Miniatura plakatu filmu Piękność w opałach

Piękność w opałach

Kráska v nesnázích

2006 | Czechy | Komedia, Dramat | 110 min

Czeskie piwo z pianką

Marta Suchocka | 06-08-2007

Co jest ważniejsze namiętność czy czułość, poczucie bezpieczeństwa czy szalona namiętność? I czym właściwe jest miłość? Zrozumieniem, seksem, wspólnym życiem, dawaniem czy braniem? I przede wszystkim jak pogodzić uczucia, kiedy prawie niebo wali się na głowę? Odpowiedzi na te pytania stara się pokazać w bardzo specyficzny, bo czeski, sposób Jan Hrebejk (twórca m. in. nominowanego do Oscara obrazu „Musimy sobie pomagać”) w „Piękności w opałach”.

 

Opowiadana na ekranie historia może wydawać się banalna i przypominać uwspółcześnioną wersję bajki o Kopciuszku. Atrakcyjna Marcela, trzydziestokilkulatka, matka dwójki dzieci i żona Jardy. Jej rodzina na skutek powodzi, która w 2002 roku dotknęła Prażan straciła wszystko i próbuje związać koniec z końcem. Jarda zaczyna parać się „uzdatnianiem” kradzionych samochodów, rodzina mieszka więc praktycznie w złodziejskiej dziupli, w której praca wre dzień i noc. Kłopoty z jakimi walczy małżeństwo odbija się na ich relacjach emocjonalnych i właściwie jedyne, co ich łączy to agresywny seks, ocierający się wręcz o swoiste uzależnienie. Pewnego dnia Marcela jednak nie wytrzymuje, odchodzi od męża, zabiera ze sobą dzieci i wprowadza się do mamy i ojczyma. Tam żyją na kupie, a Richie (ojczym głównej bohaterki) daje im jasno do zrozumienia, że nie są miłymi gośćmi. Wreszcie drobne sprzeczki przeradzają się w nienawiść. W tym samym czasie, do warsztatu Jardy trafia ekskluzywne volvo skradzione pewnemu bogatemu Czechowi – Evzenowi Benesowi, który na stałe mieszka w pięknej Toskanii. Okazuje się, że auto jest wyposażone w system satelitarnego namierzania i Jarda ląduje w więzieniu. Na komisariacie Marcela poznaje dużo starszego od siebie Benesa i zaczyna się z nim spotykać... I od tego momentu tytułowa piękność ma dylemat, co wybrać: brambory z piwem, a może sushi, spaghetti i włoskie wino?

 

Pytanie jakie stawia życie przed piękną Marcelą rodzi wątpliwości, co tak naprawdę się liczy i co można uznać za miłość. W którą bowiem ruszyć stronę? Można oddać się zapomnieniu w ramionach przystojnego i charyzmatycznego Jardy. Pozwolić sobie na seksualne szaleństwo i spełnienie, na danie upustu własnej namiętności, ale za jaką cenę? Być może lepszym wyjściem z trudnej sytuacji jest przeciwny biegun. Bezinteresowna dobroć, która płynie prosto z serca, poczucie bezpieczeństwa, szczera przyjaźń, zrozumienie. Do tego szczęście dzieci i dobrobyt. Wybór jest naprawdę trudny, bo nie chodzi tu o alternatywę mieć czy być lub miłość czy pieniądze.

 

Cała historia, niby banalna, niby szukająca odpowiedzi na pytanie czym miłość jest, a czym nie została skomponowana w mistrzowski, czeski sposób. Podczas niespełna dwóch godzin można płakać ze wzruszenia, jak i wybuchać salwami śmiechu. A wszystko to za sprawą specyficznego humoru i znakomitej grze aktorskiej. Na szczególną uwagę zasługuje Jiří Schmitzer, który wcielił się w rolę Richiea i jak dla mnie zrobił to naprawdę po mistrzowsku. Szelmowaty uśmiech, pozorna uprzejmość, za którą ukrywa się goblinowska złośliwość. Ojczym Marceli nie tylko puszcza bąki przy śniadaniu i bezwstydnie pokazuje dzieciom swoje przyrodzenie, ale z uśmiechem na twarzy potrafi oznajmić małżonce, że jest głupią krową, której każdy na głowę może nasrać. I rację ma matka Jardy podsumowując go jako pasożyta emocjonalnego. Richie sprawia wrażenie egoisty, który nienawidzi dzielić się osobami, które obdarowały go uczuciem.

 

Równie dobrze w tym kontekście wypada Emília Vášáryová w roli matki Jardy. Stworzyła ona kreację zdewociałej, wręcz nawiedzonej starszej pani. Potrafi ona nie tylko oddać ostatni grosz na rzecz kościoła, ale wygłasza mowy, których nie powstydziłby się żaden ksiądz.

 

Co interesujące w roli przystojnego, choć z punktu widzenia Marceli, podstarzałego Evzena Benesa można podziwiać sławnego dr Blażeja ze „Szpitala na peryferiach”, który mimo lat nie stracił swojego uroku.

 

Szczerze przyznam, że obraz Jana Hrebejka zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie dość, że nie poczułam tych dwóch godzin spędzonych w kinowym fotelu, to ogarnął mnie pewien niedosyt, kiedy na ekranie pojawiły się napisy końcowe. Film bowiem ogląda się sam, nie ma w nim ani dłużyzn, ani elementów, które by nudziły. Jest za to ciepło i zabawnie, a wszystko dzięki dobrej reżyserii i wspaniałej grze aktorskiej. Chętnie wypiłabym jeszcze jedno takie czeskie piwo z pianką.

Reżyseria
Dystrybutor
Premiera
02-07-2006 (Festiwal Filmowy w Karlowych Warach)
19-10-2007 (Polska)
07-09-2006 (Świat)
4,3
Ocena filmu
głosów: 3
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

arcio
vaultdweller
swomma
Marta Suchocka