Miniatura plakatu filmu Kod nieśmiertelności

Kod nieśmiertelności

Source Code

2011 | USA, Francja | Mystery, Sci-fi, Thriller | 93 min

Nieśmiertelny świstak

Ula Jagodzinska | 24-04-2011
Był dawno temu mądry, pozornie lekki film, ukazujący różne wersje rzeczywistości. Właściwie było ich wiele, ale ten z Jimem Murrayem i zwierzątkiem w tytule plasuje się w osobistej czołówce „filmów ever w kategorii open” autorki recenzji. Był też film, który wykorzystywał bardziej zaawansowane techniki kreacji światów równoległych, efekty specjalne zapierające dech w piersiach, dodatkowo potwierdzając, że rola naczelnego amanta w „Titanicu” nie musi definiować aktora do końca życia. Całkiem niedawno zdarzył się także film, który opowiadał o magicznej pigułce, zawiera ona zapewne wywary ze Spider-Mana, Batmana i Woody’ego Allena, także pozwalając bohaterowi kreować inną, lepszą rzeczywistość. Wszystkie te obrazy powstały w moim mniemaniu w jakimś celu: a) żeby bawić, uczyć i ukazywać wybitną grę aktorską b) żeby poszerzać wyobraźnię i ukazywać możliwości efektów specjalnych we współczesnym kinie c) żeby dawać dobrą rozrywkę. Po tym przydługim wstępie przejdę do filmu, który  jest tematem owej wypowiedzi i nurtującego mnie pytania: po co powstał „Kod nieśmiertelności”?

W zalewie filmów, wykorzystujących motyw różnych wersji tego samego wydarzenia, które wywołują następnie niekończące się dyskusje, która wersja powinna być uznana za obowiązującą, czy bohater żyje; zginął; zginął, ale żyje; żyje, ale zginął itd., „Kod nieśmiertelności” nie wywołuje emocji niczym fale tsunami, ani nawet nikły strumyk z pseudoleczniczą wodą wysokozmineralizowaną. Bohaterem filmu jest kapitan Colter Stevens (Jake Gyllenhal), którego poznajemy, gdy podróżuje pociągiem. Nie byłoby  w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że pociąg w ciągu kilku kolejnych minut wybucha, a po naszym bohaterze nie pozostaje ślad. Oczywiście film bez głównego bohatera nie jest zbyt często spotykanym zjawiskiem, dlatego też twórcy szybko ratują sytuację, uświadamiając widza, iż dzielny wojownik wcale nie zginął. Odpoczywa w nowoczesnej kapsule i ma się dobrze. Co prawda może w nieco gorszej kondycji, bo z całego ciała (motyw ukazany bardzo wprost) najlepiej zdaje się funkcjonować mózg bohatera. W dalszej części filmu Colter Stevens wciąż i wciąż dzielnie wsiada do owego pociągu, próbując w krótkim czasie (ma na to 8 minut) ocalić pasażerów oraz swą świeżo poznaną miłość życia.

Myślę, że ton wypowiedzi nie pozostawia złudzeń co do zdania o owej produkcji. Motyw zmieniania rzeczywistości ogranicza się dla mnie do „Dnia świstaka” czy „Powrotu do przyszłości”, choć i kilka produkcji bardziej na czasie sobie cenię. „Kod nieśmiertelności” jest w tym towarzystwie niczym ostatni pączek zjedzony w Tłusty Czwartek: niby lubisz pączki, ale co za dużo, to niezdrowo.
Reżyseria
Dystrybutor
Monolith
Premiera
11-03-2011 (Festiwal Filmowy South by Southwest)
06-05-2011 (Polska)
31-03-2011 (Świat)
3,4
Ocena filmu
głosów: 7
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
arcio
vaultdweller
Mikez
Radosław Sztaba
ColeDunham