„Wszystko” i „Miss Kicki” to dwa różne obrazy,
których jedyną bodajże cechą wspólną, a raczej punktem styczności jest
to, iż będą w polskich kinach wyświetlane wspólnie. Ta dziwna kompilacja
zasługuje moim zdaniem na uwagę, ze wskazaniem zarówno na to, jak owe
produkcje powstawały, jak również na bliższe zapoznanie się z nimi.
Jako że ta druga opcja dana widzom będzie dopiero w kwietniu postaram
się z tego miejsca choć w niewielkim stopniu podsycić ciekawość, czy
choćby wzbudzić nikłe zainteresowanie produkcjami (nie)zwykłymi w
zalewie (jak to mawiają „znani krytycy”) tandety, chłamu i plastiku.
„Wszystko”
to film Artura Wyrzykowskiego. Co wyróżnia go na tle innych polskich
produkcji? Jest tych cech kilka: po pierwsze został sfinansowany w
nowatorski sposób, polegający na dobrowolnych wpłatach internautów,
instytucji (w tym Polskiego Instytutu Filmowego), pożyczek tudzież
prywatnych funduszy reżysera. Po drugie jest to film krótkometrażowy,
który z góry skazany był na porażkę ze względu na brak możliwości
obejrzenia go przez widzów w kinach. Po trzecie i najbardziej
zaskakujące, już w kwietniu będzie go można zobaczyć na ekranach kin.
Jak do tego doszło dowiedzą się Państwo ze strony www.wszystko.net, do
której odwiedzenia zachęcam. Co do samego filmu i jego wartości
artystycznej czy obsady nie będę piewcą „ochów” i „achów”. „Wszystko”
nie powala na kolana, nie wzbudza fali wzruszeń czy refleksji. Jest to
raczej ironicznie ukazana wizja współczesnego związku, który niewiele ma
wspólnego z losami bohaterów „Przeminęło z wiatrem”. Tak więc
„Wszystko” jest dla mnie nie tyle filmem, ile ideą, przedsięwzięciem.
Nie liczy się tu scenariusz, gra aktorska, tylko sam proces tworzenia,
wytrwałość i zaangażowanie. Przypomnienie o tym, że rzeczy niemożliwe z
pozoru, dzięki uporowi i odwadze mogą zaistnieć, zdarzyć się.
„Miss
Kicki” to natomiast produkcja „z innej bajki”. Film tajwańskiego
reżysera Hakona Liu jest historią matki i syna, którzy próbują odbudować
rodzinne więzi na egzotycznej wycieczce. Reżyser w delikatny, subtelny
sposób ukazuje, że nie ważne gdzie się znajdujemy, jak wiele osób nas
otacza i tak pragniemy jednego: miłości i bliskości drugiej osoby. Miss
Kicki wyrusza więc w podróż, chcąc lepiej poznać swego dorosłego syna, a
przy okazji spotkać „w realu” internetową miłość. Bohaterka chwyta się
złudnych i krótkotrwałych sposobów, które mają pomóc jej stłumić
samotność. I czy jest to codzienne upijanie się, czy wizja
wyidealizowanego kochanka, nie ma to większego znaczenia. Miss Kicki
budzi u widza uczucie zażenowania, obrzydzenia, jest żałosna w swych
próbach bycia szczęśliwą. Równocześnie, choć trudno się do tego
przyznać, jest nam w jakiś sposób bliska, ze swoją nadwagą, worami pod
oczami, odbieganiem od promowanych silikonowych ideałów.
Zachęcam
więc do zapoznania się z obiema produkcjami w tym dziwnym pakiecie.
Każda z nich jest na swój sposób wartościowa: pierwsza pokazuje, że
warto robić swoje, mimo wszystko. Druga przypomina o tym, co tak
naprawdę ważne, gdy dotyka nas samotność w tłumie.