opis
Pierwsze kadry filmu nie pozostawiają wątpliwości, że znajdujemy się w jednym z tych miejsc, które zwykło się nazywać rajem na ziemi. Krajobraz północnej Kanady widziany z lotu ptaka urzeka i oczarowuje od pierwszego ujęcia. Ten poetycki obraz okazuje się jednak pełnym ekologicznej trwogi epitafium. Wkrótce kamera kieruje swe oko na obszar zwany „Tar Sands”, czyli „Smoliste Piaski” – drugie co do wielkości zagłębie bitumenu na świecie. W tym ogromnym kompleksie infrastruktury przemysłowej, co roku wydobywa się tony substancji będącej mieszanką piasku, wody, gliny i ciężkiego oleju.
Spektakularne formy, wyglądające na pierwszy rzut oka jak malownicze żłobienia uformowane przez procesy geologiczne, okazują się korytami ścieków, którymi spływają brunatne strumienie. Szkielety dźwigów, pełne mulistej cieczy baseny i bryły kominów fabrycznych odsłaniają kolejne plany krajobrazu przemysłowego, który zdaje się nie mieć granic. W powietrzu unosi się atmosfera martwoty – nie widać ludzi. Wyczuwamy jednak ich obecność, odnajdujemy ją w ruchu dźwigów i pracy silników. Gdy w końcu w kadrze pojawia się człowiek – w kombinezonie, na środku pustej platformy – wygląda jak intruz. I istotnie: jego widok każe myśleć o inwazji, bezprawnym działaniu, które uderza kolonizatorską bezwzględnością.
Opuszczamy teren fabryki, razem z kamerą wracając na łono dziewiczej przyrody – trudno jednak cieszyć się tym uroczym widokiem ponownie. Poczucie winy miesza się z żalem bliskim żałobie.