Weekendowa Filmosfera #43
Sylwia Nowak-Gorgoń | 2020-10-01Źródło: Filmosfera
Jak, co tydzień Redakcja Filmosfery podpowiada, jak miło spędzić czas, nie wychodząc z domu. Szczególnie, że pogoda za oknem nie rozpieszcza. Przedstawiamy naszym zdaniem warte obejrzenia propozycje filmowe dostępne na platformach streamingowych.
Wstrząsający piątek z „Salą samobójców. Hejterem” (2020), reż. Jan Komasa [#CHILI]
Jan Komasa wstrząsnął światem polskiej kinematografii filmem „Sala samobójców” w 2011 roku. Nowa „Sala samobójców. Hejter” luźno nawiązuje do pierwszej części, jednak nie o kontynuację wątków tutaj chodzi. Jedyną postacią, która łączy obie części, jest Beata Santorska (Agata Kulesza) – w jedynce poznaliśmy ją jako matkę głównego bohatera, w dwójce oglądamy ją przede wszystkim w kontekście zawodowym. W „Hejterze” natomiast centralną postacią jest Tomek Giemza (Maciej Musiałowski), który fenomenalnie wcielił się w chłopaka z prowincji próbującego znaleźć swoje miejsce w wielkim mieście. Po tym, jak wyrzucono go z Uniwersytetu Warszawskiego za dopuszczenie się plagiatu, nadal odgrywa rolę ambitnego studenta i nie przyznaje się do porażki, pobierając dzięki temu w dalszym ciągu pomoc finansową od państwa Krasuckich. „Sala samobójców. Hejter” to film o mocnym przekazie. Wydawać by się mogło, że ambicja potrafi pchnąć człowieka w rejony, o których nawet by nie pomyślał, ale jeszcze dalej jest w stanie pokierować nim nienawiść. Jan Komasa tym filmem po raz kolejny potrząsa widzem i zmusza do refleksji. Niestety nie jest to wizja przyjemna. Obraz przypomina nam, że choć wszyscy żyjemy na tym samym świecie, to nasze „małe światy” bardzo się różnią i utopią jest myślenie, że różnice te można pogodzić. Kropla drąży skałę. Czasem wystarczy jedno drobne wydarzenie – pogardliwe słowo, krzywe spojrzenie, nie danie komuś drugiej szansy – aby czara goryczy się przepełniła. A gdy nieukojone żale i poczucie niesprawiedliwości zawładną człowiekiem, wtedy już nie ma odwrotu. Zostaje tylko hejt. Katarzyna Piechuta
Wstrząsający piątek z „Salą samobójców. Hejterem” (2020), reż. Jan Komasa [#CHILI]
Jan Komasa wstrząsnął światem polskiej kinematografii filmem „Sala samobójców” w 2011 roku. Nowa „Sala samobójców. Hejter” luźno nawiązuje do pierwszej części, jednak nie o kontynuację wątków tutaj chodzi. Jedyną postacią, która łączy obie części, jest Beata Santorska (Agata Kulesza) – w jedynce poznaliśmy ją jako matkę głównego bohatera, w dwójce oglądamy ją przede wszystkim w kontekście zawodowym. W „Hejterze” natomiast centralną postacią jest Tomek Giemza (Maciej Musiałowski), który fenomenalnie wcielił się w chłopaka z prowincji próbującego znaleźć swoje miejsce w wielkim mieście. Po tym, jak wyrzucono go z Uniwersytetu Warszawskiego za dopuszczenie się plagiatu, nadal odgrywa rolę ambitnego studenta i nie przyznaje się do porażki, pobierając dzięki temu w dalszym ciągu pomoc finansową od państwa Krasuckich. „Sala samobójców. Hejter” to film o mocnym przekazie. Wydawać by się mogło, że ambicja potrafi pchnąć człowieka w rejony, o których nawet by nie pomyślał, ale jeszcze dalej jest w stanie pokierować nim nienawiść. Jan Komasa tym filmem po raz kolejny potrząsa widzem i zmusza do refleksji. Niestety nie jest to wizja przyjemna. Obraz przypomina nam, że choć wszyscy żyjemy na tym samym świecie, to nasze „małe światy” bardzo się różnią i utopią jest myślenie, że różnice te można pogodzić. Kropla drąży skałę. Czasem wystarczy jedno drobne wydarzenie – pogardliwe słowo, krzywe spojrzenie, nie danie komuś drugiej szansy – aby czara goryczy się przepełniła. A gdy nieukojone żale i poczucie niesprawiedliwości zawładną człowiekiem, wtedy już nie ma odwrotu. Zostaje tylko hejt. Katarzyna Piechuta
Detektywistyczna sobota z „Enolą Holmes” (2020), reż. Harry Bradbeer [#NETFLIX]
Enola Holmes nawet nie przypuszczała, że budząc się w dniu swoich szesnastych urodzin, obudzi się w nowej rzeczywistości. Jej ukochana matka zniknęła. Enola zrobi wszystko, żeby odkryć co się nią stało. A że jest odważną, inteligentną dziewczyną nie mamy ani przez chwilę wątpliwości, że odkrywanie zagadki będzie niezwykle ciekawą i ujmującą przygodą. Nawet, gdy na drodze do odkrycia prawdy stanie młody Lord, płatny zabójca i jej sławni bracia…Sherlock i Mycroft, Enola nie podda się. Oryginalny film Netflixa oparty na popularnej serii książek Nancy Springer to naprawdę świeża, dynamiczna dawka przygodowego kina. Struktura filmu (rwany, dynamiczny montaż, niezwykle szybkie tempo opowiadanej historii, napisy, brak czwartej ściany, muzyka nadająca tempo akcji) przypomina całkowicie filmy Guya Ritchiego. Do tego naładowana pozytywną energią Millie Bobby Brown, która po prostu zachwyca na ekranie. Jej energia, świeżość i nienachalna nonszalancka sprawia, że postać Enoli Holmes nie można nie lubić. W tle partnerują jej uznane nazwiska: Sam Claflin, Henry Cavill i Helena Bonham Carter. Świetne, lekkie kino przygodowe. Polecam. Sylwia Nowak-Gorgoń
Nancy Meyers to specjalistka od uroczych komedii, takich, po których robi się jakoś tak cieplej na sercu. „Praktykant” zdecydowanie również zalicza się do tego grona. Choć w dorobku Nancy Meyers dominują komedie romantyczne, w „Praktykancie” reżyserka postawiła na pierwszym planie relację zawodowo-przyjacielską, zaś wątek romantyczny, choć się pojawia, zdecydowanie ma charakter drugorzędny. Główny bohater to Ben Whittaker (Robert De Niro), 70-letni wdowiec, nie potrafiący odnaleźć się w roli emeryta. Gdy pojawia się okazja, postanawia wrócić do aktywnego życia i rozpocząć staż w redakcji strony internetowej poświęconej modzie. Założycielką firmy i zarazem jego szefową jest Jules Ostin (Anne Hathaway). Oglądanie na ekranie duetu De Niro – Hathaway to czysta przyjemność. Robert De Niro pokazuje w „Praktykancie” swoje przyjacielskie oblicze i po raz kolejny udowadnia (choć już od dawna nie musi tego robić), że jest w stanie wiarygodnie wcielić się właściwie w każdą rolę. „Praktykant” to też walka ze stereotypami i to na wielu frontach – poprzez wyobrażenia o emeryturze i seniorach, przez kobiety-przedsiębiorczynie, aż po społeczne oczekiwania względem męskich i kobiecych ról. Dlatego właśnie „Praktykant”, oprócz tego, że jest tą miłą komedią, po której robi się ciepło na sercu, stanowi również swego rodzaju sprzeciw wobec stereotypów, uprzedzeń i ograniczeń, które jako społeczeństwo sami na siebie nakładamy. Katarzyna Piechuta