Najlepsze filmy 2009 roku wg Filmosfery
Michał Ćwikła | 2010-01-23Źródło: Filmosfera

W demokratycznym głosowaniu redakcja Filmosfery wybrała najlepsze filmy minionego roku. Pod uwagę wzięliśmy obrazy, które pojawiły się w polskich kinach w 2009 roku. Każdy z redaktorów naszego serwisu przygotował własną listę najlepszych, jego zdaniem, filmów ostatnich 12 miesięcy, a po przeliczeniu głosów powstało nasze wspólne TOP 12.

Zdecydowanym zwycięzcą okazał się najnowszy obraz Quentina Tarantino - "Bękarty wojny", który znalazł się na listach niemal wszystkich redaktorów. Za jego plecami uplasowały się: "Gran Torino", znakomity dramat Clinta Eastwooda, oraz "Slumdog. Milioner z ulicy" - największy zwycięzca zeszłorocznych Oscarów. Jeśli jeszcze nie widzieliście tych filmów, pora nadrobić zaległości!

Poniżej prezentujemy Wam pełną listę 12 najlepszych naszym zdaniem filmów, które w zeszłym roku mogliśmy zobaczyć na naszych ekranach. Oprócz pierwszej trójki kolejność jest przypadkowa, wszystkie wymienione filmy równo gorąco polecamy. Zachęcamy również do zapoznania się z naszymi recenzjami, których fragmenty przytaczamy tu jako uzasadnienie naszego wyboru.

 

 

Mateusz Michałek: „Wielu krytyków zastanawiało się, czy «Bękarty wojny» wykażą kryzys wieku średniego, czy powrót do formy tego niezmiernie utalentowanego twórcy jakim jest Quentin Tarantino. Czy wyszło mu arcydzieło, tak jak stwierdził pod koniec filmu? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam głównemu bohaterowi obrazu, Aldo Raine'owi, który już w zwiastunie triumfalnie stwierdza: «Yes! Yes! Yes!»”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Tomek Świtała: „Jeśli chodzi o aktorstwo to jest to typowy «one man show». Eastwood dwoi się i troi, występuje niemal w każdym ujęciu, i trzeba obiektywnie stwierdzić, że jest fantastyczny (...). Clint jako reżyser po raz kolejny nie zawiódł i z mistrzowską precyzją stworzył jeden z najważniejszych filmów mijającego roku. A że nie doceniła tego Akademia? To nie ma większego znaczenia. Przecież wszyscy doskonale wiemy, że oni się nie znają...”


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Michał Ćwikła: „Tym, co stanowi o sile filmu «Slumdog. Milioner z ulicy» nie jest jednak scenariusz, ale wszystkie elementy, które posłużyły do jego niezwykłego ukazania. Naprawdę ciężko wskazać kategorię, w której ten film nie mógłby się ubiegać o nagrody. Świetna, nowoczesna muzyka A.R. Rahmana znakomicie współgra z szybkim montażem Chrisa Dickensa i dopracowanymi zdjęciami Anthony'ego Doda Mantle'a. Boyle i jego ekipa dopieścili swoje dzieło do najmniejszego szczegółu, zamieniając tę z pozoru prostą historię w jeden z najlepszych filmów ubiegłego roku”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Bartek Czerwik: „To jeden z tych filmów, które nie dotrą do każdego, lecz dla widza którego chwycą, staną się niewątpliwie pozycją wyjątkową. Na pewno godny jest polecenia jako alternatywa dla wszechobecnych produkcji promujących miłość, jako wiecznie wzburzoną falę namiętności, opartą na przeświadczeniu o wyjątkowości własnej historii. Przeświadczeniu, które jest niestety złudne, i o tym, jak czasami szkodliwe,  stara się nas przekonać autor «Drogi do szczęścia»”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Bogdan Koziara: „Reżyser pozostawia miejsce wyobraźni. Nie każdy będzie z tego zadowolony, jednak osobiście uważam to za jeden z największych atutów tego obrazu. W pewien sposób staje się nam dzięki temu bliższy, a historia ma na nas większy wpływ. Próbuję doszukać się jakichś minusów czy niedociągnięć, ale nie za bardzo jest się do czego przyczepić. Fabuła, gra aktorów, efekty specjalne i cała reszta są naprawdę świetne”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Sylwia Nowak: „Debiut Webba to dobrze przemyślany, zrealizowany i zagrany film. Mniej słodki, bardziej gorzki. Ze znakomitą ścieżką dźwiękową, na czele z jednym z moich ulubionych utworów, czyli «Please, Please, Please Let Me Get What I Want». „500 dni miłości” jest przyjemny w odbiorze, skonstruowany w taki sposób, że powinien zadowolić jednocześnie tych mniej wymagających widzów oraz tych, którzy w kinie nie szukają tylko ładnych historii o miłości”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Tomek Świtała: „Technicznie i montażowo mamy do czynienia z obrazem najwyższej próby. Efekty specjalne i  dźwiękowe wręcz powalają na kolana, charakteryzacja i scenografia wciskają w fotel, a poruszający tak ogromną ilość kwestii (której starczyłoby na całą górę filmów) scenariusz to już prawdziwy majstersztyk. Świetnym rozwiązaniem producentów było także zachowanie kategorii wiekowej R, dzięki czemu w filmie nie zabrakło brutalnych scen, a sam obraz stał się wierniejszą adaptacją świetnego komiksu”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Sylwia Nowak: „Kino Smarzowskiego to kino autorskie w najlepszym znaczeniu tego słowa. Niełatwe w odbiorze, mocno realistyczne, czasem wręcz naturalistyczne, czasem jednak zawierające elementy wręcz surrealistyczne. Wszystko po to, aby zburzyć słodką iluzję życia. Polskiego życia. Smarzowski opanował sztukę targania emocjami widza do perfekcji. «Dom zły» szarpie każdy nerw, dotyka nie tylko emocjonalnie, ale wręcz fizycznie. Zostawia nas ze smutkiem, goryczą i wzburzeniem. Znakomite kino przez duże K”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Michał Ćwikła: „Dzięki temu, że cała historia została stworzona z myślą o deskach teatru, a na srebrny ekran przeniósł ją jej twórca, tak świetnie i szczegółowo rozpisane zostały postaci, dając tym samym pole do popisu aktorom zatrudnionym do występu w filmie. A zatrudniono nie byle kogo: Meryl Streep i Philipa Seymoura Hoffmana nie trzeba nikomu przedstawiać, podobnie zresztą jak Amy Adams, która pomimo pokaźnej filmografii prawdziwą karierę ma jeszcze przed sobą. Cała trójka prezentuje się na ekranie znakomicie”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Tomek Świtała: „Szczególne brawa należą się reżyserowi za sposób opowiadania historii, która wciąga od pierwszej do ostatniej minuty. Imponujące w filmie Aronofsky’ego jest to, że w ani jednej klatce swojej najnowszej produkcji nie otarł się o patos (mimo, iż okazji do tego miał bez liku). «The Wrestler» nie jest bajką, w której wszystko i tak skończy się happy endem. To raczej poruszająca historia, której największym atutem jest jej autentyzm i prawda, którą niesie. Ciekawy montaż i muzyka (w którą po raz kolejny miał swój wkład niesamowity Clint Mansell) tylko potęgują wrażenia w czasie seansu”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Sylwia Nowak: „Lankosz to Lankosz. Jego twórczość to jego indywidualna wizja sztuki. Oczywiście w «Rewersie» odnajdziemy wpływy twórców, którzy zmienili koleje kina, choćby Romana Polańskiego. Ale jeśli miałabym go do kogoś porównać, to stwierdziłabym, że najbliższej mu do Tarantino. Nie chodzi tutaj o sam styl czy wizję sztuki, ale o pasję. O miłość do kina. Tarantino kocha kino i to czuje się w każdym filmie, który wyreżyserował. Oglądając «Rewers» miałam podobne odczucie. Lankosz kocha kino”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.


 

Tomek Świtała: „«Kac Vegas» to jak dotąd najlepsza komedia tego sezonu. Skutecznie rozbawia i zaskakuje przez ponad 90 minut i przez cały czas trwania projekcji utrzymuje równy, bardzo wysoki poziom (rzecz praktycznie niespotykane we współczesnych komediach), co jest zasługą niewątpliwie świetnego scenariusza panów Jona Lucasa oraz Scotta Moore'a”.


Całą recenzję możecie przeczytać tutaj.