Miniatura plakatu filmu Sin City 2: Damulka warta grzechu

Sin City 2: Damulka warta grzechu

Sin City: A Dame to Kill For

2013 | USA | Akcja, Kryminał, Thriller | 102 min

W Sin City bez zmian

Wracamy do parszywego miasta, które dobrze znamy. Wszystko pozostało na swoim bezkarnym miejscu jak niemal dekadę temu. Czy coś nas zaskoczy? A czy zaskoczyło przy pierwszej części „Sin City Miasta Grzechu”? Odpowiedzią niech będzie tylko jęk zachwytu przy morzu krwi i zgrzycie łamanych kości.

Jako zagorzała antagonistka efektów 3D w kinie, muszę przyznać, że tym razem 3D wręcz czekało całe swoje życie na film jak ten. Technologia jest niemal kolejnym bohaterem, bez którego obraz nie byłby kompletny. Dzięki temu od pierwszej sceny Miasto Grzechu nas pochłania, trzyma kurczowo przez cały film, żeby wypluć kiedy pojawią się napisy końcowe. Wtedy pozostaje nam już tylko powiedzieć „wow”.

Film podzielony jest na cztery historie, którą otwiera „Kolejna sobotnia noc”. To genialny powrót Marva (Mickey Rourke), z którym zdawało się pożegnaliśmy się w pierwszej części, kiedy został uśmiercony na elektrycznym krześle. Czyli od pierwszych scen Frank Miller daje widzowi do zrozumienia, że będzie bawił się chronologią czasu przeplatając wątki swoich bohaterów między obiema częściami. I chwała mu za to, bo druga część bez tej postaci nie warta byłaby postawienia nawet jednej zielonej ściany. Po przebudzeniu niezniszczalny (zapominamy o krześle) Marv usiłuje sobie przypomnieć skąd się wziął w środku pobojowiska, które nawet się nie łudzi – zapewne sam urządził. Po chwili wracają do niego obrazy, w których rozprawił się z jednym z gangów, jakich w Sin City nie brak. Dalej poznajemy „nowego w mieście” hazardzistę Johnny’ego (Joseph Gordon-Levitt), który swoim schludnym wyglądem zdaje się nie pasować do miejsca. Jak się okazuje w opowieści o „Długiej, kiepskiej nocy” nie bez powodu znalazł się w wylęgarni bezprawia. Niezwyciężony jak dotąd zmierzy się w rozgrywce z człowiekiem, który nie potrafi przegrywać - bezkarnym senatorem Roarke. Opowieść została stworzona specjalnie na potrzeby filmu i niestety, ale fani nie dostaną jej w wersji komiksowej, choć z czasem Miller może zaskoczyć. Wątek Johnny’ego doprowadza nas do kluczowej i chyba najbardziej oczekiwanej historii w całym filmie – „Damulki wartej grzechu”, która jak nie ukrywają sami twórcy, jest też ich ulubioną. Wyniszczająca, zła miłość, która niesie ze sobą tylko zgubę i chęć zemsty jest motywem, który Frank Miller świetnie potrafi ująć w swoich historiach. Stworzona przez niego postać Avy Lord, czyli tytułowej damulki wartej grzechu, to książkowy przykład famme fatale w czystej postaci. Wszystko rozgrywa się przed znaną z pierwszej części „Krwawą jatką”, kiedy to wielka miłość Dwighta (którego tym razem zagrał nie Clive Owen, a Josh Brolin) powraca skruszona, aby po raz kolejny wykorzystać jego i każdego, kto stanie na jej drodze. Mężczyźni wpadając w jej ręce stają się dokładnie tym, kim sobie wymyśli: wybawcami, kochankami, niewolnikami, mordercami. Ava nie ma skrupułów ani litości. Dwight, jak dziecko, nie pierwszy raz daje się wplątać w jej gry. Towarzyszą mu najwięksi twardziele Sin City – Marv i ciągle kochająca go Gail, ze swoim gangiem prostytutek. Historia rzuca nam światło na wcześniejsze nieścisłości, m.in. dowiemy się dlaczego Dwight zmienił twarz, czy jak Manute stracił oko. Świetnie prowadzona akcja, w której widz musi być cały czas czujny, aby nic mu nie umknęło i rewelacyjnie dobrana do roli Avy - Eva Green, która hipnotyzuje na ekranie. Film zamyka historia zatytułowana „Ostatni taniec Nancy”, będąca dokończeniem opowieści „Ten żółty drań”. Od śmierci Hartigana minęło pięć lat, przez które Nancy (Jessica Alba) nie pogodziła się ze stratą faceta jej życia i przygotowywała się do zemsty. Znając słabość do pięknych kobiet i dobrej bijatyki Marva, chyba już wiecie kto stanie u boku boskiej Nancy w ostatecznej rozgrywce.

Całość wypada rewelacyjnie, nawet nie czeka się, co będzie dalej, bo tak jesteśmy zajęci tym, co aktualnie rozgrywa się na ekranie. Obsada aktorska jest dobrana bezbłędnie. Zarówno starzy znajomi jak nowi wypadają przekonująco, szybko schodząc w manierę zdeprawowania i zepsucia. Zważając na fakt, że konsekwentnie po pierwszej części  „dwójka” także została nakręcona w całości metodą green screenu ograniczając scenografię i rekwizyty do totalnego minimum, aktorzy nie mieli codziennego wyzwania i musieli w dużej mierze opierać się na intuicji i wyobraźni. W plejadzie gwiazd Rodrigueza i Millera znalazło się miejsce nawet dla Lady Gagi, która po „Maczeta zabija” drugi raz miała przyjemność wystąpić u pierwszego z twórców. Jednak, jak głoszą plotki, drugi raz zmuszony był odmówić zagrania w „Sin City” Johnny Depp, który miał wcielić się w rolę graną przez Josepha Gordon-Levitta, a w pierwszej części przez Benicio del Toro. W obu przypadkach wcześniejsze zobowiązania pokrzyżowały mu plany. Wracając do filmu, trzeba przyznać, że Frank Miller pisząc scenariusz po mistrzowsku szafuje czasem niejako zmuszając widza do intelektualnej gry, do której dołączamy z największą przyjemnością i dreszczami ekscytacji.
 
Wielkie chapeau bas dla Niny Proctor, która po raz dziewiąty dobierała garderobę dla bohaterów Rodrigueza. Co w tym wielkiego? Cała trudność polega na tym, aby tak skomponować materiały, faktury i kroje, aby postaci z czarno-białego filmu nie wyglądały jakby ubierały się na jednym straganie. Wydawać by się mogło, że brak kolorów ułatwia sprawę – nic bardziej mylnego. Kostium ma szalenie ważne znaczenie w kinie noir, ale to już jest dłuższy wywód. Proctor musiała przewidzieć chociażby jak światło będzie padało na suknię Avy Lord tak, aby podkreślić wszystkie atuty jej ciała, jak nadać posągowego wyglądu Manute, aby nie zlewał się z otoczeniem, jak wszechobecna krew będzie wyróżniała się na ubraniach, czy w końcu jak pokazać bohaterów na tle miasta, które o każdej porze jest spowite mrokiem. Dlatego nie bagatelizujmy wyzwania, któremu Nina Proctor znakomicie sprostała. Podobnie sprawa się ma do charakteryzacji, która została świetnie zrealizowana na podstawie komiksów.

W Sin City nie ma ucieczki przed złem. Nawet jeśli ktoś stara się być dobry, znajdzie się ktoś inny, kto wyciągnie z niego najmroczniejszą stronę, o której nawet nie miał pojęcia. Każdy tutaj musi spłacić swoje długi, każdy chce się nacieszyć zemstą. „Sin City 2: Damulka warta grzechu” to sequel, którego fani oczekiwali. Oczywiście można mówić, że jedynka była lepsza, bo była. Ale pamiętajmy, że minęło od niej 9 lat, przez które nie powstało nic równie nowatorskiego, nic co zmniejszyłoby dystans po wielkiej euforii jaką wywołał pierwsze wspólne dziecko Millera, Rodrigueza i Tarantino. No i oczywiście my byliśmy młodsi i „nienawierzeni” wizjonerstwem tej trójcy. 9 lat to sporo, aby ochłonąć i osiąść w kulcie „Sin City: Miasta Grzechu”. Tym razem dostaliśmy dokładnie to, czego oczekiwaliśmy dodatkowo zaprawione techniką 3D, która daje nowe spojrzenie na i tak już legendarne obrazy. Jak dla mnie to powrót w świetnej formie i stylu, na co warto było czekać niemal dekadę.

Dystrybutor
Premiera
05-09-2014 (Polska)
22-08-2014 (Świat)
Inne tytuły
, Sin City 2
3,8
Ocena filmu
głosów: 5
Twoja ocena
chcę zobaczyć
0 osób chce go zobaczyć
dodaj do ulubionych
0 osób lubi ten film
obserwuj
0 osób obserwuje ten tytuł
dodaj do filmoteki
0 osób ma ten film u siebie

dodaj komentarz

Możesz pisać komentarze ze swojego konta - zalogować się?

redakcja strony

Mariusz Kłos
Przemo
vaultdweller
swomma
mientus
kaskader
Radosław Sztaba
Agnieszka Janczyk