realne życie. I tak też rzecz ma się w przypadku debiutu Jorge Michela Graua pt.: „Jesteśmy, tym co jemy”.

Pewnego dnia, podczas powrotu do domu, w centrum handlowym nieoczekiwanie umiera mężczyzna. Okazuje się, że jest on głową bardzo specyficznej rodziny i swoją śmiercią narusza jej delikatny ekosystem. To kanibale, którzy nagle zostali pozbawieni jedynego żywiciela rodziny i każdy z nich inaczej reaguje na tę ekstremalną sytuację. Żona się załamuje, synowie rywalizują ze sobą o władzę, a córka jako jedyna racjonalistka stara się pogodzić rodzinę i nakierować ją na właściwe tory. Sytuacja komplikuje się bardziej, kiedy podczas sekcji zwłok okazuje się, że zmarły mężczyzna  ma w żołądku niestrawiony kawałek palca. I zaczyna się powszechna nagonka – policjanci ścigają kanibali, a kanibale ścigają jedzenie.

Najważniejsze w przypadku seansu „Jesteśmy tym, co jemy” jest uświadomienie sobie, że obraz Graua nie jest horrorem. Fakt, zawiera elementy filmu grozy – niepokojącą muzykę, mroczne i lekko duszące miejsce akcji oraz niedopowiedzenia, które mogą spowodować lekkie siedzenie na szpilkach. Niemniej jednak to zdecydowanie nie tego typu kino. Idzie o człowieczeństwo – wszak jesteśmy tym, co jemy – i wszystko, co z tym się wiąże. I dlatego członkowie rodziny kanibali reagują na ekstremalną sytuację dokładnie tak, jak mógłby zareagować każdy człowiek. Ich kanibalizm to moim zdaniem przerysowane ekstremum, nic więcej. No może ewentualnie element, który miałby przyciągnąć większą liczbę widzów do kina. Bliżej mu za to do typowej tragedii, nieuchronne fatum ciążące nad rodziną, niemożność wyzwolenia się, czy przeciwstawienia naturze i prosta droga, która mimo różnicy postaw dąży do nieuchronnego tragicznego końca. To siła napędowa obrazu, elementy horroru to tylko dodatek, oliwka w kieliszku martini.

Niemniej jednak, trzeba zaznaczyć, że tematyka, czyli wybiórcze potraktowanie gatunku, a w efekcie lekkie wywrócenie go do góry nogami, to nie jedyny plus obrazu. Na uwagę zasługuje muzyka, ciężka, poważnie niepokojąca i fantastycznie podkreślająca momenty ważne i wstrząsające dla bohaterów. Ciekawie prezentują się też wnętrza i plenery. Miejsce akcji to brudne ulice Meksyku i mroczne pomieszczenia – jest więc duszno i mroczno, co nieźle działa nie tylko na psychikę widza, ale i oddaje to, co może dziać się wewnątrz bohaterów walczących o życie i zachowanie własnej tradycji. Twórcom udało się również całkiem dobrze przedstawić wachlarz postaw wobec nieuniknionego... Każdy z członków rodziny jest inny, każdy stara się jak może, by podołać zadaniu, by przetrwać, by zachować swoje, jakże odmienne dla nas człowieczeństwo. I mimo świadomości, że może się nie udać, że tragiczny koniec jest już bliski – nie poddają się, walczą jak dzikie zwierzęta, szarpią się wyrywając ostatnie skrawki mięsa dla siebie.

Tyle o plusach. Na koniec wypada dodać, że wielu „Jesteśmy tym, co jemy” zawiedzie, będą to pewnie Ci, którzy nastawią się na pełen krwi i przemocy horror. Pozostali, których umysły pozostaną czyste odnajdą w debiucie Graua to coś, to wywrócenie gatunku i spojrzenie na niego świeżym okiem. Wystarczy dać tylko szansę.


Recenzja powstała dzięki współpracy z Kino Świat - dystrybutorem filmu na DVD.
Premiera
15-03-2010 (Festiwal Filmowy w Guadalajarze)
3,0
Ocena filmu
głosów: 1
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
vaultdweller
Radosław Sztaba